czwartek, 28 czerwca 2012

Rozdział 26

[Scarlett]

Zdziwiła mnie reakcja Ashley. Naprawdę myślałam, że ona coś do niego czuje. A tymczasem wybiegła z sali jakby przed czymś (lub kimś) uciekała. Harry podążał za nią wzrokiem, dopóki nie zniknęła mu z oczu. Śpiewał dalej, ale gołym okiem było widać, że bardzo go to dotknęło. Przez resztę koncertu nie uśmiechnął się ani razu. Po ostatniej piosence od razu pobiegłam za kulisy i go przytuliłam.
-Tak mi przykro - powiedziałam - nie sądziłam, że ona może się tak zachować. 
-Daj spokój, przecież to nie twoja wina. Przepraszam, ale chyba muszę wyjść. Posłał mi smutny uśmiech i wyszedł tylnym wyjściem. Pogratulowałam chłopakom dobrego występu i pocałowałam Zayna. Jak na razie wszystko układało się perfekcyjnie. Nie kłóciliśmy się i potrafiliśmy rozmawiać na każdy temat, który akurat się nawinął. Już prawie zapomniałam o incydencie ze zdjęciami, ale mimo wszystko, to ciągle tkwiło w mojej głowie. W tym momencie otworzyły się drzwi i do środka weszli Hazza i Ashley, trzymając się za ręce. Zaczęliśmy robić głośne "uuu" i bić brawo. Czyli jednak się udało. Posłałam Ashley uśmiech i przytuliłam ich oboje życząc szczęścia. 
-Czemu uciekłaś? Harry tak cię oczarował, że musiałaś wyjść z wrażenia? - spytał Lou z chytrym uśmieszkiem.
-No baa - odpowiedziała i pocałowała Loczka w policzek. 
-Czuję się zazdrosny - udał nadąsanego i skrzyżował ręce na piersi. 
-Louis, przecież wiesz, że cię kocham - powiedział do niego Hazza. 
-No ja myślę - uśmiechnął się szeroko. 
Byliśmy w komplecie. Cała nasza siódemka. Ludzie powoli zaczynali się rozchodzić i aula zaczęła pustoszeć. Zostało tylko kilku reporterów i mała grupka fanek, które liczyły na to, że może chłopaki jeszcze do nich wyjdą. Zauważyłam, że Ashley im się przygląda i uśmiecha się pod nosem.
-O co chodzi? - spytałam ją.
-Nic takiego. Po prostu widziałam te dziewczyny rano, pod hotelem. Są naprawdę wytrwałe.
-To może jednak do nich podejdziemy, co? - zaproponował Liam - skoro jeszcze tu czekają.
-Ale najpierw ja!
Ashley oderwała się od Harrego i podeszła do dziewczyn. Na ich twarzach malowało się wielkie podekscytowanie i szczęście. Nagle wybuchnęły piskiem i wszystkie po kolei przytuliły Ashley. I w tym momencie chłopaki wyszli na scenę, ciągnąc mnie za sobą. Grupka od razu znalazła się przy nich. Ale te dziewczyny nie zachowywały się jak wszystkie inne. Były spokojne. Zadawały pytania, śmiały się i normalnie odpowiadały. Zupełnie, jakby znały zespół od lat. Zauważyłam, że Niall cały czas rozmawia z długowłosą blondynką i postanowiłam później go o nią wypytać. 
-Nie wiem czy wiesz Zayn - powiedziała jedna z nich - ale masz naprawdę śliczną dziewczynę.
Zaśmiałam się i przytuliłam się do swojego chłopaka.
-Oczywiście, że wiem - wyszczerzył się pokazując rząd swoich białych zębów - i ma najpiękniejsze oczy na świecie.
-Dosyć - powiedziałam rumieniąc się - wystarczy komplementów. Ale dziękuję bardzo. 
Rozmawialiśmy z nimi jeszcze dłuższą chwilę, dopóki nie przyszedł manager chłopaków i nie zażądał powrotu do hotelu. Było naprawdę bardzo późno. Wracaliśmy opustoszałymi ulicami Worcester kompletnie padnięci. Nie marzyłam o niczym innym, niż o znalezieniu się z łóżku i odpłynięciu do krainy snów. Ale kiedy dojechaliśmy na miejsce, Zayn miał inne plany. 
-Nie, proszę, daj mi spać - powiedziałam, gdy zaproponował spacer po hotelowym ogrodzie - jestem naprawdę zmęczona. 
-Nie daj się prosić. Jutro wracamy do Londynu. I znowu nie będziemy mieć dla siebie czasu. 
Popatrzyłam w te jego głębokie, ciemne oczy i mimowolnie się zgodziłam. Szliśmy wolnym krokiem alejką między drzewami i krzewami. Gdzieniegdzie poustawiane były ławki dla gości hotelu. Nic była dość jasna z powodu pełni księżyca. Jego światło oświetlało nam drogę.
-Jej.. - westchnęłam - tu naprawdę jest pięknie.
-Ty jesteś piękna - powiedział Zayn odwracając mnie w swoją stronę.
Uśmiechnęłam się do niego i nasze usta złączyły się w pocałunku. Długim i słodkim pocałunku. W końcu wzięliśmy się za ręce i poszliśmy dalej. Po prawej stronie była mała polanka. Położyliśmy się na trawie i patrzyliśmy w gwiazdy. Lubiłam to. Kiedy byłam mała, ojciec ciągle zabierał mnie na dwór i siedząc na tarasie patrzyliśmy w gwieździste niebo. Często dołączały do nas mama i Sue. Wtedy było naprawdę cudownie. Byliśmy wszyscy razem. Bez problemów i zmartwień. Po prostu patrzyliśmy w niebo i cieszyliśmy się sobą nawzajem. Kiedy Sue zachorowała, to wszystko się skończyło. Odeszło bezpowrotnie. Głęboko w sercu miałam nadzieję, że operacja siostry się uda. Że rodzice do siebie wrócą i będzie tak jak dawniej. Ale szanse na to były niewielkie. Z przemyśleń wyrwał mnie głos Zayna:
-Czasami mam dość - powiedział nie odwracając wzroku od nieba - tych wszystkich koncertów, wywiadów, nagrań. Wiem, że to część mnie i wiem też, że to dla mnie bardzo ważne. Ale czasami chciałbym po prostu się zatrzymać. Stanąć w miejscu i patrzeć w gwiazdy nie martwiąc się o przyszłość. Ani o nic innego. Chciałbym być z tobą - odwrócił się w moim kierunku - tak po prostu. Na zawsze. Kocham cię.
-Ja też cię kocham - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w czoło - i jesteś dla mnie bardzo ważny. Czasami sama mam takie uczucie. Chciałabym uciec od tego wszystkiego. Kłótnie rodziców, choroba Sue i setki innych problemów. Ale życie toczy się dalej i nie zatrzymuje się w danym momencie. Dlatego trzeba żyć chwilą. Trzeba po prostu iść naprzód, nie patrząc za siebie.
-Liam jest cholernym szczęściarzem.
-Dlaczego? - zdziwiłam się gdy o nim wspomniał.
-Bo zna cię od dziecka. I już wtedy mógł zauważyć, jaka jesteś cudowna. Naprawdę nigdy się nie spotykaliście?
-Nie - pokiwałam przecząco głową - Liam jest dla mnie jak brat. Kocham go jako przyjaciela. I zawsze mi pomagał. Ale nie mógłby być kimś więcej.
-Jesteś pewna?
-Tak, jestem.
Leżeliśmy dalej w milczeniu. Czas płynął, a my tuląc się do siebie, myśleliśmy o wszystkim i o niczym. Kiedy spojrzałam na zegarek, była 2 nad ranem.
-Zayn, musimy wracać - powiedziałam i wstałam - jest naprawdę bardzo późno.
Wziął mnie za rękę i wróciliśmy do hotelu. Wszędzie było ciemno i cicho. Świeciły się tylko światła na korytarzu. W końcu zatrzymaliśmy się pod moimi drzwiami i Zayn objął mnie w pasie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Nie puszczę cię - powiedział szeptem - chodź ze mną.
-Bardzo śmieszne. Nigdzie z tobą nie idę, wariacie.
-Oj tam, od razu wariacie.
-Widzimy się za kilka godzin.
Pocałowałam go ostatni raz i jak najciszej weszłam do pokoju. Ashley już słodko spała, więc jak najciszej przebrałam się w piżamę i sama położyłam się do łóżka.
**Byłam w długim, ciemnym korytarzu. Dookoła panowała kompletna cisza, przerywana dziwnymi odgłosami. Chciałam coś powiedzieć, ale z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. Zaczęłam iść przed siebie, z każdym krokiem bojąc się coraz bardziej. Nikogo oprócz mnie nie było. Nagle jakimś dziwnym trafem, znalazłam się na polanie. Dookoła sama trawa, kwiaty i błękitne niebo. Ale nadal byłam sama.
-Halo?! - zawołałam odzyskując głos, jednak nie doczekałam się odpowiedzi.
Mój głos niósł się echem po całej polanie. Nagle spostrzegłam, że jakaś czarna postać zmierza w moim kierunku. Przestraszyłam się i zaczęłam uciekać. Biegłam i biegłam, a postać zbliżała się do mnie coraz bardziej. W końcu upadłam na trawę i z przerażeniem czekałam, na rozwój wydarzeń.
-Boisz się mnie? - usłyszałam znajomy głos i zobaczyłam nad sobą twarz Jacoba.
-Jake! - krzyknęłam i odetchnęłam z ulgą - jak dobrze, że to ty.
-Nie wydaje mi się - pokręcił głową i pomógł mi wstać - dziwne, że pamiętasz moje imię.
-O co ci chodzi?
-O to, że już nie jesteśmy przyjaciółmi - powiedział z bólem w oczach - zapomniałaś o mnie. Już się dla ciebie nie liczę. Poznałaś grupkę nowych, lepszych, sławnych przyjaciół, a mnie zostawiłaś..
-To wcale nie tak!
-Zostawiłaś mnie Scarlett.. zostawiłaś...
-Jake, przestań! Jabob! - zaczęłam krzyczeć, ale on ciągle powtarzał to samo.
-Zostawiłaś mnie...
-Proszę, przestań!
Jego głos wypełnił całą polanę. Z oczu zaczęły płynąć mu łzy a ja nie mogłam już tego wytrzymać. Zasłoniłam uszy dłońmi i położyłam się na trawie błagając, żeby przestał.
-Scarlett.. Scarlett - jego głos dziwnie się zniekształcił i po chwili zmienił się całkowicie.**
-Scarlett, do cholery obudź się! - usłyszałam krzyk Ashley i obudziłam się na podłodze.
-Co jest? - spytałam trzymając się za głowę.
Ze zdziwieniem spostrzegłam, że na dworze jest już całkiem jasno, a Ashley była już ubrana.
-Zaczęłaś się wydzierać "przestań! daj spokój! Jacob!" i spadłaś z łóżka. Normalnie nie można było cię obudzić. Co się z tobą dzieje?
Ashley podała mi rękę i pomogła wstać. Zrobiłam to z trudem, bo cały pokój zaczął wirować mi przed oczami. Oparłam się na jej ramieniu i dopiero po chwili byłam w stanie normalnie funkcjonować.
-Nic.. w porządku, to tylko sen - powiedziałam i poszłam do łazienki.
Wzięłam długi gorący prysznic. Ubrałam się w czarne rurki i białą bokserkę. Zarzuciłam na siebie sweterek, rozczesałam włosy, zrobiłam lekki makijaż i wróciłam do pokoju. Ashley na mnie czekała i po chwili zeszłyśmy do hotelowej restauracji na śniadanie. Chłopaki już na nas czekali i zajęli największy stolik na sali. Przywitałam się z każdym po kolei i usiadłam między Zaynem a Harrym. Po chłopakach nie było widać zmęczenia. Ciągle coś mówili, śmiali się i żartowali. Po śniadaniu wróciliśmy do swoich pokoi, żeby się spakować. Kiedy spojrzałam na telefon, miałam kilka nieodebranych połączeń od mamy i jedno od taty. Postanowiłam najpierw oddzwonić do niego.
-Cześć kochanie - rzucił do słuchawki pogodnym tonem.
-Cześć tato. Co tam?
-W porządku, dzióbku. Chciałem tylko spytać, co tam u was.
-Jest.. okey. Za niedługo wracam do Londynu.
-A nie ma cię w nim? - spytał zdziwiony.
-Nie. Jestem w Worcester z przyjaciółmi.
-Ach tak.. No, to ja ci nie przeszkadzam. Aha! I pamiętaj, że moja propozycja twojego przyjazdu nadal jest aktualna. Bardzo się za tobą stęskniłem.
-Ja za tobą również. Pa..
Rozłączyłam się i zadzwoniłam do mamy. Zadała mi kilka standardowych pytań typu "kiedy wracasz?; jadłaś śniadanie?; jak się bawiłaś?; nic ci nie jest?" i odłożyła słuchawkę.
Wszystko było już spakowane. Chłopaki czekali już przy samochodzie. Zayn i Harry przyszli po nasze bagaże i wrzucili je do bagażnika. Już po chwili opuszczaliśmy Worcester, a mnie ciągle dręczył sen o Jacobie, który zawierał w sobie pewną prawdę. Nie rozmawiałam z nim od dawna, nie licząc kilku "cześć, co tam?" na szkolnym korytarzu. Postanowiłam po przyjeździe jak najszybciej do niego zadzwonić i się z nim spotkać..

_______________________
Tak jak obiecałam, rozdział jest dłuższy ;D
Wiem, trochę nudny, ale nie miałam pomysłu. 
Jutro następny ; ) 
Czekam na komentarze < 3 

2 komentarze:

  1. rozdział nie jest nudny tylko bardzo fajny. z niecierpliwością czekam na kolejny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. <33 piszesz wspaniale, twój blog jest naprawdę rewelacyjny. Wszystkie rozdziały tak wciągają, że nie możesz się oderwać. <33 Gratuluję wyobraźni i talentu. ;)

    OdpowiedzUsuń