czwartek, 2 sierpnia 2012

Epilog ♥

Trzymałam kartkę w trzęsących się dłoniach, nie mogąc uwierzyć w to, co czytam.
Nie wiem po co to piszę. Może po prostu dla wyładowania emocji. Nie prowadzę pamiętnika, więc została mi tylko ta kartka. Wszyscy myślą, że wiedzą wszystko, ale wcale tak nie jest. Sami ułożyli sobie o mnie historyjkę i się jej trzymają. A ta impreza, przez którą wszystko się posypało, wyglądała całkiem inaczej. Wszyscy się bawili, a ja siedziałem sam. Nie miałem ochoty tańczyć. Przez cały czas myślałem o Scarlett. Żałowałem, że nie mogło jej być ze mną. Bo bez niej nic nie miało sensu. Impreza była ważna. Nawet bardzo ważna. I gdyby nie to, że musiałem na niej być, z pewnością byłbym ze swoją dziewczyną. No.. byłą dziewczyną, która teraz jest z Liamem. To boli. Przeze mnie wszystko się rozsypało. Przeze mnie odeszła i straciła do mnie zaufanie. A ja nie mogę nic poradzić, bo chcę żeby była szczęśliwa. Na tamtej imprezie podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Nie znałem jej, ale i tak siedziałem sam, więc przynajmniej mogłem z kimś pogadać. Wydawała się całkiem miła. Do czasu, gdy dała mi jakieś tabletki, przekonując mnie, że po nich wszystko nabierze kolorów. Domyśliłem się, że to jakieś narkotyki. Nie chciałem ich brać. Nie jestem narkomanem i wcale mnie do tego nie ciągnie. Ale wtedy.. no cóż. Uległem. Połknąłem dwie i od razu zacząłem mieć zawroty głowy, obrazy zaczęły rozmazywać mi się przed oczami i na chwilę straciłem nad sobą kontrolę. Nie mam pojęcia, co robiłem. Nie pamiętam tego. Ocknąłem się w jakimś pokoju, a w drzwiach stała Scarlett. Na jej widok od razu skoczyłem na nogi, ale ona uciekła, więc pobiegłem za nią. Niestety na nic. Do tej pory w koszmarach widzę jej zapłakane oczy i wiem, że to moja wina. Skrzywdziłem ją. I to bardzo. A teraz nie mam szans, żeby ją odzyskać. Kocham ją. Kocham ją, jak jeszcze żadną inną dziewczynę. Jest taka prawdziwa, wspaniała i kochana. Ale już nie moja. Moje serce rozpadło się na kilkaset kawałków i nic nie jest w stanie z powrotem go poskładać. Może z biegiem czasu przyzwyczaję się do myśli, że już nigdy jej nie przytulę, nie pocałuję i nie poczuję jej bliskości, jak wtedy, gdy leżeliśmy na trawie i wpatrywaliśmy się w gwiazdy. Zostały mi wspomnienia. Najwspanialsze ze wszystkich. Może to wystarczy... Zayn xx
Przeczytałam jego słowa kilka razy i łzy stanęły mi w oczach. Narkotyk? Więc.. on wcale nie chciał mnie zdradzić. To wina tamtej dziewczyny. A ja głupia uwierzyłam, że po prostu mu się znudziłam. W tej chwili poczułam, że go kocham. Że tak naprawdę nigdy nie przestałam. Gdy byłam z Liamem, starałam się ukryć to uczucie i udało mi się to. Myślałam, że to Li był dla mnie najważniejszy. Bo był, w pewnym sensie. Kochałam go, ale bardziej jak brata. Schowałam list z powrotem do koperty i wybiegłam z pokoju. Musiałam go znaleźć. Musiałam z nim porozmawiać. Domyślałam się, gdzie może być, więc szybko zbiegłam na dół. Wszyscy spojrzeli na mnie dziwnie. No tak, widać, że mam załzawione oczy.
-Muszę gdzieś jechać - oznajmiłam - możecie pożyczyć mi rower?
-Jasne, jest w garażu - powiedział Harry - a coś się stało?
-Jeszcze nie wiem - powiedziałam i wyszłam z domu.
Wyjęłam z garażu pierwszy lepszy rower i wsiadłam na niego. Na dworze było naprawdę bardzo zimno. Końcówka listopada. Zaczęłam pedałować i pojechałam w znajomym kierunku. Byłam coraz bliżej polany, na której Zayn po raz pierwszy próbował mnie pocałować. Nie miałam pewności, że go tam znajdę, ale miałam dziwne przeczucie, że to własnie tam się ukrywa. Zbliżałam się do celu. Z daleko dostrzegłam jego sylwetkę, więc odetchnęłam z ulgą. Siedział nad brzegiem rzeki ze słuchawkami w uszach i wpatrywał się przed siebie. Zostawiłam rower i podeszłam do niego od tyłu. Nie zauważył mnie, ani nie usłyszał. Muzyka robiła swoje. Dotknęłam lekko jego ramienia, a on od razu odskoczył i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Scarlett? Co ty tu robisz?
Usiadłam obok niego bez słowa. Nie wiedziałam do końca, jak ma wyglądać ta rozmowa. Ale wiedziałam, że sporo zmieni w moim życiu.
-Muszę z tobą porozmawiać - wydusiłam w końcu.
-W porządku. O czym chcesz rozmawiać?
-O tobie, o mnie.. o nas.
-O nas? Nie rozumiem..
Wyciągnęłam z kieszeni kurtki białą kopertę i podałam mu ją. Spojrzał na nią, a potem na mnie, zupełnie zszokowany.
-Skąd.. skąd ty to masz? - spytał uciekając wzrokiem.
-Znalazłam ją całkiem przypadkiem.. Przepraszam, może nie powinnam grzebać w twoich rzeczach, ale.. eh, zresztą nieważne, to długa historia. Dlaczego?
-Co "dlaczego" ?
-Dlaczego mi nie powiedziałeś?
-A kogo to obchodziło? Wymyśliliście sobie historykę i trzymaliście się jej. Nikt nie pytał mnie jak było naprawdę. Mieliście to gdzieś - spojrzał na mnie z bólem w oczach.
-A co byś zrobił na moim miejscu? Przyszłam na tą imprezę specjalnie dla ciebie i co zobaczyłam? Jak wchodzisz do pokoju z obcą dziewczyną! Wiesz jak ja się poczułam? Jak nic nie warta zabawka, którą należy wymienić na inną, lepszą..
-Scarlett, ja..
-Co ty? To nie było fajne! Skąd mogłam wiedzieć, że... - poczułam łzy w oczach - do głowy by mi nie przyszło, że mogło stać się coś takiego! Powinieneś był mi powiedzieć!
-Chciałem! Naprawdę chciałem, ale nie chciałaś mnie słuchać! Unikałaś mnie, nie odbierałaś telefonów i kompletnie mnie olewałaś.. jak miałem ci powiedzieć?
-Nie wiem! Naprawdę nie wiem!
-Więc po o tu przyszłaś? Po co ze mną rozmawiasz? Po co do tego wracasz?
-Bo cię kocham! - za późno ugryzłam się w język.
Sama nie do końca wierzyłam, że wypowiedziałam te słowa. Spuściłam głowę i przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w milczeniu.
-Ja.. jak to? - spytał Zayn po chwili - a co z Liamem?
-Zerwaliśmy. Dzisiaj. Wszystko zaczęło się na koncercie.. na "More than this".. a później jeszcze ten list.. nie no, ja chyba zwariowałam. Nie powinnam była ci tego mówić. Nie powinnam w ogóle tu przychodzić...
Chciałam wstać, ale Zayn złapał mnie za ramię i posadził z powrotem na ziemi. Nie mogłam już nic powiedzieć, ani zaprotestować, bo zamknął mi usta długim, namiętnym pocałunkiem. Nie protestowałam i oddałam pocałunek. Poczułam jak ciarki przechodzą mi po całym ciele, a w brzuchu roi się od motyli. Tego mi brakowało. Tak bardzo tęskniłam za jego obecnością. Przerażało mnie jak bardzo.
-Więc.. kochasz mnie? - spytałam gdy się od siebie odsunęliśmy.
-Nigdy nie przestałem cię kochać.
-W takim razie jestem twoja.
-Tylko moja?
-Tylko i wyłącznie.
I znów się pocałowaliśmy. Nie musieliśmy nic mówić. Rozumieliśmy się bez słów. Tamta chwila była tak magiczna, że do dzisiaj mile ją wspominam.Wstaliśmy, wzięliśmy się za ręce i wróciliśmy do domu.

Od tamtego momentu minęło 8 miesięcy. Wszyscy zareagowali entuzjastycznie na wiadomość, że znów jesteśmy razem. No, prawie wszyscy. Przez pewien czas Liam nie mógł się z tym pogodzić, ale w końcu poznał dziewczynę, z którą teraz jest bardzo szczęśliwy. A ja cieszę się razem z nim. Jego wybranka - Danielle Peazer - jest naprawdę wspaniała. Od razu się dogadałyśmy i zaprzyjaźniłyśmy. Co do mojej przyjaźni z Liamem. Nie skończyła się. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej się pogłębiła. Traktujemy się jak rodzeństwo i jest nam z tym dobrze. Nigdy nie zapomnę tych cudownych chwil, które spędziliśmy razem. Zawsze będę mile je wspominać. Ashley i Hazza nadal są razem, bardzo szczęśliwi, choć zdarzają im się kłótnie. Ostatnio coraz częściej, ale nigdy nie trwają dłużej niż jeden dzień. Nicole przeprowadziła się z rodzicami na stałe do Londynu i jest z nami w jednej klasie. Mogłoby się wydawać, że będzie z Louisem, ale jej wybór padł na Nialla. Są ze sobą od dwóch miesięcy. I naprawdę aż miło na nich patrzeć. Są naprawdę słodką parą. Louis spotyka się z Eleanr Calder. Kolejna naprawdę świetna dziewczyna. Tworzymy jedną, wielką zgraną paczkę. Jest dobrze. Ba! Jest wspaniale. Nigdy nie myślałam, że moje życie będzie tak wyglądać. Mimo wielu wlotów i upadków jestem szczęśliwa. I mogę to powiedzieć z całą pewnością. Rodzice w końcu pogodzili się ze śmiercią Sue. Nie było to dla nich łatwe, ale udało się. Znów tworzymy szczęśliwą rodzinę. A na dodatek rodzice postanowili zrobić mi niespodziankę. Mama zaszła w ciążę i pod koniec listopada na świat ma przyjść mój mały braciszek. Wprost nie mogę się tego doczekać. Wybór imienia pozostawili mnie, więc ten mały bobasek ma mieć na imię Drake. Mój związek z Zaynem wygląda różnie. Owszem, czasami się kłócimy, ale nigdy nie trwa to długo. Przy nim czuję, że jestem bezpieczna. I wiem, że mogę być sobą.Czego chcieć więcej? Jest sobotni wieczór. Dzień wielkiej imprezy na plaży. Patrzę w roześmiane oczy Zayna i sama się śmieję. Biorę go za rękę i idziemy ku zachodzącemu słońcu.

_______________________________
THIS IS THE END! :(
Przyznam, że bardzo trudno jest mi kończyć tego bloga.
Przyzwyczaiłam się do postaci i zżyłam się z nimi.
Ale co miałam napisać - napisałam.
Dziękuję wam za wszystkie komentarze i tak dużą liczbę wyświetleń!
Nie spodziewałam się, że to opowiadanie będzie miało takie powodzenie. ♥
Jesteście najlepsi, ale chyba o tym wiecie ;)
Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić was na nowego bloga, z całkiem nowym opowiadaniem.
Zostawiajcie komentarze, polecajcie znajomym, a może uda się pobić rekord komentarzy i wyświetleń ;) 
Jeszcze raz dziękuję i wielkie całusy dla was :*
Alexiss.♥ 

Wchodźcie!! :





wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział 39

Bez słowa wpuściłam Ashley do środka i od razu poszłyśmy do mojego pokoju. Byłam bardzo ciekawa a zarazem poddenerwowana tym, o czym chciała ze mną porozmawiać. Pierwszy raz ją taką widziałam. Chodziła tam i z powrotem po całym pokoju, jakby głęboko się nad czymś zastanawiała.
-Ashley możesz mi w końcu powiedzieć o co chodzi? - spytałam po dłuższej chwili.
-O wczorajszą imprezę - powiedziała w końcu i usiadła naprzeciwko mnie w fotelu - pamiętasz coś?
-Nie bardzo.. - przyznałam.
-Uwierz mi, też byłam pijana, ale kilka rzeczy udało mi się zapamiętać.
-Na przykład?
-Na przykład twój przytulany taniec z Zaynem.
-Słucham? - nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
-Przytulaliście się do siebie jak dwa zakochane gołąbeczki! Zupełnie jakbyście byli razem.
-O czym ty mówisz? Pamiętałabym to!
-Jak widać nie bardzo. A Liam musiał na to patrzeć..
-Ale.. - urwałam nagle.
W głowie zaczęło mi coś świtać. Jeszcze nie wiedziałam do końca co to było, ale miałam dziwne wrażenie, że Ashley mówi prawdę. Bo niby po co miałaby kłamać? Usiałam na łóżku chowając twarz w dłoniach.
-Boże.. - powiedziałam - naprawdę coś takiego zrobiłam? I to na oczach Liama?
-Przykro mi kochana, ale tak. Widziałam jak na was patrzył. I uwierz mi, nie chciałabyś widzieć jego miny.
-Idiotka ze mnie..
-Nie zaprzeczę. W ogóle ostatnio cię nie rozumiem Scar.. I to twoje dziwne zachowanie na koncercie. Przez wszystkie piosenki patrzyłaś tylko na Zayna. A na "More than this" zupełnie ześwirowałaś i uciekłaś za kulisy. Możesz wytłumaczyć mi o co w tym wszystkim chodzi?
-Nie, nie mogę. Bo sama tego nie wiem - byłam coraz bardziej zdołowana.
-W takim razie nic już nie rozumiem.. - Ashley usiadła obok mnie i objęła mnie ramieniem - możesz odpowiedzieć mi na jedno, proste pytanie?
-Sądzę, że tak.
-Czy ty nadal czujesz coś do Zayna?
-Ja.. - zawahałam się - nie wiem.
-A więc jednak..
-Nie, Ashley. Ja sama nie wiem co czuję! Gubię się w tym wszystkim. Kocham Liama, ale ostatnio ciągle myślę o Zaynie. Nie wiem co się ze mną stało na koncercie. Po prostu poczułam się dziwnie.. A teraz.. To wszystko jest takie poplątane! Zayn mnie zdradził i do tej pory mnie to boli, ale..
-Ale?
-Ale teraz czuję, że mogę mu wybaczyć. Ashley, nie wiem co mam robić. Proszę, pomóż mi.
-Eh, przecież wiesz, że nie mogę. Sama musisz nad tym pomyśleć kochana. To twoje życie i twoje wybory. Musisz się po prostu nad tym zastanowić. I to dłużej niż przez 5 minut.
Naszą rozmowę przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu Ash.
-Tak? - odebrała - cześć kochanie! ... jasne... myślę, że to da się zrobić.. w porządku... w takim razie do zobaczenia.. tak, ja ciebie też.
Przerwała połączenie i schowała telefon do kieszeni.
-Dzwonił Harry - oznajmiła.
-Nietrudno się domyślić.
-Pyta, czy możemy do nich przyjść.
-Teraz? - zdziwiłam się - przecież jest po 22:00!
-Nie, nie teraz. Jutro około 12:00.
-Zaraz, a co ze szkołą?
-Scarlett, o czym ty myślisz? Przecież mamy wolne do środy! Nauczyciele jadą na szkolenie. Żyjesz?
-Ach, tak faktycznie. Zapomniałam.
-No nic, ja będę uciekać. Wpadnę jutro koło 11:00, to pójdziemy razem, zgoda?
-Jasne, będę gotowa.
Odprowadziłam ją do drzwi i jak gdyby nigdy nic wróciłam do swojego pokoju. Od razu przebrałam się w piżamę i położyłam się do ciepłego, wygodnego łóżka. Długo zastanawiałam się nad słowami Ashley. Może faktycznie miała rację. Myśli szalały mi w głowie. Od Liama do Zayna, i tak w kółko. Niczego już nie byłam pewna. Wszystko wydawało mi się dziwne, inne. Przypominałam sobie wszystkie chwile z Zaynem, a później to samo z Li. Było tego zbyt wiele. Sama nie wiedziałam, czego tak naprawdę chcę. To było dla mnie za trudne. A co do tego tańca.. Jeżeli Liam to widział, to z całą pewnością mu się to nie spodobało. Ale przecież byliśmy pijani! Ja nawet do końca tego nie pamiętam! Leżałam w łóżku i nie mogłam zasnąć. Zamknęłam oczy, ale sen nie nadchodził.
-Sue - szepnęłam - proszę, powiedz mi co mam zrobić..
Nie otrzymałam jednak odpowiedzi. To było oczywiste. W końcu udało mi się zasnąć.

Następnego dnia wstałam o 9:00. Wzięłam prysznic, umalowałam się i ubrałam się w TO. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie ulubione płatki z mlekiem. Po zjedzeniu włożyłam naczynia do zmywarki i poszłam na telewizor. Włączyłam na kanał z jakimiś kreskówkami i przez chwilę go oglądałam. W końcu przyszła Ashley. Ubrana była w TO. Zamknęłam dom i poszłyśmy do chłopaków. Przez całą drogę czułam dziwny niepokój. Bałam się rozmowy z Liamem. Ale musiałam ją przeprowadzić. Wczorajsze przemyślenia do czegoś mnie doprowadziły. W końcu dotarłyśmy na miejsce. Drzwi otworzył nam uśmiechnięty Louis i zaprosił do środka. W salonie siedział Niall i Harry. Ani śladu po Zaynie i Liamie.
-Więc, cóż to za okazja? - spytałam chłopaków.
-A tak, bez okazji. Mamy dzień wolny, więc postanowiliśmy coś zrobić. Dojdzie jeszcze Nicole - odpowiedział mi Niall.
-Miała dzisiaj wyjechać - zauważyłam.
-Tak, ale przedłuża sobie pobyt - Lou mrugnął do mnie znacząco.
Uśmiechnęłam się nic nie mówiąc.
-Więc, co robimy? Może jakiś film? - zaproponowała Ash.
-Zabawmy się we fryzjera! - krzyknął nagle Harry.
-Że co? - zdziwiłam się.
Owszem, zawsze miał szalone pomysły, ale teraz przeszedł samego siebie.
-No co? Mam ochotę uczesać Nialla. No proszę, tylko raz! - zrobił słodkie oczy.
-A kto powiedział, że ja się zgadzam? - spytał blondyn.
-No przecież ja! Proszę!
-No dobra, niech będzie. Może być zabawnie - zgodził się, na co Hazza zareagował szczęśliwym krzykiem.
W tym momencie po schodach zszedł Liam. Poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła. Podeszłam do niego i przywitałam się z nim.
-Możemy porozmawiać? - spytałam - na osobności?
Kiwnął tylko głową i poszliśmy do kuchni. Usiadłam na blacie, a on stanął naprzeciwko mnie.
-Przepraszam - zaczęłam - przepraszam za ostatnią imprezę.. naprawdę nie pamiętam tego tańca..
-Scarlett, nie musisz się tłumaczyć.
-Ale chcę! Byłam pijana, to wszystko nie tak miało wyglądać..
-Ale ja to rozumiem!
-Naprawdę? - spojrzałam mu prosto w oczy, ale nic w nich nie dostrzegłam.
-Przyznam, nie było fajnie na was patrzeć..
-Przepraszam..
-Nie musisz mnie przepraszać..
Zapadło krótkie milczenie.
-Nie musimy dalej tego ciągnąć - powiedział po chwili.
-Że co?
-Kochasz jego, a nie mnie.
-Liam o czym ty mówisz?
-Scarlett, przecież ja to widzę! Widzę jak na niego patrzysz. Każde twoje spojrzenie mówi to samo. Tęsknisz za nim i mimo wszystko nadal go kochasz.
-Ja..
-Nie potrafisz temu zaprzeczyć, przyznaj. Kocham cię i naprawdę bardzo mi na tobie zależy. Ale nie mogę patrzeć jak się męczysz.
-Ja wcale się nie męczę! - próbowałam zaprzeczać, ale gdzieś głęboko w środku wiedziałam, że ma rację - nie chcę cię stracić..
-Nie stracisz mnie, obiecuję. Ale.. może nie jest nam pisane być razem..
-Więc.. to koniec? Tak po prostu? Wracamy do przyjaźni?
-Myślę, że tak będzie najlepiej. Dla nas obojga. A przynajmniej dla ciebie.
-W porządku..
Zeszłam z blatu i mocno się do niego przytuliłam. Wiedziałam, że będzie mi brakowało wspólnych chwil. Teraz musiałam zastanowić się co dalej. Spojrzałam w czekoladowe oczy Liama i go pocałowałam. Nie stawiał oporu, od razu oddał pocałunek. W końcu odsunęliśmy się od siebie i wróciliśmy do reszty. Harry stał z grzebieniem nad Niallem i zastanawiał się, co robić, a Louis z Ashley stali obok i przypatrywali się temu z uśmiechem. Uśmiechnęłam się mimo wszystko i podeszłam do Ash. Posłałam jej smutne spojrzenie i już wiedziałam, że wie o co chodzi. Uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.
-Mam pomysł! - krzyknął Lou - jak Hazza skończy z Niallerem, to zajmiemy się jego fryzurką!
-Co? Nie! Nie ma mowy! - krzyknął z udawanym przerażeniem - Nie dotkniecie moich włosów!
-Oh, ależ dlaczego nie? Ładnie by ci było w prostych.. - droczył się z nim Niall.
-Ani mi się waż! Po ostatnim razie do tej pory mam koszmary, że goni mnie wielka prostownica!
Zaśmiałam się pod nosem. Wyobraziłam sobie Hazzę uciekającego przed ogromną prostownicą i po prostu nie mogłam powstrzymać śmiechu. Ashley, Liam i Lou chyba mieli ten sam problem. W końcu się uspokoili i Harry zaczął czesać Nialla.
-Będzie mi potrzebny lakier do włosów - stwierdził po chwili.
-Nie wiem czy znajdziemy w tym domu lakier - powiedział Liam.
-Oczywiście, że znajdziemy! - krzyknął Louis - choćby w pokoju Zayna.. Przecież codziennie przez godzinę układa sobie włosy! Musi mieć lakier.
-To fakt - przyznał Niall.
-Pójdę go poszukać - zaproponowałam i poszłam na górę nie czekając na odpowiedź.
Musiałam choć na chwilę stamtąd uciec. Musiałam zostać sama. Niekoniecznie w pokoju Zayna, ale skoro musiałam.. Dopiero teraz zauważyłam, że do tej pory go nie widziałam. Więc zapewne nie było go w domu. Mimo to i tak zapukałam do drzwi, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Zaczęłam przeszukiwać jego pokój, choć dziwnie się czułam grzebiąc w jego rzeczach. Minęło kilkanaście minut, a ja nadal nie mogłam znaleźć tego, czego szukałam. Wątpiłam, żeby trzymał lakier do włosów w biurku, ale otworzyłam po kolei wszystkie szuflady i przeszukałam je. Bez skutku. Nagle zauważyłam małą, białą kopertę, która musiała wypaść podczas przeszukiwań. Wzięłam ją do ręki i przyjrzałam się jej. Nie była podpisana, ani nawet zaklejona. W środku znajdowała się złożona kartka. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, czy powinnam ją otworzyć. Walczyłam ze sobą, ale w końcu ciekawość zwyciężyła. Zaczęłam czytać..

_________________________
Koniec rozdziału 39 :) 
Następny postaram się dodać szybko, choć nie mogę nic obiecać. ;) 
Małe problemy z internetem.. 
Jak wam się podoba? 
Piszcie! Zostawiajcie komentarze! Proszę was!
Czytasz --> Skomentuj! ♥ 
Chcę wiedzieć, co myślicie ; ) 
Więc CZEKAM : ) 


sobota, 28 lipca 2012

Rozdział 38

Kiedy wyszłam spod prysznica, miałam jeszcze sporo czasu. Włączyłam telewizor na programie muzycznym. Leciała piosenka "Summer Paradise". Pogłośniłam na prawie cały regulator i zaczęłam śpiewać. Cause I remember every sunset, I remember every word you said and We were never gonna say goodbye, singin' la da da da da. Byłam sama w domu, więc mogłam się wygłupiać do woli. Następną piosenką było "Dance again". Zostawiłam włączony telewizor, zwiększyłam głośność i poszłam na górę. Otworzyłam drzwi, żeby lepiej słyszeć i zajęłam się układaniem włosów. Później przyszedł czas na makijaż i ubranie się. Na koniec spryskałam się perfumami i wróciłam na dół. Właśnie zaczynała się piosenka "One thing". Mała rozgrzewka przed koncertem. Prześpiewałam ją całą, przypominając sobie tekst i tańcząc jak wariatka. Może nie powinnam, w końcu miałam żałobę. Ale skoro Sue prosiła mnie o imprezowanie, postanowiłam jej posłuchać. W końcu usłyszałam dźwięk klaksonu. Wyłączyłam telewizor, zarzuciłam na siebie płaszcz i wyszłam z domu. W samochodzie czekała już Ashley. Przywitałam się z nią i podałam kierowcy adres Nicole. Po kilku minutach zaparkowaliśmy pod domem jej koleżanki. Stała przy furtce i chyba zamarzała. Gdy tylko zobaczyła samochód, szybko do nas podbiegła i w trybie expres wsiadła do środka.
-Fajnie, że już jesteście - powiedziała - jeszcze chwila a zamieniłabym się w sopel lodu.
Uśmiechnęłyśmy się tylko i przez całą drogę plotkowałyśmy. Kiedy dotarłyśmy na miejsce, pod aulą stała cała masa osób. Koncert rzeczywiście był "mały". Ochroniarz wprowadził nas tylnym wejściem i w końcu znalazłyśmy się za kulisami. Chłopaki od razu nas zauważyli i podeszli do nas.
-Heej - przywitałam się z Liamem i pocałowałam go - i jak tam?
-Wszystko świetnie - uśmiechnął się do mnie - macie miejsca pod sceną. Przez barierkami, więc jak chcecie to możecie być tam, lub zostać tu i obserwować nas od tyłu.
-Kuszące, ale.. - spojrzałam na dziewczyny - zamierzamy się dobrze bawić, więc chyba pójdziemy przed scenę.
-Dokładnie - poparła mnie Ashley wtulona w Hazzę - będziemy mogły was obserwować panowie.
-No cóż.. jest na co patrzeć - powiedział Lou i się wyszczerzył - a tak w ogóle to gdzie moje marchewki?!
-Nie chcę cię martwić - powiedział do niego Zayn - ale Niall był głodny..
-Głodny? Ooo.. to po moich marchewkach - zrobił smutną minę - Niall! Niall, gdzie jesteś ?! Horan, jak cię znajdę to po tobie!
Zaczął krzyczeć i oddalił się od nas, a my zaczęliśmy się śmiać. Mimowolnie zerknęłam na Zayna i nasze spojrzenia się spotkały. Posłałam mu lekki uśmiech a on odwzajemnił gest. Po kilkunastu minutach Lou wrócił z Niallerem.
-Masz mi je oddać! - krzyczał do niego Lou.
-Jeszcze dwie zostały w lodówce - oznajmił mu blondyn i Louis znów gdzieś pobiegł.
Po chwili wrócił z marchewką w ręce.
-To jest to - powiedział i ugryzł kawałek.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-A tak w ogóle Niall, to gdzie ty byłeś? - spytał go Liam.
-Aa.. robilem twitcama. Trwał tylko 6 minut, bo Lou wpadł i zaczął coś krzyczeć. Ale mniejsza o to, ważne że był.
-Chłopaki została minuta! - usłyszałyśmy czyjś głos.
Cała piątka wzięła mikrofony do ręki, a my pożegnałyśmy się z nimi i pobiegłyśmy pod scenę. Już po chwili wbiegli na scenę śpiewając "Na na na". Wszyscy zaczęli krzyczeć i śpiewać razem z nimi, więc zrobiłyśmy to samo. Kolejną piosenką było "I want". Miałyśmy sporo miejsca, więc zaczęłyśmy tańczyć, śpiewać i się wygłupiać. Brakowało mi takich chwil. I to bardzo. Bawiłyśmy się naprawdę świetnie. Ale przyszła kolej na piosenkę "More than this". Humor od razu mi się pogorszył. Tylko i wyłącznie przez tekst. Wyłapałam spojrzenie Zayna. Przez całą solówkę Hazzy patrzył prosto na mnie, a ja (nie wiem czemu) patrzyłam na niego. I to przez całą piosenkę. "Cause I can love you more than this" - brzmiało w mojej głowie.
A potem już tylko "I never had the words to say, but now I'm asking you to stay for a little while inside my arms. And as you close your eyes tonight, I pray that you will see the light, thats shining form the stars above.." Poczułam dziwne uczucie w sercu. Niewytłumaczalny ból. Jakby moje uczucia, które tak bardzo starałam się ukryć, skumulowały się i uderzyły we mnie pełną mocą. Na piosenkach "Moments" "Same mistakes" i "Gotta be you" czułam się już tylko gorzej. Co się ze mną dzieje?! - pytałam siebie w myślach, ale kompletnie nie znałam odpowiedzi. Dziewczyny chyba zauważyły, że coś się dzieje, bo przypatrywały mi się z zaciekawieniem i troską.
-Hej, wszystko w porządku? - spytała Nicole.
-Nie jestem pewna..
-Coś się stało?
-Jeszcze nie.
-Jeszcze..? - Ashley spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Ech, sama nie wiem.
Przez resztę koncertu mój wzrok ciągle uciekał w kierunku Zayna. I nie mogłam nic na to poradzić. Próbowałam zająć czymś myśli, ale nie za bardzo mi to wyszło. Chciałam się opanować. Naprawdę chciałam. Ale nie miałam pojęcia, co się ze mną działo. Przeprosiłam dziewczyny i pobiegłam do łazienki za kulisy. Chłopaki akurat schodzili ze sceny, żeby się przebrać. Na szczęście mnie nie zauważyli. Weszłam do łazienki i stanęłam przed lustrem. Chciałam ochlapać twarz zimną wodą, ale przypomniałam sobie o makijażu. Próbowałam się uspokoić. Tylko czemu? Sama nie wiedziałam, co się ze mną działo. Zupełnie nagle i niespodziewanie poczułam, że coś jest nie tak. Że coś jest nie na miejscu. Otrząsnęłam się z tego wszystkiego i z przyklejonym uśmiechem wróciłam do dziewczyn.
-Już okej? - spytała Ashley.
-Tak, przepraszam. Nagły nawał wspomnień. Ale już w porządku.
Uśmiechnęły się do mnie i wróciłyśmy do zabawy. Znów zaczęłyśmy tańczyć i na chwilę zapomniałam o wszystkim.
W końcu koncert dobiegł końca. Zmęczone poszłyśmy za kulisy i pogratulowałyśmy chłopakom świetnego występu.
-To teraz czas na after party! - stwierdził Harry na co reszta wybuchnęła entuzjastycznym krzykiem.
-W takim razie bawcie się dobrze - powiedziała Nicole cicho.
-A ty co? Nie idziesz? - spytał ją Louis.
-No.. ja.. nie wiem czy powinnam..
-Jasne, że powinnaś! - powiedział do niej Niall - my zawsze rozkręcamy najlepsze imprezy.
-No ba, jaki skromniś - prychnęłam.
-A co? Nie mam racji?
-Oj no dobra, masz. Więc jak? Idziemy czy będziemy tu tak stać?
-A nie rozdajecie dzisiaj jakichś autografów czy coś? - spytała Ashley.
-Dzisiaj nie. Możemy bawić się całą noc!
-Oh yeah! DJ Malik gotowy do drogi! - krzyknął Zayn i założył sobie czapkę na głowę.
-Ta.. dzisiaj ty rozkręcasz imprezę Zayn - powiedział do niego Liam - więc nudzić to się nie będziemy.
-Nie pozwolę na to!
W końcu poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do najbliższego clubu. Nie było w nim zbyt wielu osób, więc impreza rozkręciła się od razu, gdy Zayn podszedł do konsoli. Zamówiliśmy sobie jedne z najmocniejszych drinków i usiedliśmy przy stoliku. Już po godzinie czułam, że wkrótce urwie mi się film. Chłopaki też za dobrze nie wyglądali. Louis i Nicole zaszyli się w kącie, Niall się obżerał, Hazza z Ashley tańczyli erotyczny taniec na środku parkietu, Zayn był za konsolą, a ja siedziałam wtulona w Liama. I nadal miałam to dziwne uczucie, że coś jest nie tak. Do stolika podszedł Harry z Louisem. Nicole i Ashley zjawiły się zaraz za nimi.
-Chcieliśmy wam oznajmić.. - zaczął Hazza.
-Że się pobieramy! - skończył za niego Lou.
-Co? Nie! To nie tak! Lou zepsułeś moment!
-To w końcu się nie pobieramy?
-Nie dostałem od ciebie pierścionka!
-Nie? Wybacz, mój błąd! - Louis wziął ze stołu nakrętkę od tymbarka i próbował wcisnąć ją Hazzie na palec.
-No więc wyjdziesz za mnie?
-Och Louis! Marzyłem o tym od dawna! Ale ja mam dziewczynę..
-Trudno! A więc będzie to miłość zakazana!
-Jesteś na to gotowy?
-Dla ciebie wszystko!
-Dobra dobra. Zaręczyny zaręczynami. Ale gdzie jest Niall? - powiedziałam.
-O tu.. - Hazza wskazał puste miejsce - ej, przed chwilą tu był.
Po tych słowach Niall podszedł do stolika.
-Ej, czy ja mam dziewczynę? - spytał.
-Jak możesz tego nie wiedzieć?! - spytała Nicole.
-Bo jakaś laska twierdzi, że mnie kocha i że jesteśmy małżeństwem! Chryste, nie pamiętam własnego ślubu!
-Ej, ten pies się na mnie dziwnie patrzy! - krzyknął Zayn, który właśnie odszedł od konsoli i znalazł się koło nas.
-Zayn, co ty pierdolisz? Jaki pies? - spytałam go.
-No jak to jaki! Tamten! - wskazał palcem na ścianę za nami, na której był wywieszony obraz małego pieska - perfidnie się na mnie gapi!
-Uważaj, bo cię zgwałci - prychnął Lou.
-Naprawdę może?! - przeraził się.
-Bardzo możliwe.. I urodzisz małe szczeniaki! - krzyknął Harry - Zayn proszę, chcę zostać wujkiem! Proszę, proszę, proszę!
Wypiliśmy jeszcze kilka drinków. Obrazy zaczęły rozmazywać mi się przed oczami.
-Chcę zatańczyć - oznajmiłam i wstałam od stolika - już. Ktoś chętny?
-Zobaczmy jak sobie radzisz! - powiedział Zayn i wyciągnął mnie na parkiet.
Przez trzy piosenki tańczyliśmy normalnie. Po prostu się wygłupialiśmy i nie zwracaliśmy na nic uwagi. Ale na moje nieszczęście nadszedł czas na wolny kawałek. Spojrzałam na Zayna niepewnie, ale byłam tak pijana, że miałam wszystko gdzieś. Wtuliłam się w niego i kołysaliśmy się w rytm spokojnej melodii. Po skończonej piosence wróciliśmy do reszty. Wypiliśmy jeszcze trochę i nawet nie zauważyliśmy kiedy impreza dobiegła końca. Nie pamiętałam nawet drogi do samochodu. Byłam tak pijana, że urwał mi się film. Nie miałam pojęcia, jakim cudem znalazłam się w domu. Ale gdy tylko weszłam do swojego pokoju, padłam na łóżko i zasnęłam..

Obudziłam się naprawdę późno, ale na szczęście była sobota, więc miałam trochę luzu. Rodziców nadal nie było. Zostawili wiadomość na sekretarce, że wrócą wieczorem. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do kuchni nalać sobie szklankę wody. Miałam naprawdę niezłego kaca i wielką dziurę w pamięci. Wzięłam tabletki na ból głowy i wróciłam do pokoju. Zegar wybijał godzinę 15:00. Zasłałam łóżko, wzięłam prysznic i ubrałam się. Makijaż na razie sobie darowałam. Postanowiłam trochę poczytać, więc wzięłam "Igrzyska Śmierci", usiadłam na parapecie i zagłębiłam się w lekturze. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobił się wieczór i wrócili rodzice. Zamknęłam książkę i zeszłam na dół. W kuchni zastałam tylko tatę.
-Hej - przywitałam się z nim - jak było u cioci?
-W porządku. To był naprawdę długi dzień.
-Nie tylko dla ciebie. A co z mamą? Gdzie ona jest?
-Powiedziała, że idzie się położyć. Ale wątpię, żeby spała.
-Lepiej sprawdzę co u niej.
Ojciec kiwnął lekko głową. Wyszłam z kuchni i wróciłam na górę. Po drodze do sypialni rodziców zauważyłam, że w pokoju Sue świeci się światło. Podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam. Mama siedziała na łóżku i tuliła do siebie jedną z ulubionych sukienek Sue.
-Mamo.. - powiedziałam cicho i podeszłam do niej.
Dopiero wtedy zauważyłam, że płacze.
-Chcę ją z powrotem - powiedziała przez łzy - chcę, żeby wróciła.
-Przecież wiesz, że to niemożliwe.
-Wiem. Ale chcę żeby tu była.
-Mamo, zamartwianie się nic nie zmieni! Nie rozumiesz? Życie toczy się dalej. Rozumiem, że nie jest ci łatwo. Uwierz, mi też nie i tacie z pewnością też! Ale nie możemy zatrzymać się w tym jednym momencie i żyć tą chwilą, która minęła. Przecież Sue ciągle tu jest. W naszych sercach i wspomnieniach! I na pewno nie chciałaby patrzeć, jak płaczesz.
Mama nic nie powiedziała, więc przytuliłam się do niej mocno i opowiedziałam jej mój sen.
-Nie możemy tak żyć - kontynuowałam - zamknijmy ten rozdział.
-Masz rację - powiedziała w końcu - musimy żyć dalej. Bez względu na wszystko.
-Cieszę się, że mnie rozumiesz. Masz jeszcze mnie! I oczywiście tatę. Jakoś damy sobie radę, zobaczysz. Dopóki jesteśmy razem, wszystko będzie szło po naszej myśli.
-Dziękuję Scarlett - powiedziała i ucałowała mnie w czoło - dziękuję, że otworzyłaś mi oczy. Kocham cię córeczko.
-Ja ciebie również.
Przytuliłyśmy się do siebie. Pierwszy raz od dawna poczułam nić, która łączyła mnie z mamą. Kiedyś została zerwana, ale w końcu ją naprawiłyśmy. Wspólnie wyszłyśmy z pokoju Sue i zgasiłyśmy światło. Już chciałam wchodzić do swojego pokoju, ale usłyszałam dzwonek do drzwi. Pobiegłam je otworzyć. W progu stała Ashley z grobową miną.
-Musimy pogadać - powiedziała ostro..

______________________________
I kolejny rozdział ; ) 
Dziękuję wam za głosowanie w ankiecie. 
W końcu wiem jak zakończyć tego bloga ;) 
Jesteście najlepsi! I cieszę się, że tu wpadacie ;) 
Czekam na wasze komentarze! ♥

A na koniec blogi, które są warte przeczytania! ♥ 

środa, 25 lipca 2012

Rozdział 37

Znalazłam się w jakimś pomieszczeniu. Rozglądałam się, ale oprócz mnie nie było w nim nikogo. Zauważyłam drzwi. Podeszłam do nich i wyszłam za zewnątrz. Przynajmniej wydawało mi się, że gdzieś wyjdę. Znalazłam się w kolejnym pomieszczeniu. Większym i bardziej przestronnym. I znów kolejne drzwi, przez które wyszłam. A za nimi znów jakiś pokój. I tak 10 razy. Aż w końcu znalazłam się w jakimś ogrodzie. Nie, nie w jakimś ogrodzie. To był mój ogród, w którym tak kochałam przesiadywać gdy byłam mała. Wolverhampton. Wszędzie było pusto i cicho. Dopiero po chwili dostrzegłam postać siedzącą na huśtawce. Mała dziewczynka w białej sukience, siedząca tyłem do mnie. Ale gdy odwróciła się w moją stronę, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Ta twarz, ten uśmiech, te oczy..
-Sue...? - szepnęłam i szerzej otworzyłam oczy.
Nie dostałam odpowiedzi. Niby-Sue podeszła do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy i spokojem w oczach.
-A kogo się spodziewałaś? - spytała po chwili.
-Nie wiem.. ale.. co ty.. dlaczego..
-Scarlett, przestań się jąkać! Przecież to twój sen!
-W porządku, już dobrze.
-A teraz mnie przytul.
Zrobiłam to, o co mnie prosiła. Kucnęłam i przytuliłam ją najmocniej jak potrafiłam. Poczułam łzy na policzkach. Takiej chwili miałam już nigdy nie przeżyć. A jednak.. Poszłyśmy na drewnianą huśtawkę i obie na niej usiadłyśmy.
-Nie jestem tu bez powodu - powiedziała Sue - muszę ci coś powiedzieć.
-Nie rozumiem.. przecież to mój sen!
-Inaczej nie mogłam do ciebie przyjść! Przecież na ziemi już nie istnieję.
-Istniejesz - powiedziałam twardo - i zawszę będziesz istnieć. Bez względu na wszystko.
-To miłe, że tak uważasz, ale..
-Nie ma żadnego "ale" Sue. Jesteś i zawsze będziesz moją młodszą siostrą.
-A ty najlepszą starszą siostrą na świecie.
-Sue.. Przepraszam cię..
-Ale za co ? - zdziwiła się.
-Za to, że ostatnio nie miałam dla ciebie czasu.. że rzadko cię odwiedzałam.. że nie dotrzymałam obietnicy, że wszystko będzie w porządku..
-Scarlett, ty nie masz mnie za co przepraszać! Spełniłaś moje największe marzenie! Spotkałam chłopaków, moich idoli! Sprawiłaś, że moje życie w szpitalu nie było takie okropne! Nie obwiniaj się o moją śmierć. Moje serce po prostu nie wytrzymało. A teraz.. jest mi lepiej. Tęsknię za wami, naprawdę. Ale tak musiało być. Sama dobrze o tym wiesz.
-Ale przecież..
-Nie Scarlett. Nie zaprzeczaj. Jesteśmy w twoim śnie, a ja muszę ci coś powiedzieć.
-W takim razie słucham.
-Wiem, że po mojej śmierci cała rodzina rozpacza.. wiem, co dzieje się z rodzicami. Wiem, jak wygląda wasze życie. I nie chcę, żeby tak było. Chcę żebyście cieszyli się życiem! Chcę, żebyście zobaczyli, jakie ono jest piękne! Rozglądnij się dookoła, jaki świat jest cudowny. Będę z wami w każdym powiewie wiatru. Nie będziecie mnie widzieć, ale będziecie czuć moją obecność. Nie rezygnuj z imprezowania. Jesteś nastolatką, to ci jest potrzebne! Ja nie mogłam chodzić na imprezy, więc ty baw się za nas obie. Proszę cię, zrób to dla mnie. Wspominaj mnie. Wspominaj nasze wspólne chwile, ale nie załamuj się, że mnie nie ma. Bo jeszcze się spotkamy. W niebie.
-Sue..
-Scarlett, proszę. Nie chcę, żeby nasza rodzina skończyła jak wszystkie inne. Depresje i tak dalej. Zrób to dla mnie. Proszę..
-Dobrze - zgodziłam się.
-Obiecaj, że zrobisz wszystko co w twojej mocy, żeby uratować naszą rodzinę.
-Obiecuję Sue. A czy.. rodziców też odwiedzisz?
-Jeżeli mi się uda. Nie zawsze wychodzi. A teraz muszę już iść. Mój czas się skończył.
-Co? Nie! Nie odchodź!
-Przecież wiesz, że muszę. Taka kolej rzeczy.
Przytuliła się do mnie mocno, a ja ucałowałam ją w czoło.
-Żegnaj Sue. Nigdy o tobie nie zapomnę.
-Ja o tobie również. I do zobaczenia! Pamiętaj o obietnicy!
-Pamiętam!
I rozpłynęła się. Zupełnie, jakby zniknęła we mgle.
I właśnie wtedy się obudziłam. Znów znalazłam się w swoim pokoju w Londynie. Życie znów było takie samo. Musiałam iść do szkoły. Miałam naprawdę wielkie zaległości i groziło mi powtarzanie klasy. Ubrałam się, spakowałam plecak, zrobiłam makijaż i zeszłam na dół. Rodzice siedzieli w kuchni. Pożegnałam się z nimi i wyszłam z domu. Do szkoły szłam sama, a nie jak zwykle z Ash. Przez całą drogę myślałam o swoim śnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy doszłam do szkolnego budynku. Do lekcji zostało jeszcze 20 minut. Pierwszy raz byłam w szkole tak wcześnie. Poszłam do swojej szafki i wyciągnęłam podręczniki na pierwszą lekcję. Poszłam pod salę, usiadłam na ławce i otworzyłam podręcznik do biologii. Zamierzałam zgłosić się do odpowiedzi, bo biologia zawsze dobrze mi szła. Zatopiłam się w lekturze, gdy nagle ktoś nade mną stanął. Oczywiście Ashley.
-Dziewczyno! - powiedziała - nie łaska była zadzwonić, albo chociaż napisać? I w ogóle jak dobrze cię widzieć!
Przytuliłyśmy się i Ashley usiadła koło mnie.
-Dawno cię tu nie było - powiedziała.
-Tak.. i dlatego nie mogłam dłużej ciągnąć tej laby. Chcę w końcu skończyć szkołę. Nie mogę zawalić ostatniej klasy.
-Prawidłowo. Widzę, że uczysz się na test z biologii.
-Test?! Jaki test do cholery?! - przeraziłam się.
-Dzisiejszy. Nie wiesz?
-Hmm, zastanówmy się. Ciekawe kto miałby mi powiedzieć!
-No sorry, nie wiedziałam, że będziesz w szkole.
-Okej, okej.. jakoś dam radę. Wystarczy mi 3..
-Poradzisz sobie. A tak w ogóle to.. jak się czujesz?
-O dziwo dobrze.. Nawet bardzo dobrze. Miałam bardzo ciekawy sen..
Opowiedziałam jej go od początku do końca.
-Ciekawy, naprawdę - powiedziała, gdy skończyłam.
Ale nie zdążyła dodać niczego więcej, bo rozległ się dzwonek na lekcję. Tego dnia każda lekcja wyglądała tak samo. Umawiałam się z nauczycielami na zaległe testy i prace domowe. Na kilku zgłosiłam się nawet do odpowiedzi. Dzień minął naprawdę szybko. Po ostatniej lekcji przy mojej szafce zastałam Liama. Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok. Podbiegłam do niego i pocałowałam na powitanie.
-A co ty tu robisz?
-Słyszałem, że jesteś w szkole, więc ta-da! Przyszedłem cię odwiedzić.
-Och, jak miło. A ty nie powinieneś być w swojej szkole?
-Już nie. Polonistka zachorowała i nie mieliśmy dwóch ostatnich lekcji.
-Takim to dobrze.
-Widzę, że humor ci się poprawił.
-I to znacznie.
-W takim razie się cieszę. Czy pozwolisz, że odwiozę cię do domu?
-Będę zaszczycona.
Uśmiechnął się do mnie i lekko pocałował w usta. Wziął mnie za rękę i razem wyszliśmy ze szkoły. Na parkingu stał zaparkowany jego samochód. Gdy do niego szliśmy, wyłapałam sporo zazdrosnych spojrzeń.
-Patrz! Ona chodzi z pedałem! - usłyszałam za sobą krzyk a potem głośne śmiechy.
Nie trudno było się domyślić, kto wypowiedział te słowa. Flynn Jameson - największy szkolny żartowniś, a przy tym kompletny palant. Zatrzymałam się w pół kroku, zamknęłam oczy i zacisnęłam usta.
-Nie warto - usłyszałam głos Liama, ale go zignorowałam.
Wyrwałam się i szybkim krokiem podeszłam do śmiejącej się grupki. Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, przywaliłam Flynnowi prosto w twarz. Aż biedaczek zatoczył się do tyłu. Rozległo się głośne "uuu".
-Co ty kurwa robisz?! - wrzasnął na mnie.
-Należało ci się - syknęłam - nie życzę sobie takich komentarzy pojebie.
-Bo co mi niby zrobisz? - parsknął.
-No cóż. Jak widać właśnie uderzyła cię dziewczyna. Nie masz się czym chwalić, co? Biedaczek.
-Pierdol się.
-Jeszcze raz usłyszę jakikolwiek komentarz z twoich ust to..
-To co? Myślisz, że się ciebie boję? - zaczął się śmiać.
-Mnie? Ależ skąd. Tylko, że wiesz. Mój chłopak jest sławny. I ma kumpli. Bardzo dużo kumpli. W dodatku ty nie dorastasz mu do pięt przychlaście.Wyglądasz, jakby urodził się orangutan.
-Nie przeginaj..
-Ha! Myślisz, że jesteś śmieszny? Ja też potrafię. Pamiętasz jak rok temu, wydarzył się pewny incydent z twoimi różowymi gaciami?
-O czym ty... - przerwał w połowie zdania.
-Myślałeś, że nikt tego nie widzi, co? Jak na biwaku, w swoim domku paradowałeś w różowych gaciach udając, że jesteś na wybiegu. Na całe szczęście akurat wtedy razem z Ashley tamtędy przechodziłyśmy. I powstał naprawdę ciekawy filmik.
-Żartujesz - syknął - ty suko!
-Nie pozwalaj sobie - warknął Liam, który nagle znalazł się obok mnie.
Od Flynna był wyższy o co najmniej 20 cm.
-Jeszcze raz powiesz choć jedno złe słowo, na kogokolwiek z One Direction, ten filmik pojawi się w internecie. I w mediach. A wtedy nie będziesz miał życia.
Cała grupka zaczęła się śmiać. Flynn zrobił się cały czerwony ze wstydu.
-A na dowód proszę bardzo - wysłałam mu filmik na telefon - to ty się pierdol Jameson. I wiedz, że mam nad tobą przewagę.
Nie powiedziałam nic więcej. Wzięłam Liama za rękę i ruszyliśmy w kierunku samochodu. Do tej pory słyszałam głośne śmiechy i komentarze jego "kolegów". Wsiadłam do auta i zapięłam pas. Miałam dość wraże jak na jeden dzień.  Dziękowałam sobie, że mimo wszystko nie usunęłam tego filmiku.
-Byłaś świetna - powiedział Li, gdy zaparkowaliśmy pod moim domem.
-Nie pozwolę, żeby ktokolwiek obrażał ciebie lub innego członka One Direction. Nie mają do tego prawa. I kropka.
-Jesteś niesamowita - pocałował mnie w policzek - nie każdego byłoby stać na takie coś.
-Mnie owszem.
-Słuchaj, gramy dzisiaj koncert w Londynie. Co prawda mały, ale nie chciałabyś przyjść?
-Z wielką chęcią! Już dawno nie słyszałam jak śpiewacie.
-Świetnie! Tobias przyjedzie po ciebie o 20. Po drodze zgarnie jeszcze Ashley, co ty na to ?
-Wspaniale, ale.. - nagle sobie o czymś przypomniałam - Nicole jest w Londynie.. nie dałoby się jeszcze jej wcisnąć?
-Nie widzę problemu!
-Kochany jesteś.
-No przecież wiem.
Zaśmiałam się i pocałowałam go na pożegnanie. Od razu zadzwoniłam do Nicole. Tak jak się spodziewałam, zareagowała bardzo entuzjastycznie. Weszłam do domu i od razu poszłam do swojego pokoju, poszukać czegoś odpowiedniego. Rodziców nie było w domu. Zastanawiałam się gdzie mogą być, ale przypomniałam sobie, że mieli jechać do cioci Charlotte i mieli wrócić jutro. Przetrząsnęłam całą szafę i w końcu wybrałam odpowiedni zestaw. Zaczęłam się przygotowywać..

____________________________
I jest kolejny rozdział ;) 
Cieszę się, że wchodzicie na Eternity in an Hour ♥
To dla mnie naprawdę dużo znaczy ;) Jutro pojawi się rozdział 1 ; ) 
Dziękuję za wszystkie komentarze i czekam na następne!
To, że komentujecie moje rozdziały naprawdę wiele dla mnie znaczy.
Zostawcie po sobie ślad Directioners .! < 3 

wtorek, 24 lipca 2012

Nowy bloog! ♥

Zapraszam na nowego bloga! ♥


Eternity in an Hour . ♥

Abigail jest zwyczajną dziewczyną, zupełnie nie wyróżniająca się z szarego tłumu zwykłych ludzi. Razem z przyjaciółką - Britney - nagrywają filmiki, na których Abbie śpiewa różne covery i własne kompozycje. Nigdy jednak nie pokazuje na nich swojej twarzy i podpisuje się jako 'bezimienna'. Mają naprawdę bardzo dużo pozytywnych komentarzy i wyświetleń, jednak obiecują sobie, że nigdy się nie zdradzą. Do czasu gdy Zayn - jeden z członków popularnego zespołu One Direction - odkrywa wielki talent Abbie i wysyła jej wiadomość. Stara się za wszelką cenę ją odnaleźć. Pomaga mu przy tym reszta zespołu i (oczywiście) media. Czy Abigail się ujawni? Czy zdoła spotkać się z chłopakiem? Czy będzie chciała zmienić całe swoje życie? 

Dowiedz się tego! Wejdź na Eternity in an Hour .



Zapraszam! Jest już prolog :)

poniedziałek, 23 lipca 2012

Rozdział 36

Słyszałem pukanie do drzwi swojego pokoju, ale nie otwierałem. Bo po co? Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. Chciałem po prostu zostać sam. Czy to aż tak wiele? Podkręciłem głośność muzyki i zamknąłem się w swoim świecie. Czy cokolwiek jeszcze mogło być dobrze? Bo co to za życie, gdy nie masz serca? Scarlett była moim. No właśnie - była. Teraz jest z Liamem i zapewne jest z nim szczęśliwsza, niż ze mną. On w przeciwieństwie do mnie nigdy jej nie zawiódł. A ja głupi pozwoliłem jej odejść. Ta impreza zmieniła całe moje życie. Tamta dziewczyna, której wyglądu nawet nie pamiętam. Ta historia potoczyła się inaczej, niż wszyscy myśleli. Ale po co ktoś miałby mnie słuchać? Wszyscy myślą, że to było tak: Brakowało mi towarzystwa to znalazłem sobie jakąś dziewczynę i poszedłem się z nią 'zabawić' . Wyciągnąłem z biurka kartkę papieru i wziąłem do ręki długopis. Skoro nikt nie chciał mnie słuchać, to postanowiłem napisać to sam dla siebie. I nikomu nie pokazać. Zacząłem pisać..

(3 dni później...)
 [Scarlett]


Nadszedł dzień pogrzebu. Już od rana w domu panował wielki chaos. Z Wolverhampton przyjechała babcia i siostra mamy, którą pierwszy raz w życiu widziałam na oczy. Wszyscy byli dziwnie spokojni i cisi. Babcia i 'ciocia' Charlotte przygotowywały przekąski i napoje na stypę po pogrzebie. Mama ciągle nie wychodziła ze swojego pokoju a ojciec załatwiał ostatnie sprawy związane z dzisiejszym dniem. Ja natomiast robiłam wszystko, byle tylko nie myśleć o tym, co czekało mnie za kilka godzin. Ostatnie pożegnanie. Ostatnia droga. Przez ostatnie 3 dni nie robiłam nic innego, jak pomaganie ojcu przy organizacji pogrzebu. Telefony z kondolencjami nie miały końca a ja miałam już dość wysłuchiwania tych całych "wszystko będzie dobrze", "dacie sobie radę" , "jesteśmy z wami" itd itd. W końcu poszłam do swojego pokoju i ubrałam swoją najlepszą czarną sukienkę przed kolano, czarne szpilki i ciemne rajstopy. Wyjęłam z szafy swój kemowy płaszczyk i zeszłam na dół. Rodziców nadal nie było, a w kuchni zastałam ciocię. Minęłam ją bez słowa i nalałam sobie szklankę soku pomarańczowego. Wypiłam ją małymi łykami i wstawiłam szklankę do zmywarki.
-Musi ci być ciężko - odezwała się nagle.
Spojrzałam na nią niepewnie.
-A co ty możesz o tym wiedzieć? - spytałam i usiałam przy stole - ty nawet jej nie znałaś.
-Wiem więcej, niż ci się wydaje. Pół roku temu w wypadku straciłam męża i 3-letnią córeczkę Katy. I masz rację, nie znałam Sue, ale wiem, że była wspaniałą dziewczyną. Tak samo jak ty.
Zamurowało mnie.  Patrzyłam na nią z niedowierzaniem i strasznym współczuciem. 
-Ja.. przepraszam, nie wiedziałam..
-Nic nie szkodzi kochana - uśmiechnęła się do mnie lekko - to ja powinnam was przeprosić za to, że od ponad 18 lat nie dałam znaku życia.  Ale moje życie wyglądało po prostu cudownie. Do czasu.. przypomniałam sobie, jak ważna jest rodzina. Próbowałam się z wami skontaktować, ale nie wiedziałam, że mieszkacie w Londynie i trudno było was znaleźć. 
-Nie szkodzi.. najważniejsze, że w końcu się spotkałyśmy.
Ciocia uśmiechnęła się do mnie i w tej chwili do kuchni wszedł tata. 
-Musimy już jechać - powiedział.
Z wielkim trudem wstałam od stołu. Ubrałam płaszcz i wyszłam z domu biorąc ojca pod ramię. Mama i babcia już czekały w samochodzie. Kiedy zobaczyłam twarz matki, poczułam ukłucie w sercu. Wyglądała, jakby postarzała się co najmniej o 10 lat. Usta miała zaciśnięte, a w oczach łzy. Bez słowa wsiadłam do samochodu i zajęłam miejsce obok mamy i cioci. Podróż ciągnęła się w nieskończoność. Kiedy w końcu dotarliśmy pod kościół, od razu zauważyłam sylwetki przyjaciół. Liam, Zayn, Harry, Louis, Niall, Ashley, Bridget i Jacob stali pod wejściem i rozglądali się dookoła. Jak widać zdążyli się już zapoznać. Niedaleko od nich stała jakaś znajoma dziewczyna. Po chwili rozpoznałam w niej Nicole. Chciałam do niej podejść, ale Lou mnie zauważył i cała ósemka zaczęła iść w moim kierunku. Przywitałam się z każdym po kolei i przytuliłam. Tylko Zayn unikał mnie wzrokiem. Stał z boku i powiedział tylko ciche "cześć". Na uścisk nie miałam co liczyć. Od awantury w ich domu nie zamieniliśmy ani słowa. Po minie Liama stwierdziłam, że do niego też się nie odzywał. Przeprosiłam na chwilę przyjaciół i podeszłam do Nicole. Uśmiechnęła się blado na mój widok i mocno mnie przytuliła. Odwzajemniłam gest i przez chwilę żadna z nas się nie odezwała. Po prostu stałyśmy wtulone w siebie.
-Dziękuję, że przyjechałaś - powiedziałam, gdy już się od siebie odsunęłyśmy.
-Nie mogłabym nie przyjechać.. zatrzymałam się u koleżanki i zostaję jeszcze 3 dni. 
-To wspaniale! Chodź, zapoznam cię z resztą..
-Poczekaj! - chwyciła mnie za ramię - masz na myśli.. One Direction? Poważnie?
-Oczywiście, że tak głuptasie! To są normalni ludzie.. no, prawie normalni. 
Obie się zaśmiałyśmy. Wzięłam Nicki za rękę i pociągnęłam ją w kierunku grupki.
-Słuchajcie, to Nicole, moja przyjaciółka z Wolverhampton. A to Louis, Niall, Harry, Zayn, Ashley, Bridget i Jacob - wskazałam po kolei na każdego - a Liama już znasz.
-Cześć.. - powiedziała niepewnie.
Wszyscy podali jej rękę i przywitali się przyjaźnie. Przez chwilę rozmawialiśmy, ale w końcu trzeba było wchodzić do kościoła. Usiadłam w ławce z rodziną i przez całą mszę, nie uroniłam nawet łzy. Dopiero, gdy ojciec wszedł na ambonę i zaczął mówić o Sue, łzy polały mi się z oczu. Sama chciałam coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie. Po prostu nie dałam rady. Oparłam głowę na ramieniu matki i ze łzami w oczach słuchałam słów ojca.  Inni ludzie też coś mówili, ale do mnie mało docierało. Zamknęłam się w sobie. W końcu poszliśmy na cmentarz. Wzięłam Liama pod rękę i jakimś cudem udało mi się tam dojść. Gdy patrzyłam na małą trumnę, w mojej wyobraźni od razu pojawiła się uśmiechnięta twarz Sue. To było ponad moje siły. Jednak moja mama była w o wiele gorszym stanie. Gdyby nie ojciec, który ją podtrzymywał, z pewnością upadłaby na ziemię. Słuchałam słów księdza, a przynajmniej starałam się słuchać. W końcu opuścili trumnę do wielkiej dziury w ziemi. Wtedy nie potrafiłam się już powstrzymywać. Zaczęłam płakać, jak małe dziecko. Wtuliłam się w Liama i zapomniałam o wszystkim. Chłopak gładził mnie po włosach i szeptał coś do ucha. Powoli zaczęłam się uspokajać. Mój wzrok mimowolnie spoczął na Zaynie. I nasze spojrzenia akurat się spotkały. Widziałam w jego oczach ból. Naprawdę wielki ból, którego nie byłam w stanie opisać. A oprócz niego kompletną pustkę. Musiałam z nim porozmawiać. Mimo wszystko musiałam. Nie mogło tak dłużej być. Ludzie zaczęli rozchodzić się do domów. Prawie każdy podszedł do mnie z kondolencjami. W końcu na cmentarzu zostaliśmy tylko my, moja rodzina i kilka innych osób.
-Zayn, możemy porozmawiać? - spytałam go - proszę.
Skinął tylko głową i odszedł kawałek, a ja do niego dołączyłam. Wolnym krokiem spacerowaliśmy obok starych, zapomnianych nagrobków. 
-Przepraszam cię.. - zaczęłam, ale mi przerwał.
-Dlaczego? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? - zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.
-Myślałam, że nie powinnam na razie nic mówić.. czekałam na odpowiedni moment..
-Moment? Scarlett, każdy moment był odpowiedni! Gdybym wiedział, że z nim jesteś..
-To co byś zrobił? Pobiłbyś go? 
-Wtedy po prostu straciłem nad sobą panowanie.. ja.. po prostu gdy was zobaczyłem.. w tej altanie.. to coś we mnie pękło! Nie wiem, co się ze mną stało.. po prostu..
-Po prostu co? 
-Scarlett, ja nadal cię kocham.. i nie potrafię zapomnieć żadnej chwili spędzonej z tobą! Bo były to najlepsze chwile mojego życia.. przy żadnej dziewczynie tak się nie czułem.. sprawiłaś, że moje życie było piękne.. a teraz.. teraz wiem, że straciłem cię na zawsze.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Po prostu stałam tam przed nim kompletnie oszołomiona. 
-Ja.. nie wiem co powiedzieć.. 
-W takim razie nic nie mów.. 
-Mimo wszystko uważam, że powinieneś dać Liamowi jeszcze jedną szansę. To twój przyjaciel, gracie w jednym zespole! 
-Tak, pewnie masz rację. Chodź, wracajmy..
Widziałam, jak odruchowo chciał objąć mnie ramieniem, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Włożył ręce w kieszenie spodni i przez drogę powrotną żadne z nas się nie odezwało. Dopiero, gdy zbliżaliśmy się do przyjaciół, Zayn nagle stanął, odwrócił mnie w swoim kierunku i lekko pocałował. Odwzajemniłam pocałunek, nie wiedząc do końca co robię.
-Przepraszam.. Już nigdy nie stanę na drodze do twojego szczęścia. 
Po tych słowach zostawił mnie i poszedł w kierunku naszej grupy. Na szczęście nikt nas nie zauważył, bo mogłoby być nieciekawie. W ogóle, co ja robię?! Czy ja.. pocałowałam Zayna?! Nie do końca dotarło do mnie to, co się stało. Postanowiłam zapomnieć o całej sprawie i podbiegłam w kierunku przyjaciół. Dotarłam do nich akurat w chwili, gdy Zayn i Liam podawali sobie ręce, po czym poklepywali się po plecach. Uśmiechnęłam się na ten widok, co było niecodziennym zjawiskiem. W końcu musieliśmy wracać do domu. Moja rodzinka już dawno pojechała, więc musiałam wrócić z chłopakami. Pożegnałam się ze wszystkimi i weszłam do domu. Było w nim sporo ludzi, ale nie zwracałam na nich uwagi. Od razu poszłam do swojego pokoju, żeby przebrać się w coś normalnego. Kiedy to zrobiłam, wyciągnęłam zza łóżka tablicę, którą Sue miała zawieszoną w szpitalu. Schowałam ją tam zaraz po powrocie do domu, 3 dni temu. Teraz powiesiłam ją u siebie na ścianie, położyłam się na łóżku i wpatrywałam się w uśmiechniętą twarz Sue. Studiowałam po kolei każde zdjęcie. Sue na kolanach Nialla, Sue na baranach u Harrego, Sue z całą piątką, Louis łaskoczący Sue.. Na każdym zdjęciu miała na twarzy wielki uśmiech, który po prostu nie schodził. Na jednej z fotografii mój wzrok spoczął najdłużej. Byłam na niej ja, Sue, Zayn i Liam. Wszyscy śmialiśmy się do obiektywu, przytuleni do siebie. I nagle przypomniałam sobie dzisiejszy pocałunek. Lekki, czuły i delikatny. Nadal czułam go na ustach. Nie powinno do tego dojść, to była chwila słabości, wziął mnie z zaskoczenia - tłumaczyłam sobie w myślach, ale tak naprawdę sama nie wiedziałam, co o tym myśleć. To było takie.. inne. Kochałam Liama. Co do tego nie miałam wątpliwości. Ale Zayn dalej budził we mnie dziwne uczucia. W głowie miałam kompletny mętlik. Nagle usłyszałam dzwonek własnego telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Liama.
-Tak kochanie? - odebrałam. 
-Cześć! Chciałem tylko sprawdzić.. jak się czujesz..
-A jak myślisz? Najlepiej to nie jest.. 
-No tak.. słuchaj, wiem, że są u ciebie goście i w ogóle, ale nie dałabyś się wyciągnąć na spacer? Przepraszam, że tak o to pytam, może nie powinienem, ale..
-Liam skończ - przerwałam mu - naprawdę bardzo chętnie wyjdę z domu. 
-Naprawdę? 
-Tak. Bądź u mnie za 30 minut. 
-Wiesz.. w sumie to jestem niedaleko twojego domu..
-Jak bardzo ? 
-Stoję przy furtce. 
-Wariat! Okej, już wychodzę.
Przebrałam się szybko w lepsze ciuchy, poprawiłam fryzurę i dyskretnie wyszłam z domu. Liam, tak jak powiedział, stał przy furtce i czekał na mnie. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się lekko, pocałował i objął w pasie.
-Powinniśmy się pokazywać publicznie? Wiesz.. niedawno wszystkie tabloidy pisały o moim zerwaniu z Zaynem.. - powiedziałam niepewnie.
-Mam gdzieś fotoreporterów. Prędzej czy później i tak coś wywęszą. A ja nie zamierzam się ukrywać - odpowiedział stanowczo. 
Zmusiłam się do uśmiechu i trzymając się za ręce poszliśmy do parku. Spacerowało tam mnóstwo par i rodziców z dziećmi. Mimo tego, że było naprawdę bardzo zimno, w objęciach Liama czułam się bezpieczna i spokojna. Przez cały czas rozmawialiśmy o Sue. Wspominaliśmy dzieciństwo, odwiedziny w szpitalu a ja opowiadałam mu różne śmieszne scenki z jej pobytu w Londynie. Gdy jeszcze nie musiała na okrągło leżeć w szpitalnym łóżku. Usiedliśmy na jednej z ławek. Oparłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy.
-Kocham cię - powiedziałam - i naprawdę ciesze się, że cię mam. 
-Ja ciebie również - pocałował mnie w czubek głowy - i wiedz, że jesteś moim największym skarbem.
-Och, jakiś ty słodziutki.. - zażartowałam - normalnie ciastko z kremem.
-No cóż, staram się..
Zaśmiałam się. Było mi z nim tak dobrze. Jak chyba jeszcze nigdy. 
W końcu zrobiło się bardzo późno i musieliśmy wracać do domu. Li odprowadził mnie pod same drzwi, ucałował na dobranoc i odszedł chodnikiem. Gdy tylko przekroczyłam próg zauważyłam, że kilka osób siedzi jeszcze w salonie. Najciszej jak umiałam poszłam do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka.
-Dobranoc Sue - powiedziałam szeptem i zamknęłam oczy.
Po chwili spałam jak zabita. Ale to, co mi się przyśniło pamiętałam do końca życia... 


_______________________
2 lata! Haaah! Happy B-day chłopaki ♥
#HappyBirthday1DfromPoland ♥ 
No i jak spędzacie dzisiejszy wyjątkowy dzień? Rozdział specjalnie na tę okazję! :) 
Ja calutki dzień śpiewam ich piosenki i przeglądam stare zdjęcia ;) 
Jestem już w domu i dziękuję za wszystkie miłe słowa :) Już jest w porządku :)
Czekam na wasze komentarze! Z niecierpliwością ♥ 

 

sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 35

[Liam]

Kiedy wracałem ze sklepu, zobaczyłem Zayna idącego do parku. Zdziwiło mnie to, zwłaszcza, że było już po północy. Zaparkowałem samochód w pobliżu i poszedłem za nim. Zorientował się po chwili i odwrócił się w moim kierunku.
-A ty co tutaj robisz? - spytał sucho.
-Zauważyłem cię po prostu. Chodź, odwiozę cię do domu.
-Nigdzie z tobą nie jadę - powiedział i usiadł na ławce zaciągając się kolejnym papierosem.
-Daj spokój, przecież jest późno! - nie dawałem za wygraną. 
-Nie chcę tam wracać..
Usiadłem obok niego i przez chwilę żaden z nas się nie odezwał.
-To dla mnie po prostu za dużo - powiedział w końcu - nie mogę wysiedzieć w domu, gdy ona tam jest.. chciałbym z nią być, przytulić ją i powiedzieć, że ją kocham, ale nie mogę..
-Kochasz? -  zdziwiłem się i lekko skrzywiłem.
-Wiem, nie wierzysz. Ale tak jest.. Mam dość.
-Ostrzegałem cię. Mówiłem, żebyś jej nie skrzywdził. A ty mimo wszystko to zrobiłeś..
-Ale wcale tego nie chciałem! Wiem, że zachowałem się jak palant.. to najgorsza rzecz, jaką w życiu zrobiłem.. i chciałbym cofnąć czas, ale nie mogę!
Zgasił peta, przydeptał go butem i schylił głowę.
-Okej, wracajmy - powiedział i wstał.
Zrobiłem to samo i już po chwili byliśmy w samochodzie. Kiedy zaparkowałem pod domem, mruknął tylko "dzięki" i zniknął mi z oczu. Z przyzwyczajenia chciałem pójść do swojego pokoju, ale zdałem sobie sprawę z tego, że nie mogłem spać we własnym łóżku. Poszedłem więc do pokoju dla gości i tam spędziłem noc.


[Scarlett]

  Następnego dnia..

Obudziłam się z podkrążonymi oczami i wielkim bólem głowy. Przez dłuższy czas zastanawiałam się, gdzie jestem. Nie rozpoznałam pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Sporo czasu zajęło mi zorientowanie się, że byłam w pokoju Liama. Rozglądnęłam się dookoła i z niechęcią usiadłam na łóżku. Wszystko widziałam w szarych barwach. Na dworze lał deszcz i szalał wiatr. Pogoda idealna dla kogoś z moim humorem. Nie chciałam wstawać z łóżka. Chciałam móc spać przez cały czas i nigdy się nie obudzić. Jak Sue.. Gdy tylko przed oczami stanął mi obraz siostry, łzy od razu spłynęły mi po policzkach. Nie mogłam uwierzyć, że jej już nie ma. Podeszłam do okna i tęsknym spojrzeniem zwróciłam swój wzrok ku niebu. To właśnie tam była moja siostra. Przypomniałam sobie wszystkie chwile spędzone z nią. Każda godzina w jej towarzystwie była wielkim skarbem, którego miałam już nie dostać. Przypomniałam sobie jej ostatnie słowa: "do zobaczenia w niebie". Otuliłam się ramionami i usiadłam na szerokim parapecie. Przynajmniej rodzice się pogodzili. Skoro tata potrafił wybaczyć mamie, to chyba nadszedł najwyższy czas, żebym załatwiła swoje sprawy z Zaynem. Nie byłam do końca pewna, czy będę umiała z nim rozmawiać. Ale świat należał do odważnych. Podobno. Zeszłam z parapetu i poszłam do łazienki. Ogarnęłam się i spięłam włosy w kucyk. Wzięłam głęboki oddech i poszłam do pokoju Zayna. Zatrzymałam się przed drzwiami i jeszcze raz wszystko przemyślałam.
-Dla Sue - powiedziałam sama do siebie - tylko dla niej.
Zapukałam lekko i czekałam na odpowiedź. Po chwili rozległo się "wejść" i niepewnie nacisnęłam klamkę. Kiedy Zayn mnie zobaczył, wyglądał, jakby zobaczył ducha. Stanął wpół kroku i wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami.
-Scarlett.. - powiedział w końcu i zgasił papierosa, którego miał w ręce.
-Cześć Zayn - powiedziałam niepewnie, nie rozpoznając swojego głosu.
Usiadłam na jego łóżku, wciąż jeszcze nie wiedząc, co tak naprawdę chciałam mu powiedzieć.
-Musimy porozmawiać.. - zaczęłam.
Zayn usiadł obok mnie i spojrzał na mnie kątem oka.
-W porządku, ale najpierw ja.
Skinęłam i czekałam na to, co powie.
-Nie mieliśmy okazji, żeby porozmawiać.. ale.. ja chciałem.. Scarlett, nawet nie wiesz jak bardzo..
-Nie musisz się wysilać - przerwałam mu.
-Ale chcę! Przepraszam.. tak strasznie cię przepraszam.. tamto.. to całe zdarzenie to.. ja nie chciałem.. byłem pijany! kompletnie nic z tego nie pamiętam.. gdybym mógł to jakoś odkręcić, to zrobiłbym to..
-Zayn, proszę, przestań - po policzku spłynęła mi łza.
Nie sądziłam, że ta rozmowa może być aż tak trudna. Wciąż nie mogłam wymazać z pamięci chwili, gdy weszłam do hotelowego pokoju..
-Przepraszam - powtórzył i spojrzał mi prosto w oczy - tak bardzo cię przepraszam..
-Zayn, posłuchaj. To, że tutaj przyszłam, wcale nie jest dla mnie łatwe. A to wszystko to jakiś.. obłęd. Weź do ręki zwykłą szklankę. Potem upuść ją i daj jej się rozpaść na setki kawałków. Później ją przeproś. I co? Złożyła się do kupy?
-No.. - zawahał się.
-Tak samo jest z zaufaniem, wiesz? Jedno "przepraszam" nie wystarczy żeby było dobrze.
-Nie wiem, co powiedzieć.. ale chcę, żebyś wiedziała jedno - znów spojrzał mi prosto w oczy, a ja poczułam ciarki na całym ciele - zawsze byłaś, jesteś i będziesz dla mnie ważna. Bez względu na to, co teraz o mnie myślisz.
Zamknęłam oczy, żeby powstrzymać łzy. Dlaczego to musi być takie trudne?
-Nie wiem, czy jestem na to gotowa, ale.. zdałam sobie sprawę z tego, jak ważni są dla mnie przyjaciele.. po śmierci Sue.. - zawahałam się - po prostu nie chcę teraz nikogo tracić.. ani nikogo krzywdzić.. zacznijmy od nowa, zgoda? Z pustą kartą.
-Naprawdę? - w jego oczach dostrzegłam cień nadziei.
-Tak.. - wstałam z łóżka i stanęłam naprzeciwko niego - ale nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, jasne? To, że się z tobą pogodziłam nie oznacza, że wybaczyłam. Na to nie miej wielkiej nadziei.
-Jasne. W porządku. - podniósł się z łóżka i stanął niebezpiecznie blisko mnie - przykro mi z powodu Sue..
-Dzięki..
Już chciałam wychodzić, ale zatrzymał mnie jego głos.
-Scarlett?
-Tak?
-Czy ja.. mogę cię przytulić?
-Słucham? - spytałam zdziwiona.
-Czy mogę cię przytulić?
Na to również nie byłam gotowa. Ale skoro mieliśmy zaczynać wszystko od nowa..
-W porządku.
Podeszłam do niego i przytuliłam. Poczułam zapach jego perfum i natychmiast przed oczami pojawiły mi się wszystkie chwile spędzone z nim. Wszystkie, oprócz tej feralnej imprezy, która wszystko zniszczyła. W końcu się od niego odsunęłam i jak gdyby nigdy nic wyszłam. Gdy znalazłam się z powrotem w pokoju Liama, zamknęłam drzwi i zsunęłam się po nich. Po chwili wahania wyciągnęłam komórkę i wybrałam numer domowy. Po 4 sygnałach usłyszałam w słuchawce zaspany głos ojca.
-Halo?
-Cześć tato..
-Scarlett? Jak dobrze cię słyszeć! - powiedział z ulgą.
-Przepraszam, że wczoraj tak zniknęłam. Po prostu nie mogłam tam wytrzymać.. Musiałam znaleźć się poza szpitalem..
-W porządku, najważniejsze, że nic ci nie jest. Kiedy wracasz? I gdzie ty w ogóle jesteś?
-Jestem u.. Liama. Wrócę dziś wieczorem. A co z mamą?
-Wiesz.. nie najlepiej.. wzięła tabletki nasenne i na razie śpi, więc.. to chyba na mnie spada przygotowanie.. pogrzebu..
Zdecydowanie nie chciałam usłyszeć od niego tego słowa. "Pogrzeb" rozbrzmiewało w mojej głowie. Na nowo poczułam łzy w oczach.
-Pomogę ci.. tylko..
-O nic się nie martw kochanie.. wszystko będzie dobrze.
-Jasne. Przepraszam, muszę kończyć. Do zobaczenia.
Nie czekając na jego odpowiedź przerwałam połączenie. Dlaczego to wszystko musi być tak cholernie trudne? Dlaczego choć raz w życiu nie mogło być idealnie?
Miałam dość siedzenia w pokoju. Wyciągnęłam z szafy Liama jego bluzę i narzuciłam ją sobie na plecy. Powoli zeszłam po schodach i poszłam do ogrodu. Od razu poczułam zimno na całym ciele. Usiadłam na ławce w altanie, podkuliłam nogi i oparłam głowę na kolanach. Patrząc w pochmurne niebo myślałam tylko o Sue. O mojej małej siostrzyczce, której miałam już nigdy nie zobaczyć. Przypomniałam sobie chwilę, gdy pierwszy raz wzięłam ją na ręce. Miałam wtedy zaledwie 5 lat i byłam najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. Spełniło się moje wielkie marzenie o rodzeństwie, czego chcieć więcej? Pamiętałam, jak razem bawiłyśmy się w piaskownicy, zbierałyśmy kwiaty na łące i ciągle się śmiałyśmy. Pokłóciłyśmy się tylko raz, gdy pewnego dnia niechcący zepsułam jej ukochaną zabawkę. Zawsze byłam przy niej. Była moją małą Myszką. Kiedy wykryto u niej wadę serca, obiecałam sobie, że zrobię wszystko, aby wróciła do zdrowia. A teraz jej już nie było. Odeszła na zawsze. Łzy płynęły mi po policzkach, ale nie próbowałam ich nawet powstrzymywać. To i tak nic by nie dało. "Do zobaczenia w niebie" - jej ostatnie słowa ciągle brzmiały w mojej głowie. Nagle zauważyłam postać idącą w moim kierunku. Po chwili rozpoznałam Liama i lekko się uśmiechnęłam. Podszedł do mnie i otulił mnie kocem, po czym usiadł obok mnie. Przez chwilę żadne z nas się nie odezwało.
-To nie ma sensu! - powiedziałam przerywając milczenie - to wszystko jest kompletnie bez sensu!
-Nie mów tak - odpowiedział z wielkim spokojem.
-Ale taka jest prawda! Obiecałam jej, że wszystko będzie w porządku! I zawiodłam ją..
-Scarlett, przecież nie możesz się obwiniać o jej śmierć! To nie jest twoja wina.
Ale to ja ostatnio ją zaniedbywałam! Bawiłam się podczas gdy ona cierpiała w szpitalu.. Powinnam była być z nią..
-Nawet tak nie myśl, jasne? - chwycił dłońmi moją twarz i odwrócił w swoim kierunku - nie przeżyła przeszczepu. Ty w niczym jej nie zawiodłaś. Zrobiłaś dla niej wszystko, co tylko mogłaś.
-Ale..
-Nie zaprzeczaj - przerwał mi - taka jest prawda.
Nachylił się nade mną i pocałował.
-Kocham cię - szepnął - i zawsze będę z tobą..
-Ja ciebie też - odszepnęłam - i dziękuję ci za wszystko.
Wtuliłam się w niego, a o mnie objął. Oparłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. I mogłabym tak trwać do końca życia..

[Zayn]

Po wyjściu Scarlett  długo nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. W końcu mogłem normalnie z nią porozmawiać. I przysiągłem sobie, że zrobię wszystko, żeby ją odzyskać. Nadal mi na niej zależało. Nadal kochałem ją całym sercem. I była całym moim życiem. Bez niej nic nie miało sensu. Wyszedłem do sklepu po papierosy. Po drodze zaczepiło mnie kilka fanek, którym rozdałem autografy i zrobiłem wspólne zdjęcia. W końcu doszedłem do sklepu i kupiłem to, co zamierzałem . Na moje nieszczęście pod sklepem stała Chelsea. Skrzywiłem się i spuściłem głowę, żeby mnie nie rozpoznała, ale niestety mi się to nie udało. 
-Zayn! - krzyknęła i podeszła do mnie.
-Czego chcesz? - warknąłem. 
-A coś ty taki zły, co? Hormony ci buzują?
-O czym ty pieprzysz? Zresztą, nieważne. Zapomniałaś, że z tobą nie gadam? 
-Och, przestań. To było dawno!
-Wal się Chelsea - przerwałem jej.
Zapaliłem papierosa i szybkim krokiem wróciłem do domu. Sam nie wiem po co poszedłem do ogrodu. Ale to, co tam zobaczyłem sprawiło, że stanąłem jak wryty i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Scarlett i.. Liam?! Poczułem, jak narasta we mnie wściekłość. Miałem ochotę podejść do nich i zacząć krzyczeć. Ale zacisnąłem tylko pięści i wróciłem do salonu, gdzie siedzieli Harry, Louis i Niall. 
Chodziłem po całym pokoju zdenerwowany, nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć. Jak on mógł mi to zrobić? Przecież wiedział ile ona dla mnie znaczy! Wiedział, że ją kocham. I miał to wszystko gdzieś. Słyszałem, jak chłopaki pytają o co chodzi, ale im nie odpowiadałem. Miałem wszystko daleko. W pewnym momencie drzwi się otworzyły i do środka wszedł Liam. Nie wiem, co się ze mną stało. Straciłem nad sobą panowanie. Podszedłem do niego i z pięści uderzyłem go w twarz tak, że zatoczył się do tyłu.
-Ty pierdolony sukinsynu! - wrzasnąłem - taki z ciebie przyjaciel, tak ?! Z innymi moimi dziewczynami też się spotykałeś?! 
Liam patrzył na mnie kompletnie zdezorientowany. Gdyby nie Hazza i Lou, którzy chwycili mnie za ramiona, przyłożyłbym mu po raz drugi. Patrzyłem na niego spod przymrużonych oczu.Li nawet się nie odezwał. Po prostu patrzył na mnie przestraszony i zbity z tropu. W końcu do domu weszła Scarlett.
-Co tu się.. - przerwała gdy zobaczyła Li - Liam! Co ci się stało? 
I w tym momencie spojrzała na mnie. Ale ja nie zamierzałem dłużej w tym uczestniczyć. Spojrzałem na nią z bólem w oczach i pobiegłem do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi na klucz, włączyłem muzykę i otworzyłem whisky..

____________________________
Hej! Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, 
ale leżę w szpitalu i nie mam za bardzo dostępu do internetu.. ; (
Tak więc zróbcie mi prezent i komentujcie! 
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze! 
Kocham waaaaass < 33






poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział 34

-Że co?! - krzyknęłam do słuchawki z przerażeniem - o czym ty mówisz?
-Miała przeszczep.. i.. były jakieś komplikacje...
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?! Już dawno byłabym w Londynie!
-Nie miałam do tego głowy! Proszę cię.. przyjedź.. nie chcę być tu sama.. tak bardzo się boję..
-Oczywiście, już się pakuję. Czekaj na mnie w szpitalu!
Rozłączyłam się i oczyma pełnymi łez spojrzałam na ojca. Przytuliłam się do niego mocno.
-Kochanie, co się dzieje? - spytał.
-Z Sue jest źle.. bardzo źle.. może nie przeżyć..
-Słucham? - spytał wystraszony i zamarł na chwilę.
-Muszę wracać.
-Oczywiście. Jadę z tobą - powiedział stanowczo.
-Przecież jutro pracujesz!
-Nie obchodzi mnie praca! Teraz Sue jest najważniejsza. Pakuj się, za chwilę wyjeżdżamy.
Zrobiłam co mi kazał. Zadzwoniłam do Nicole i wszystko jej wyjaśniłam. Zeszłam na dół z walizką i zapakowałam ją do samochodu. Pożegnałam się z babcią i opuściłam Wolverhampton. Przez całą drogę myślałam tylko o siostrze. O tym, żeby dotrzeć na czas. Nigdy w życiu tak się nie bałam. Czas ciągnął się w nieskończoność. Drogi były zakorkowane, więc droga trwała naprawdę długo. Poczułam wibracje w kieszeni, więc wyjęłam komórkę. Dzwonił Liam.
-Liam.. - powiedziałam na powitanie płaczliwym głosem.
-Scarlett, co jest? - spytał czujnie.
-Wracam do Londynu.
-To wspaniale! Więc czemu masz głos, jakbyś płakała?
-Bo.. dzwoniła mama ze szpitala.. stan Sue jest krytyczny i może nie przeżyć nocy..
W słuchawce zapadła głucha cisza.
-Ale.. jak to?
-Nie wiem.. jakieś komplikacje po operacji.. mogę mieć do ciebie prośbę?
-Oczywiście!
-Proszę cię, jedź do szpitala.. nie chcę żeby mama była sama, a ja stoję w korku..
-Będę za 10 minut.
-Dziękuję. Kocham cię.
Zdałam sobie sprawę z tego, że po raz pierwszy powiedziałam do niego te słowa nie w żartach. I nie jak do przyjaciela.
-Ja ciebie również.. Do zobaczenia.
-Pa..
Rozłączyłam się i schowałam telefon. Auta przed nami nie ruszyły się nawet o milimetr.
-Cholera.. - zaklęłam pod nosem - jak tak dalej pójdzie to do Londynu dotrzemy za tydzień!
-Scarlett, tylko spokojnie.
-Nie mogę być spokojna! Moja siostra umiera, a ja nie mogę jej nawet przytulić!
-Ona wcale nie umiera! - krzyknął ojciec - zobaczysz, wszystko z nią będzie w porządku.
-A jak nie? - w oczach znów pojawiły mi się łzy - a jak wcale nie będzie w porządku?
-Bądź dzielna - ojciec spojrzał mi prosto w oczy - zrób to dla Sue.
Pokiwałam tylko głową i przez resztę drogi się nie odezwałam. Do Londynu dotarliśmy późnym wieczorem. Kiedy zatrzymaliśmy się pod szpitalem, od razu wybiegłam z samochodu i skierowałam się do sali Sue. Na krzesłach przed drzwiami siedziała moja mama i Liam, który obejmował ją ramieniem i cały czas coś do niej mówił.
-Już jestem! - krzyknęłam w biegu i szybko znalazłam się obok nich.
Przytuliłam się do mamy, a później do chłopaka.
-Co z nią? - spytałam.
-Nie mam pojęcia - odpowiedziała mama - lekarz wszedł do niej kilka godzin temu, ale jeszcze nie wyszedł.
Nie wiem czemu, ale wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Ashley. Potrzebowałam jej. Chciałam, żeby była teraz przy mnie. Brakowało mi jej siły i opanowania.
-Tak? - odebrała niemal natychmiast.
-Ash, proszę cię, przyjedź do szpitala - powiedziałam szybko.
-Scarlett? To ty jesteś w Londynie?
-Przyjechałam 5 minut temu. Proszę, możesz tu dotrzeć?
-Oczywiście! A coś się stało?
-Z Sue jest bardzo źle.. opowiem ci jak przyjedziesz. Proszę, pośpiesz się.
-Jasne, zaraz jestem!
Przytuliłam się mocno do Liama i czekałam na rozwój wydarzeń. I właśnie w tej chwili w korytarzu pojawił się ojciec. Mama wstała i stanęła naprzeciwko niego z zapłakanymi oczami.
-George.. - wyszeptała, ale nie zdążyła nic więcej powiedzieć.
Ojciec podszedł do niej, mocno ją przytulił i pocałował w włosy. Zaczął ją uspokajać, ale średnio mu to wyszło. W końcu z sali wyszedł lekarz. Wszyscy od razu spojrzeliśmy na niego z wyczekiwaniem.
-Na razie sytuacja jest opanowana - powiedział spokojnie - Sue cały czas powtarza imię "Scarlett", więc..
-Mogę do niej wejść? - przerwałam mu i odsunęłam się od Liama.
-Tak, ale tylko na minutę. Dosłownie.
Pokiwałam głową i weszłam do wielkiej białej sali. Sue leżała na łóżku, przykryta pod samą szyję. Kiedy do niej podeszłam, miałam ochotę zacząć krzyczeć. Po policzkach polały mi się łzy. Była całkiem blada, z zapadniętymi policzkami i sinymi ustami.
-Sue.. - wyszeptałam i złapałam ją za rękę.
-Scarlett? - szepnęła jeszcze ciszej ode mnie. Tak, że ledwie ją usłyszałam.
-Tak kochanie, jestem tutaj przy tobie! Jak się czujesz?
-Czy ja.. umrę?
-Co ty wygadujesz? Oczywiście, że nie umrzesz! Nie pozwolę ci na to!
-Ale ja wiem, że tak będzie.
-Sue, nawet tak nie mów!
-Przecież wiesz, że tak musi być.. nie martw się o mnie.
-Zabraniam ci tak mówić! - zaczęłam poważnie panikować - wyjdziesz z tego..
-Kocham cię. Jesteś najlepszą siostrą na świecie.
-Proszę.. przestań.. - zaczęłam płakać na maksa.
-Do zobaczenia w niebie - po tych słowach zamknęła oczy i przekręciła głowę w drugą stronę.
-Sue? - pochyliłam się nad nią - Sue słyszysz mnie? Sue!
Bez odpowiedzi. Nagle aparatura zaczęła piszczeć i w sali zaroiło się od lekarzy. Pielęgniarka szybko wystawiła mnie za drzwi, co wcale łatwe nie było. Zaczęłam się wyrywać i krzyczeć imię siostry, ale na marne. Kiedy drzwi się zamknęły Liam od razu do mnie podbiegł i mocno przytulił. Zaczął mnie uspokajać i szeptać coś do ucha, ale go nie słuchałam. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Tak bardzo się bałam. Modliłam się, żeby lekarze coś zrobili. Żeby nie dali jej odejść. W jednej chwili na krzesłach dostrzegłam Ashley i resztę zespołu. Był nawet Zayn. Siedział i wpatrywał się we mnie tymi swoimi wielkimi, czekoladowymi tęczówkami. Podbiegłam do Ashley i ją również przytuliłam. Już wiedziała co się stało. Liam zdążył im wszystko wytłumaczyć. Najbardziej martwiła mnie obecność Zayna. Nadal nie potrafiłabym nic do niego powiedzieć. Rana w moim sercu ani trochę nie zmalała. Usiadłam obok rodziców i trzymałam ich za ręce. Czas mijał w atmosferze wyczekiwania na jakąkolwiek wiadomość. W końcu z sali 307 wyszedł lekarz i pielęgniarki. Od razu skoczyłam na nogi i znalazłam się koło niego. Ku mojemu przerażeniu przecząco pokiwał głową.
-Bardzo mi przykro..
Innych słów nie słyszałam. Świat zaczął wirować mi przed oczami i upadłabym na podłogę, gdyby nie szybka reakcja Harrego. Zaczęłam krzyczeć i się wyrywać, ale nic mi to nie dało. Do Harrego dołączył Liam i Louis i we trzech próbowali mnie jakoś uspokoić. W końcu opanowałam się na tyle, że zdołałam sama stanąć na nogach i bardzo mocno przytulić się do Liama. Płakałam. Płakałam jak małe dziecko, które straciło ukochaną zabawkę. Nie rozumiałam, czemu Sue musiała odejść. Chciałam ją zobaczyć, przytulić i zapewnić, że będzie dobrze, ale nie mogłam. Bo jej już nie było. Liam gładził mnie po włosach i szeptał do ucha. Ale nawet to nie pomagało. W tamtej chwili pragnęłam cofnąć czas. Chciałam znaleźć się w chwili, gdy Sue była zdrowa. Gdy mogłam nosić ją na rękach i powtarzać jak bardzo ją kocham. Z mamą było gorzej. Lekarz musiał podać jej środki uspokajające. Z ojcem było odrobinę lepiej, ale gołym okiem widać było, jak bardzo to przeżywał.
-Chcę ją zobaczyć - zażądała mama.
-Przykro mi, ale..
-Nie obchodzi mnie to, że panu przykro! Chcę zobaczyć swoje dziecko! Już!
-Pani Evans..
-Powiedziałam już! To moja mała córeczka.. mój skarb.. mam prawo ją zobaczyć..
-Ale..
-Ten ostatni raz.. proszę.. - ostatnie słowa wypowiedziała już szeptem.
W końcu lekarz dał za wygraną. Wprowadził ją do sali, z której przed chwilą wyszedł i nie wychodzili z niej przez dłuższy czas. Później było już tylko gorzej. Matka zaczęła płakać i krzyczeć "oddajcie mi moje dziecko". Podeszłam do niej i wtuliłam się w nią. W końcu sytuacja była opanowana. Nie zostało nam nic innego, jak pocieszanie siebie nawzajem. Rodzice musieli jeszcze zostać i wypełnić jakieś papiery, ale ja miałam dość. Dość tego miejsca i tych ludzi.
-Proszę cię - powiedziałam do Liama - zabierz mnie stąd.
-Jasne..
Objął mnie ramieniem i wyprowadził ze szpitala. Reszta poszła w nasze ślady. Liam wsadził mnie do samochodu i zajął miejsce za kierownicą. Jechał dość ostrożnie, co chwila na mnie zerkając. W końcu dotarliśmy na miejsce. Ku mojemu zaskoczeniu jego samochód zatrzymał się na podjeździe do domu chłopaków.
-Nie pozwolę, żebyś teraz była sama - powiedział stanowczym tonem.
Skinęłam tylko głową i pozwoliłam się zaprowadzić do jego pokoju. Poprosiłam go o tabletki nasenne. Długo musiałam go przekonywać, aż w końcu mi je dał. Połknęłam dwie i położyłam się w jego łóżku. Od razu poczułam jego zapach i błyskawicznie zasnęłam.

[Liam]

Gdy Scarlett zasnęła pocałowałem ją w czoło i wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Musiałem się pilnować, żeby nie powiedzieć czegoś przy Zaynie. Zszedłem na dół, gdzie czekała już reszta. Ashley była wtulona w Harrego i wszyscy byli pochmurni. Do mnie też jeszcze nie do końca dotarło to, że Sue odeszła. To mi się nie mieściło w głowie. Kiedy przekroczyłem próg salonu, wszystkie głowy zwróciły się w moim kierunku.
-I co z nią? - spytał Zayn - w porządku?
-A co ma być? Wzięła tabletki i zasnęła.
-Przecież to jasne, że nie jest w porządku! - krzyknęła Ashley - zmarła jej siostra do cholery!
-Jakbym nie wiedział - mruknął.
-Boże, nie dociera to do mnie.. tyle razy ją odwiedzałyśmy.. rozmawiałyśmy normalnie.. i planowałyśmy, co będziemy robić, gdy już wróci do domu.. cała i zdrowa..
-Teraz musimy zająć się Scarlett - powiedział Niall.
-To pewne - zgodził się Louis - nie możemy pozwolić, żeby była sama.
-Ja mogę pilnować jej w szkole, ale przecież nie możemy być z nią cały czas w kółko.. ona musi pobyć teraz z rodziną.. - powiedziała Ashley.
-Ash ma rację - powiedział Harry - jesteśmy jej potrzebni, to fakt. Ale teraz musi być z rodzicami.
-Na razie śpi - powiedziałem i usiadłem na kanapie pomiędzy Niallem a Lou - a jak wstanie, to zobaczymy, co zrobić.
-Zgoda - powiedział Lou.
Zerknąłem na Zayna. Siedział ze spuszczoną głową i nawet się nie odezwał. Zastanawiałem się o czym może myśleć. Nie mogłem na razie powiedzieć mu, że jestem ze Scarlett, bo mogłoby być nie ciekawie. Lepiej, żeby nie wiedział. Choć w końcu pewnie i tak się zorientuje, ale o tym wolałem nie myśleć. W lodówce świeciło pustkami, więc postanowiłem jechać na zakupy do pobliskiego supermarketu. Było już naprawdę bardzo późno. Martwiłem się o Scarlett. Chciałem być przy niej cały czas, bez przerwy. Żeby pokazać jej, że zawsze może na mnie liczyć.

[Zayn]

Kiedy Liam zniknął za drzwiami postanowiłem pójść do siebie. Kiedy przechodziłem obok drzwi jego pokoju, zatrzymałem się na chwilę. Przez chwilę walczyłem sam ze sobą, ale w końcu lekko nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Scarlett leżała w łóżku, z wielkim spokojem na twarzy. Słychać było tylko jej  delikatny oddech. Poczułem jak coś ściska mnie za serce. Po raz kolejny zdałem sobie sprawę z tego, jakim jestem idiotą. Nie panowałem już nad sobą, musiałem do niej podejść. Usiadłem na skraju łóżka, gładząc jej długie, miękkie włosy. Wtedy poczułem zapach jej perfum i wszystkie wspomnienia wróciły w jednej chwili. Pochyliłem się nad nią i lekko musnąłem ustami jej czoło.
-Kocham Cię - szepnąłem jej do ucha - i nigdy nie przestanę.
I w tym momencie do pokoju weszła Ashley. Spiorunowała mnie wzrokiem. Wyciągnęła mnie za drzwi i spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
-A co ty tu do cholery robisz?! - krzyknęła wściekła.
-No.. ja.. nic, po prostu..
-Co po prostu?! Przecież dobrze wiesz jaka jest sytuacja! Chcesz ją jeszcze pogorszyć?! Nie powinieneś się nawet do niej zbliżać po tym, co zrobiłeś!
-Byłem pijany! Ja nawet tego nie pamiętam!
-Tak, kurwa, teraz się tłumacz! Ona na pewno nie uwierzy ci w takie bzdury! Jest przekonana, że przespałeś się z tamtą laską, bo ona nie poszła na imprezę i nie miałeś towarzystwa! Była dla ciebie zabawką, a jak ci się znudziła, to poszedłeś do innej!
-To wcale nie tak! Ja naprawdę nie pamiętam...
-Dość tego - warknęła - nie mam ochoty z tobą gadać. Lepiej się do niej nie zbliżaj, jasne?
Przeraziłem się tego jej spojrzenia i mimowolnie pokiwałem głową. Spojrzała na mnie ostatni raz i oddaliła się z powrotem do chłopaków. Nie miałem zamiaru siedzieć w domu. Postanowiłem iść na spacer. Przechodząc przez salon, nie odezwałem się do nikogo i zamykając za sobą drzwi poszedłem do parku.  Całą drogę nie mogłem przeboleć tego, jak potraktowałem Scarlett. Przecież ona już mnie nie kochała. Po tym, co zrobiłem, sam miałem do siebie niechęć. Wyciągnąłem papierosa i go zapaliłem. Zaciągając się dymem przypominałem sobie każdą chwilę spędzoną z nią. Wiedziałem, że już nie wrócą, choć w głębi duszy miałem wielką nadzieję, że kiedyś będzie dobrze. Nagle usłyszałem za sobą czyjeś kroki, więc odwróciłem się i nie moglem uwierzyć własnym oczom. Co on tu robił?!

_________________________
Ta-da! Dziękuję Caroline za pomoc przy rozdziale,
bo bez niej obawiam się, że bym go nie skończyła ; )) 
Dziękuję za tak liczne odwiedziny i komentarze ; ) ♥ 
Jestem naprawdę szczęśliwa, że tu zaglądacie i czytacie tego bloga ; ] 
Czekam na wasze opinie w komentarzach .!

niedziela, 15 lipca 2012

Rozdział 33

[Ashley]

Nie rozmawiałam ze Scarlett od prawie tygodnia. Byłam ciekawa co tam u niej, ale ostatnio nie można się było do niej nawet dodzwonić. Jednak rozrywki mi nie brakowało. Chłopaki pogodzili się z Zaynem, więc znowu razem szaleli. Czego nie można powiedzieć o mnie. Już taką miałam naturę, że jak ktoś skrzywdzi kogoś mi bliskiego, to tak łatwo i szybko nie odpuszczam. Tak więc starałam się unikać Mulata, co okazało się dość łatwe. Całymi dniami nie wychodził z pokoju, a jak już to do kuchni lub łazienki. Tego dnia Harry oznajmił mi, że ma dla mnie niespodziankę, więc od rana chodziłam podekscytowana. Zaskakujące, jak ostatnio się zmieniłam. Wyszłam ze swojej twardej skorupy i zmieniłam się w normalną nastolatkę. Rozmyślenia przerwał mi nauczyciel chemii.
-Panno Ward? Jaka jest odpowiedź?
-Yy.. ja.. - zawahałam się i spojrzałam na Bridget, z którą ostatnio siedziałam. 
Wskazała mi jakiś fragment w książce, który przeczytałam z wielkim zdenerwowaniem, przez co cały czas się myliłam. 
-W porządku - przyjrzał mi się uważnie - tym razem ci się udało. Ale radzę ci uważać. 
-Oczywiście.
Powiedziałam Bridget bezgłośne "dziękuję" i starałam skupić się na lekcji. Nie bardzo mi to wychodziło. Myślami ciągle byłam gdzie indziej. W końcu zadzwonił ostatni dzwonek i jak strzała wybiegłam z klasy. Zatrzymałam się przed drzwiami wyjściowymi, poprawiłam włosy, wzięłam głęboki oddech i wyszłam z budynku kierując się w stronę parkingu. Harry czekał na mnie przy srebrnym kabriolecie. Otworzyłam oczy ze zdziwienia i podeszłam do niego.
-Czyj to wóz? - spytałam. 
-Mój - wyszczerzył zęby w uśmiechu i czule mnie pocałował.
-Taa, jasne. A ja jestem królowa Elżbieta. 
Hazza przewrócił oczami i otworzył mi drzwi. Wsiadłam do luksusowego samochodu i zastanawiałam się, co jeszcze mnie czeka. Chłopak włączył "Stand up" i z piskiem opon wyjechaliśmy z parkingu. Cała moja klasa stała obok i patrzyła na nas z otwartymi ze zdumienia oczami. 
-Uuuuu! - pisnęłam i podniosłam ręce do góry. 
Razem z Harrym zaczęliśmy się śmiać i żartować. 
-To gdzie mnie zabierasz? - spytałam gdy przejechaliśmy już spory kawałek.
-Nie znasz znaczenia słowa "niespodzianka" ? 
-No weź powiedz! Cały dzień się nad tym zastanawiam. 
-Rób co chcesz, ale nie wydobędziesz tego ze mnie. 
-Harry.. - zrobiłam oczy pieska.
-Nie.
-Ale Harry..
-Nie!
-No powiedz.. 
-Nie!!
Po jego odpowiedzi zaczęłam go łaskotać.
-Ashley, ja prowadzę!
-To powiedz. 
-Nie ma mowy, to niespodzianka! 
-Ale ty jesteś.. - udałam obrażoną, skrzyżowałam ręce na piersi i odwróciłam głowę w drugą stronę. 
Długo tak nie wytrzymałam. Już po chwili znów rozmawialiśmy i się śmialiśmy. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Moim oczom ukazało się ogromne wesołe miasteczko. Wysiadłam z wozu i starałam się ogarnąć wzrokiem cały plac. Uwielbiałam takie miejsca. Te wszystkie karuzele, zjeżdżalnie i inne duperele, przy których mogliśmy się czuć jak dzieci. 
-Harryyy... Skąd wiedziałeś??
-Mój sekret.. 
Pocałowałam go w policzek i trzymając się za ręce weszliśmy do wesołego miasteczka. Na wejściu powitał nas klaun i życzył udanej zabawy. Poszliśmy na młot, diabelski młyn, pirata, kolejkę górską i masę innych atrakcji, podczas których śmialiśmy się jak małe, pięcioletnie dzieciaki. Zajadaliśmy popcorn, watę cukrową, hot-dogi i inne przysmaki. Na koniec byliśmy w domu strachów i w kinie 6D. Zrobiłam naprawdę masę zdjęć. Czas mijał naprawdę bardzo szybko i nawet nie zauważyłam, kiedy zrobił się wieczór. 
-Harry? - powiedziałam do niego gdy siedzieliśmy już w samochodzie.
-Tak?
-Kocham cię. 
-Ja ciebie też. 
Popatrzyłam w te jego zielone oczy i na chwilę świat mi się zamazał. Liczyła się tylko tamta chwila. Pocałował mnie i to było magiczne. W końcu podjechaliśmy pod mój dom. Nie chciałam opuszczać samochodu, ale niestety musiałam. 
-Dziękuję ci za ten dzień - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy - naprawdę świetnie się bawiłam. 
-Zawsze do usług.
-Ej, a tak na koniec. Czyj w końcu jest ten samochód? 
-Mówiłem ci już, że mój.
Zmierzyłam go wzrokiem z niedowierzaniem.
-No dobra, dobra. Jest wypożyczony, tylko już tak na mnie nie patrz!
Zaśmiałam się po raz ostatni, pocałowałam go na dobranoc i poszłam do domu. Ten dzień zaliczałam do jednych z najlepszych dni w moim życiu.

[Scarlett]

Od wyjazdu Liama minęły dwa dni. Miałam coraz mniej czasu. Mama dzwoniła już kilkakrotnie i pytała, kiedy w końcu wrócę do Londynu. Odpowiedziałam jej, że za niedługo, ale nie miałam zamiaru wyjeżdżać. Było mi tu dobrze. Bo w końcu mogłam od tego wszystkiego odetchnąć. We wtorek w końcu spotkałam ojca w domu. Miał dzień wolnego, więc chciałam go spędzić razem z nim. Na początek zjedliśmy obiad w restauracji, a później ojciec wziął mnie na zakupy.
-Możesz kupić co chcesz i ile chcesz. Dziś jest nasz dzień - powiedział przed wejściem do jednej z galerii.
Ale na jednej się nie skończyło. Szybko wpadłam w szał zakupów. Kupiłam kilka sukienek, trzy pary spodni, kilka bluzek, kurtkę, 5 par butów i całą masę dodatków. Ojcu raczej to nie przeszkadzało, bo sam poddawał mi propozycje. W końcu wykończeni wróciliśmy do domu. Usiedliśmy przy stole w kuchni z kubkami gorącej czekolady w ręku. 
-Dawno się tak dobrze nie bawiłem - powiedział w pewnym momencie - naprawdę brakowało mi takich chwil.
-Mnie również. Dziękuję ci za te wszystkie rzeczy.
-Drobiazg, dla mnie to nic wielkiego. Ważne, że ci się podobają. 
Przez chwilę rozmawialiśmy o duperelach, ale miałam już dość. Musiałam się w końcu dowiedzieć co zamierzał zrobić z mamą.
-Tatuś.. - zaczęłam ostrożnie - kiedy wracasz do Londynu? 
-Nie wiem kochanie.. to nie takie łatwe.. musiałbym znaleźć mieszkanie i w ogóle..
-To czemu nie wrócisz do domu? 
-Scarlett, proszę cię..
-Nie tato. Ja muszę wiedzieć co zamierzasz zrobić.
-Ale ja sam nie wiem, co zamierzam! To wcale nie jest takie proste jak ci się wydaje słonko. I tak nie zrozumiesz..
-Rozumiem bardziej niż mógłbyś się spodziewać.
-Co masz na myśli?
-Wiem, że mama cię zdradziła. I wiem też, że popełniła wielki błąd. Ale ona naprawdę bardzo cię kocha i żałuje!
-Największy problem polega na tym, że ja również ją kocham..
-Problem? Skoro ją kochasz, to to wcale nie jest problem!
-Tak się tylko wydaje..
-Tato, gadasz od rzeczy! Mnie również zdradził chłopak..
-Słucham? - nagle się ożywił i nachylił się w moją stronę.
-Właśnie dlatego tu przyjechałam. Żeby zapomnieć i dać sobie chwilę czasu na myślenie.
-Więc wiesz jak to jest..
-Tak, ale wasza sytuacja jest inna. Oboje się kochacie, więc powinniście ze sobą być!
-Czy ja wiem.. Kocham Jennifer. I naprawdę bardzo mi jej brakuje..
-Więc wracaj do Londynu. Wróćmy razem - powiedziałam stanowczo -  i stawmy czoło naszym problemom. 
-Sam nie wiem..
-W takim razie to przemyśl. A jak będziesz coś wiedział, to po prostu mi powiedz.
Posłałam mu słaby uśmiech i poszłam do swojego pokoju. Po tej rozmowie czułam się jakoś dziwnie. Sama nie wierzyłam we własne słowa. Jak mam stawić czoło własnym problemom? Jak mam normalnie rozmawiać z Zaynem po tym, co mi zrobił? Przecież to było nierealne! Położyłam się na łóżku i przez dłuższą chwilę gapiłam się w sufit. Próbowałam coś wymyślić, ale na marne. Nie potrafiłabym spojrzeć mu w oczy i tak po prostu mu wybaczyć. To było ponad moje siły. Namawiałam ojca, żeby wybaczył mamie, a sama nie potrafiłam tego zrobić. Nie mogłam dłużej siedzieć sama. Zeszłam z powrotem do kuchni gdzie babcia z tatą grali w karty. Przyłączyłam się do nich i przez dłuższą chwilę skupiłam się na grze w "remika". W pewnym momencie grę przerwał nam dźwięk dzwonka telefonu. Wstałam od stołu i podniosłam słuchawkę.
-Słucham?
-Scarlett? To ty? - odezwała się zapłakana mama.
-Tak, to ja. Co się stało? - spytałam wystraszona.
-Ja .. Sue.. ona..
-Mamo, uspokój się, bo nic nie rozumiem! Co z Sue?
Po tych słowach babcia i tata podeszli do mnie.
-Jest z nią bardzo źle.. lekarze mówią.. że może nie przeżyć nocy..

_______________________
Rozdział pisany z pomocą Patuuś :D Dziękuję ♥ 
Zostawiajcie po sobie ślad.!
Następny rozdział za niedługo ; ))