-..Scarlett - usłyszałam głos nauczyciela i gwałtownie podniosłam głowę - czekam na odpowiedź.
Spojrzałam w jego surowe oczy a później obiegłam wzrokiem całą klasę.
-Może pan powtórzyć pytanie? - poprosiłam z nadzieją.
-Przykro mi, ale nie - powiedział - przypominam, że wakacje skończyły się miesiąc temu panno Evans. A matematyka sama się nie zrobi. Ostatnie ostrzeżenie.
Pokiwałam głową i znów spuściłam wzrok. Po lekcji poszłam do swojej szafki i wyjęłam książki na ostatnią lekcję - historię. Podeszła do mnie Ashley.
-Dziewczyno, nie zapominaj, że u Steal'a nie ma łatwo.
-Wiem, ale.. no sama nie wiem. Strasznie tęsknię za Zaynem. Nie widziałam go ponad tydzień.
-Rozumiem, ale myśl o nim na innych lekcjach mi amore - powiedziała z ironią.
Przewróciłam oczami i poszłyśmy na lekcję. Na historii jak zwykle nudno i o mało nie zasnęłam na kolejnym wykładzie o jakimś tam królu. Kiedy zadzwonił ostatni dzwonek, wyczerpana wyszłam ze szkoły i razem z Ashley skierowałyśmy się prosto do mojego domu. Nagle ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Jacobem.
-Jake! Nie strasz mnie.
Zdziwiło mnie to, że się nie uśmiechnął. Zawsze na powitanie mnie przytulał albo mówił jakiś bezsensowny dowcip, który tego dnia usłyszał od kolegów.
-Możemy pogadać? - spytał grobowym głosem - sami?
-Jasne, jasne - powiedziała Ashley - idę do domu. Jak skończycie, daj znać.
I oddaliła się od nas a my usiedliśmy pod szkołą.
-O co chodzi? - spytałam.
-Ty mi to powiedz. Nagle pojawiasz się na okładkach gazet, w internecie jest pełno twoich zdjęć z jakimś facetem i innych. A do mnie nie odzywasz się w ogóle. Nie powiedziałaś nawet o co chodzi. Ashley to samo. Nagle przestałem dla was istnieć? Myślałem, że się przyjaźnimy.
Spojrzał na mnie z wyrzutem i poczułam się naprawdę głupio.
-Jacob, to zupełnie nie tak..
-Więc jak? Wytłumacz mi to. Bo naprawdę nie rozumiem.
Opowiedziałam mu historię o Liamie. Jak go spotkałam i w ogóle. Mówiłam też o całym zespole i o tym, że jestem z Zaynem.
-..on jest sławny, więc moich zdjęć też jest pełno. Przepraszam, że nic nie powiedziałam.. po prostu zapomniałam.
Nie odzywał się przez chwilę.
-Rozumiem.. Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem.
Uśmiechnęłam się do niego.
-To ja przepraszam. Ostatnio rzeczywiście nie miałyśmy dla ciebie czasu. Postaram się to zmienić, ale wiesz, jak wygląda sytuacja. Nie mam nawet czasu dla własnego chłopaka.
Chyba znów wrócił mu humor bo zaczął zachowywać się jak zawsze.
-Zdradzasz mnie?! Nie pomyślałaś o naszych dzieciach?! - zaczął krzyczeć.
-Och, Jake, przecież wiesz, że cię kocham - powiedziałam śmiejąc się - ale mimo wszystko Zayna kocham bardziej. O wiele bardziej.
-Jak możesz tak mówić?! A co z naszymi kotami?! I małą farmą w jakieś wiosce, gdzie mieliśmy hodować małpy?!
Śmiałam się na dobre. On zawsze wiedział, jak poprawić mi humor. Po kilku minutach trzymałam się za brzuch i nie mogłam się opanować.
Miałam dziwne wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Rozglądnęłam się dookoła, ale nikogo nie zobaczyłam. Może zaczynałam mieć urojenia? Jake odprowadził mnie do domu i przytulił na pożegnanie. Od razu zadzwoniłam do Ashley i przyszła po kilkunastu minutach. Poszłyśmy prosto do mojego pokoju i zajęłyśmy się projektem z biologii.
-Czego chciał Jake? - spytała po chwili.
-Miał pretensje, że go olewamy. Ale jakoś mu to wytłumaczyłam.
-Fakt, ostatnio nie gadaliśmy.
-Wiem. Musimy coś z tym zrobić.
-Zastanowimy się nad tym później.
Przytaknęłam i wróciłyśmy do pracy. Nie ma to jak spędzić piątkowe popołudnie nad projektem edukacyjnym. Zwłaszcza, żet był dopiero na środę. Kiedy w końcu skończyłyśmy zadzwonił Liam.
-Mogę przeszkodzić? - spytał na powitanie.
-Jasne, o co chodzi?
-Stęskniliśmy się za wami! Wpadniecie?
-Za chwilę jesteśmy.
Rozłączyłam się i powiadomiłam Ashley o tym, że idziemy do chłopaków. Zgodziła się bez niczego. Wolnym krokiem szłyśmy w kierunku ich domu. Był chłodny, jesienny wieczór. Po drodze jeździło sporo samochodów, świeciły lampy uliczne i mijało nas pełno śpieszących się dokądś ludzi. Kolejna jesień w Londynie. W końcu doszłyśmy na miejsce i zadzwoniłyśmy do drzwi. Otworzył nam Harry i wpuścił do środka. Wszyscy siedzieli w salonie. Wszyscy, z wyjątkiem Zayna. Przywitałam się ze nimi i usiadłam w fotelu. Miałam nadzieję, że brunet zaraz zejdzie po schodach, ale nic takiego się nie stało.
-Zayn wyszedł kilka godzin temu i jeszcze nie wrócił - powiedział Niall - ale zaraz powinien być.
-Dzięki - uśmiechnęłam się do blondyna.
-A tak w ogóle, jest coś do jedzenia? Bo chyba zgłodniałem.
-A czy ty kiedyś byłeś najedzony? - spytał Louis z sarkazmem i zniknął w kuchni.
Po chwili wrócił z paczką chipsów i rzucił ją Niallowi.
W końcu drzwi się otworzyły i do domu wszedł Zayn. Kiedy mnie zobaczył, nawet się nie uśmiechnął. Spiorunował mnie wzrokiem i poszedł na górę. Przez chwilę siedziałam w osłupieniu i nie wiedziałam co się dzieje. Reszta patrzyła na mnie podejrzanie.
-Pokłóciliście się? - spytał Liam.
-Nie.. ja.. nie wiem.. - zaczęłam się jąkać.
Wstałam i poszłam do jego pokoju. Zapukałam niepewnie i otworzyłam drzwi. Zayn leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit.
-Zayn.. - zaczęłam i spojrzałam na niego, ale on nawet się nie ruszył.
-Czego ty ode mnie chcesz? - dopiero po tych słowach wstał i podszedł do mnie - Nie bawią mnie twoje gierki.
-Ale jakie gierki? O czym ty mówisz do cholery? - byłam coraz bardziej zdezorientowana.
-Nie udawaj głupiej. Przejrzałem cię.
-Zaraz, chwila. Co?
-Skończ to swoje durne przedstawienie. Jesteś taka sama jak Chelsea. Niczym się nie różnicie. Chcecie sławy i niczego więcej. A ja mam tego dość! Leć do swojego chłoptasia i nie pokazuj mi się na oczy, jasne? Z nami koniec.
I zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Stałam tam jeszcze przez chwilę a z oczu poleciały mi łzy. Poczułam skurcz w żołądku i zrobiło mi się zimno. Zbiegłam po schodach trzymając się poręczy i nic nie mówiąc wybiegłam z domu. Szłam chodnikiem, który jeszcze niedawno wydawał mi się zwykły i normalny. Teraz był rozmazany i szary. Kiedy weszłam do swojego pokoju, płakałam już bez opanowania. Położyłam się na łóżku i wtuliłam głowę w poduszkę. Zerwał ze mną. Naprawdę ze mną zerwał. I to bez jakiegokolwiek powodu. Nie rozumiałam o co mu chodzi. Jeszcze wczoraj było normalnie, a dzisiaj nie chciał mnie widzieć. Nie chciał nawet powiedzieć co się stało. Potraktował mnie jak jakąś zabawkę. Z taką myślą zasnęłam.
______________________________
Weee ;d Do wakacji pozostało: 14 dni! O taaak :D
W końcu :)
Blog, który poleciłam przy ostatnim wpisie, prowadzą moje koleżanki ;)
Mi się podoba, a wy oceńcie sami ;)
Czekam na komentarze ;) ♥
fajny rozdział kiedy nasępny?
OdpowiedzUsuńSuper !! Na prawdę super ! : DD : ** zapraszamy do nas ; ))
OdpowiedzUsuń