czwartek, 31 maja 2012

Rozdział 12

W tym momencie poczułam niepokój i spojrzałam w lodowate oczy Chelsey. Zmierzyła mnie wzrokiem i zacisnęła usta.
-Co ty tu niby robisz? - syknęła.
-Ja.. czekam aż zwolnisz łazienkę.. - zawahałam się.
-Takie pierdoły wciskaj komuś innemu. Podsłuchiwałaś moją rozmowę ty mała dziwko? - patrzyła na mnie spojrzeniem pełnym jadu i wściekłości.
Coraz bardziej czułam na sobie jej gniew i kolana się pode mną ugięły. Uświadomiłam sobie, że nie powinnam tam stać jak kołek.
-Odpierdol się - powiedziałam w końcu.
Chelsea podeszła do mnie o krok i znów zmierzyła mnie wzrokiem. Utkwiła swoje spojrzenie w moich oczach a ja czułam się coraz nie pewniej.
-Nie wiem skąd się tu wzięłaś i tak szczerze to gówno mnie to obchodzi. Ale jeżeli piśniesz komuś chociaż słowo o tej rozmowie to..
-To co mi zrobisz? - przerwałam jej.
-To przysięgam, że zrobię ci z życia piekło, suko. I nawet ten twój łatwowierny koleżka Liam ci nie pomoże. Lepiej to sobie zapamiętaj.
Nie powiedziała nic więcej, a ja nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Ostatni raz rzuciła mi mordercze spojrzenie i kołysząc biodrami wróciła do salonu. Od razu weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Usiadłam na brzegu wanny i próbowałam się uspokoić. Nie wiedziałam, co miałam zrobić. Wiedziałam, że powinnam wszystko powiedzieć Zaynowi, ale Chelsea była jego dziewczyną. Kochał ją. Więc z pewnością uwierzyłby jej, a nie mi. I wyszłabym na wielką idiotkę. Wzięłam kilka głębokich oddechów i jak gdyby nigdy nic wróciłam do salonu. Usiadłam obok Ashley i udawałam, że nic się nie wydarzyło. Przed oczami nadal miałam obraz lodowatych oczu blondynki. Starałam się go odgonić, ale na marne. Myślałam, że dam radę. Ale gdy zobaczyłam Chelsey siedzącą na kolanach Zayna i całującą go, coś we mnie pękło. Wstałam i wybiegłam z domu nie oglądając się za siebie. Słyszałam, jak ktoś woła moje imię, ale to było dla mnie nieważne. Przystanęłam na chodniku i odwróciłam się. Biegł za mną Liam, więc schowałam się za stojącym obok samochodem. W końcu zrezygnowany zawrócił, a ja wyłączyłam telefon i poszłam do domu..

[Liam] 

Kiedy zauważyłem, jak Scarlett wybiega z domu przez przypadek spojrzałem na Chelsey. Na jej twarzy widniał złowieszczy uśmieszek i widać było, że jest zadowolona z całej sytuacji. Wtedy już wiedziałem, że miała z tym coś wspólnego. Nie zastanawiałem się nad tym zbyt długo, tylko wybiegłem za Scarlett, a Ashley za mną. Wołałem ją i dobiegłem aż do chodnika, ale nie było po niej ani śladu. Zupełnie jakby rozpłynęła się w powietrzu. Zacząłem poważnie się martwić. Takie zachowanie nie było do niej podobne. W końcu wróciłem do domu. Ashley stała pod drzwiami z komórką przy uchu.
-Wyłączyła telefon - powiedziała - cholera, co to miało być?
-Nie mam pojęcia - wzruszyłem ramionami.
Weszliśmy do domu, gdzie wszyscy bacznie się nam przyglądali.
-Co się stało? - spytał Niall.
-Nie mam pojęcia - powiedziałem - nigdzie jej nie ma.
-Pewnie coś sobie przypomniała - powiedziała Chelsea i się zaśmiała.
Od początku jej nie lubiłem. Była jakaś fałszywa i oschła. Nie wiedziałem, jak Zayn mógł być z kimś takim, jak ona. Chociaż charaktery mieli podobne. Obydwoje chcieli być w centrum zainteresowania i dostawać wszystko, o co poproszą. Zmierzyłem Chelsey wzrokiem i usiadłem z powrotem na kanapie. Zachowanie Scarlett wzbudziło moją czujność. Ostatnio działo się z nią coś dziwnego. I wiedziałem, że ma to jakiś związek z Chelsea. Nie mogłem skupić się na grze, więc wyszedłem do kuchni i nalałem sobie szklankę wody. Wypiłem ją duszkiem i usiadłem przy stole. Po chwili w progu stanął Harry. Usiadł naprzeciwko mnie i powiedział:
-Twoja przyjaciółka jest jakaś nerwowa. 
-Nigdy dotąd się tak nie zachowywała - powiedziałem.
-Kilka dni temu było to samo - spojrzałem na przyjaciela z zaciekawieniem.
-Co masz na myśli?
-Wróciła z Zaynem do domu i zastali Chelsey. Tamta podeszła do Zayna i uczepiła się jego ramienia, a Scarlett coś wydukała i wybiegła. A Zayn nawet się tym nie przejął. Wziął Chelsey do sypialni i tyle ich widziałem.
Harry wzruszył ramionami. Wyciągnął z lodówki piwo i zaczął je pić.
-To wszystko jest jakieś dziwne. Zaczynam się o nią martwić.
-Hej, Daddy. Ona jest dorosła. Poradzi sobie. 
Harry wyszedł z kuchni zostawiając mnie samego. Od kilku dni nie byłem sobą. Czułem się jakoś dziwnie i nie wiedziałem, co robić. Naprawdę strasznie się cieszyłem, że wznowiłem kontakty ze Scarlett. Nasza przyjaźń się odrodziła. Problem polegał na tym, że chyba chciałem czegoś więcej, niż przyjaźni.
"Nie!" zganiłem się w myślach "To twoja przyjaciółka, nic więcej! Nawet o tym nie myśl!". W końcu wróciłem do salonu i usiadłem obok Harry'ego. Uśmiechnął się do mnie i z powrotem skupił się na grze. Zayn i Chelsea gdzieś się ulotnili. Zgadywałem, że siedzieli u niego w pokoju. Obok Harry'ego siedziała Ashley z joystickiem w rękach. I chyba wygrywała.
-Ha, jesteś słaby Styles! - krzyknęła do niego.
-To nie fair, nie wiedziałem, że jesteś taka dobra! - udał obrażonego, ale po chwili się uśmiechnął.
-Lata praktyki - powiedziała i gra się skończyła.
Ashley - 5, Harry - 0. 
-Jakim cudem ograłaś mnie 5 razy?!
-Po prostu jestem lepsza.
-Odwołaj to Ward - odwrócił się do niej.
-Przykro mi Harry, jestem lepsza - uśmiechnęła się do niego z wyższością.
-Teraz to przegięłaś!
Harry wziął ją na ręce i zaczął biegać z nią po salonie. Ashley piszczała i próbowała się wyrwać, ale to było na nic. Harry ostatnio często bywał na siłowni. Wybiegł na taras i po kilku minutach oboje wrócili na nogach. Ashley nie mogła opanować śmiechu, a Hazza wyglądał na zadowolonego. Z powrotem usiedli na kanapie i wzięli joysticki w dłonie.
-Dogrywka - zażądał Loczek i włączył grę.
-Jeszcze ci mało? 
-Tym razem cię pokonam.
-Niedoczekanie.
Zaczęli grać i przestali zwracać na nas uwagę.
-Harry nigdy nie odpuści - powiedział :Louis - musi wygrać chociaż raz. Duma nie pozwala mu przegrać.
-Przecież to cały on - Niall wywrócił oczami - a tak w ogóle, to kiedy ja ostatnio jadłem? Bo zgłodniałem.
-Pół godziny temu - powiedziałem do niego.
-Tak długo? Nic dziwnego, że jestem głodny.
Wstał i poszedł do kuchni. Niall znany był z tego, że był wielkim głodomorem. Cały czas chciałby coś jeść. Ale wcale nie było tego po nim widać. 
Dochodziła północ. Scarlett nadal miała wyłączony telefon i nie wiedziałem, co się z nią działo. 
-Na mnie pora - powiedziała Ashley i wstała - dzięki za zaproszenie.
Uśmiechnąłem się do niej.
-Wpadaj częściej - powiedział Louis.
-Odwiozę cię - zaproponował Harry.
-Piłeś. 
-Oj, jedno piwo, wielkie mi rzeczy. Nie narzekaj.
Pożegnaliśmy się z Ashley i razem z Louisem posprzątaliśmy trochę w salonie. Kiedy szedłem do swojego pokoju, zza drzwi Zayna dochodziły śmiechy i czuć było dym papierosowy. Skrzywiłem się i poszedłem spać...

Następnego dnia w szkole nie mogłem się na niczym skupić. Cały czas myślałem o Scarlett. Jej komórka nadal była wyłączona i nie miałem z nią żadnego kontaktu. Zaraz po lekcjach pojechałem do jej domu. Zadzwoniłem do drzwi i po chwili stanęła w progu. Wyglądała zupełnie jak nie ona...

___________________
Rozdzialik pisany z pomocą Caroline, która zawsze 
ma najlepsze pomysły, gdy mi brakuje weny... ♥
Więc DZIĘKUJĘ : ) ; - *
Komentujcie ; ) 

środa, 30 maja 2012

Rozdział 11

Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Przyjechała karetka i zabrała mnie i mamę do szpitala. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, kazali mi zaczekać na korytarzu a mamę zawieźli do jakiejś sali. Czas dłużył się w nieskończoność. Zaczęłam płakać. Nawet się z tym nie hamowałam. Usiadłam na krześle i zaczęłam nerwowo tupać nogą. Obok mnie przewijało się mnóstwo ludzi, ale ja nie zwracałam na nich uwagi. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Ashley. Odebrała niemal od razu.
-Scarlett, co się dzieje? - spytała, gdy usłyszała mój głos.
-Jestem w szpitalu.. moja matka.. znalazłam ją nieprzytomną.. nałykała się jakichś tabletek.. nie wiem co mam robić...
-Będę za 15 minut.
Po tych słowach odłożyła słuchawkę, a ja z powrotem włożyłam telefon do kieszeni. Ashley zjawiła się kwadrans później, jak powiedziała. Przytuliłam się do niej i próbowałam opanować emocje. W końcu usiadłyśmy na niewygodnych, drewnianych krzesłach.
-Mam tego powoli dość.. najpierw Sue. Potem rozwód rodziców, brak kontaktu z ojcem i jeszcze to..
Ashley spojrzała na mnie ze zdziwieniem i niedowierzaniem. Opowiedziałam jej o całym dzisiejszym dniu. Kiedy zaczęłam mówić o wycieczce rowerowej z Zaynem, zauważyłam, że bacznie mi się przygląda.
-Nieciekawie.. - powiedziała gdy skończyłam - nie mogę uwierzyć.. twoja matka z innym?
-Ty nie możesz w to uwierzyć, a co dopiero ja.. powoli zaczynam wymiękać..
-Musisz się trzymać, Scarlett. Twojej mamie nic nie będzie, zobaczysz. A co do wycieczki z Zaynem.. naprawdę próbował cię pocałować?
Nie odpowiedziałam przez chwilę.
-Tak.. chociaż tego nie rozumiem.. on ma dziewczynę.. Chelsea.. chociaż wygląda na wredną żmiję, to są parą..
-No niby tak.. ale ona jest jakaś dziwna, nie uważasz? Nie mam pojęcia co Zayn w niej widzi..
-To są ich sprawy..
W tym momencie z sali wyszedł lekarz. Od razu stanęłam na nogi i do niego podeszłam.
-Co z nią? - spytałam, nim zdążył coś powiedzieć.
-Wszystko w porządku. Zrobiliśmy jej płukanie żołądka i dochodzi do siebie. Ale gdyby zadzwoniła pani kilka minut później, to nie byłoby tak wesoło.
-Mogę do niej wejść?
-Oczywiście, ale tylko na chwilę.
Weszłam do małej, błękitnej sali, w której stały dwa łóżka. Jedno było puste, a na drugim leżała mama. Podeszłam do niej i usiadłam na łóżku. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
-Scarlett.. - szepnęła.
-Mamo, co ty do cholery chciałaś zrobić? Czy ty już do reszty zwariowałaś?
Wpatrywałam się w nią z wyczekiwaniem.
-Przepraszam słońce, nie wiem co mnie napadło..
-Samobójstwo to najgorsze co mogłaś zrobić! Chciałaś zostawić mnie, Sue i tatę? Tak po prostu? Co ty sobie myślałaś?!
Wstałam i zaczęłam nerwowo chodzić po sali.
-Nie wiem kochanie.. to była chwila.. przepraszam cię.. straciłam George'a.. nie chcę jeszcze stracić ciebie..
-Mamo, nie stracisz mnie - powiedziałam już spokojniej - ale obiecaj mi, że więcej nie zrobisz niczego głupiego.
-Obiecuję - uśmiechnęła się blado - tak bardzo za nim tęsknię.. nie wiem jak mogłam być taka głupia.. przecież on mi tego nie wybaczy!
-Nie trać nadziei - zacytowałam słowa Zayna - tata cię kocha. Musi to po prostu przemyśleć.
Rozmawiałam z nią jeszcze przez chwilę, a potem musiałam wyjść. Z wielką ulgą stanęłam na korytarzu.
-I jak? - spytała Ashley.
-Wszystko dobrze. Za kilka dni wraca do domu.
Skierowałyśmy się w kierunku wyjścia ze szpitala. Nagle zadzwonił mój telefon. Uśmiechnęłam się, gdy wyświetlił się numer Liama.
-Scarlett, gdzie ty się podziewasz? - spytał.
-Napisałam ci smsa żebyś na mnie nie czekał.
Opowiedziałam mu co się stało.
-Twoja mama? wszystko z nią w porządku? - wyraźnie się zmartwił.
-Tak, tak, nic jej nie będzie.
-Nie mogłaś usiedzieć w miejscu?
-Przesada - przewróciłam oczami - byłam na przejażdżce rowerowej.
-Sama?
-Nie, z Zaynem. Musiałam z kimś pogadać a on akurat był w domu.
Przez chwilę w słuchawce zapadła cisza.
-Liam? Jesteś tam?
-Tak, jestem. Cieszę się, że nie byłaś sama. Muszę kończyć, trzymaj się.
-Do zobaczenia.
Przerwałam połączenie i schowałam telefon. Razem z Ashley poszłyśmy do mnie i przedstawiłam jej swój genialny pomysł.
-Chcę wywołać zdjęcia ze szpitala i wszystkie przypiąć na tablicy korkowej. Taki prezent dla Sue.
-Świetny pomysł!
Uśmiechnęłam się do przyjaciółki i przyniosłam tablicę z biura matki. Na podłodze wciąż leżały porozrzucane tabletki, ale nie zwracałam na nie uwagi. Zabrałyśmy się do pracy.

.~*~.

Minęły 4 dni. Mama wróciła ze szpitala i wzięła sobie tydzień wolnego. Kiedy wróciłam ze szkoły po domu roznosił się zapach spaghetti, którego nie robiła od dawna. Weszłam do kuchni, cmoknęłam ją w policzek i nalałam sobie szklankę soku jabłkowego. 
-Jak ci minął dzień? - spytała. 
-Jak każdy inny. Tata się odzywał? 
-Jeszcze nie, ale mam nadzieję, że w końcu to zrobi. Bo zaczynam się martwić. 
Wypiłam sok duszkiem i poszłam do swojego pokoju. Przy moim łóżku leżał zapakowany prezent dla Sue. Tablica ze zdjęciami, nad którą razem z Ashley i Liamem pracowaliśmy przez 3 ostatnie dni. Dzisiejszego dnia mieliśmy jej go dać. Spytaliśmy lekarza, czy tablica mogłaby zawisnąć w jej sali. Po długich próbach przekonywania, w końcu wyraził zgodę. Niecałą godzinę później do drzwi zadzwoniła Ashley. Byłam akurat w trakcie jedzenia obiadu. Szybko wstawiłam talerz do zmywarki, wzięłam prezent i wyszłam z domu. Ashley i Liam czekali przy furtce. Przywitałam się z nimi i wsiedliśmy do czarnego audi. Za kierownicą siedział jakiś mężczyzna, zapewne ochroniarz. Po chwili byliśmy pod budynkiem szpitala. Pewnym krokiem weszliśmy do środka i skierowaliśmy się prosto do sali Sue. Ale gdy do niej weszliśmy, była pusta. Nie licząc pielęgniarki zmieniającej pościel. Spytałam ją, gdzie jest Sue, a ona się uśmiechnęła.
-Jest na badaniach, zaraz powinna wrócić. Możecie na nią poczekać. 
Pościeliła ostatnie łóżko i wyszła z sali. Nie musieliśmy długo czekać. Kilka minut później lekarz przywiózł Sue na wózku. Wyglądała lepiej i chyba tak się czuła. Gdy nas zobaczyła, od razu się uśmiechnęła i wszystkich nas przytuliła.
-Tak się cieszę, że przyszliście! - pisnęła - jeszcze chwila a umarłabym z nudów. Ale jutro do mojej sali ma przyjść nowa dziewczyna, więc będę miała towarzystwo.
-Cieszę się kochanie - pocałowałam ją w policzek i pomogłam usiąść na łóżku. 
-Jak się czujesz mała? - spytał Liam.
-Nie jestem taka mała, Li - wystawiła mu język - ale czuję się trochę lepiej. Bez rewelacji, ale jakoś daję radę.
-Dzielna jesteś - powiedziała Ashley - mamy coś dla ciebie.
-Dla mnie? - w jej oczach błysnęły iskry - prezent?
-Coś w tym stylu.
-Ale z jakiej okazji? Urodziny mam za 2 miesiące.
-Bez okazji, kochanie - powiedziałam.
Liam wyciągnął spod łóżka pakunek i jej go wręczył. W jednej chwili porwała papier ozdobny, a gdy zobaczyła co jest w środku, zaczęła klaskać i piszczeć. 
-Jejku, jakie to świetne! - spojrzała na nas, a w jej oczach pojawiły się łzy - to najlepszy prezent jaki w życiu dostałam!
Wszyscy mocno ją przytuliliśmy, a Liam zawiesił tablicę na ścianie nad jej łóżkiem. 
Wpatrywała się we wszystkie zdjęcia z wielkim uśmiechem na twarzy. Sama też się uśmiechałam widząc ją taką szczęśliwą. Po jakimś czasie lekarz wziął Sue na inne badania, więc musieliśmy się z nią pożegnać.
-Obiecajcie, że za niedługo znowu mnie odwiedzicie - zażądała.
-Obiecuję skarbie.
Uśmiechnęła się do nas ostatni raz, a my wyszliśmy ze szpitala.
-Macie jakieś plany? - spytał Liam.
-Żadnych - odpowiedziałam, a Ashley się ze mną zgodziła.
-To jedziemy do mnie.
Nie protestowałyśmy i po jakimś czasie wysiedliśmy pod domem chłopaków. Wszystkich zastaliśmy w salonie, jak grali na konsoli. Przywitałyśmy się ze wszystkimi i usiadłyśmy na dywanie. Starałam się nie patrzeć na Zayna, ale czułam na sobie jego wzrok. Chelsea oczywiście siedziała mu na kolanach i się do niego uśmiechała. W pewnym momencie szepnęła mu coś do ucha i wyszła z salonu. Próbowałam skupić się na grze, ale kiepsko mi to wychodziło. 
-Muszę do łazienki - powiedziałam i wyszłam.
Na moje nieszczęście było zajęte. Zapewne Chelsea poprawiała makijaż. Stanęłam pod drzwiami i usłyszałam jak dziewczyna rozmawia z kimś przez telefon.
-..daj spokój.. przecież wiesz, że wolałabym być teraz z tobą W Nandos zamiast siedzieć tutaj z tymi czubami... Sydney przecież wiesz, że jestem z nim tylko dlatego, że jest popularny.. kochać? proszę cię... wiesz, że muszę dbać o swój wizerunek...
Nie słyszałam nic więcej i raczej nie chciałam słyszeć. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. A właściwie podsłuchałam. Jednak nie miałam czasu się nad tym zastanowić, bo drzwi łazienki się otworzyły i stanęłam twarzą w twarz z Chelsey...


______________________
Troszkę długi, ale jest ^.^
Czekam na komentarze z waszymi opiniami ; ) 
Pozdrawiam! ♥ 

wtorek, 29 maja 2012

Rozdział 10

Po godzinnej drodze dojechaliśmy nad małą rzeczkę i usiedliśmy na trawie. Szybko napisałam smsa do Liama, żeby mnie nie szukał.
-Co to a miejsce? - spytałam Zayna.
-Odkryłem je kilka tygodni temu na wycieczce z Chelsey.. - zawahał się - lubię sobie tu posiedzieć i pomyśleć..
Uśmiechnęłam się do niego i położyłam się na miękkiej, zielonej trawie. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w śpiew ptaków. To miejsce naprawdę było cudowne i magiczne. Przez liście drzew prześwitywały promienie słoneczne. Wokół panowała zupełna cisza przerywana odgłosem płynącej wody i szumem liści.
-O czym myślisz? - zapytał w pewnym momencie Zayn.
Zastanawiałam się przez chwilę w milczeniu. Zayn położył się obok mnie i czekał na odpowiedź.
-O wszystkim.. - odpowiedziałam w końcu - i o niczym..
-Rozwiń.
Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam w jego ciemne oczy. Poczułam dziwne mrowienie w brzuchu. W jego oczach można było utonąć.
-A jak myślisz, o czym mogę teraz myśleć?
-Oczywiście o mnie - uśmiechnął się.
Roześmiałam się i spojrzałam w błękitne niebo.
-Ja cię nawet nie lubię - prychnęłam.
-Jesteś pewna?
-W zupełności.
Zayn wstał, wziął mnie na ręce i poszedł w kierunku rzeczki. Zaczęłam piszczeć i próbowałam mu się wyrwać, ale on był ode mnie o wiele silniejszy. W końcu stanął w wodzie a ja mocniej chwyciłam go za szyję.
-Nadal twierdzisz, że mnie nie lubisz ? - spytał w błyskiem w oku.
-Mogę ewentualnie zmienić zdanie..
-Twoja ostatnia szansa. Lubisz mnie?
-Tak! Tak, lubię cię! A teraz mnie puść!
Chwilę później pożałowałam tych słów. Wylądowałam w zimnej wodzie i pociągnęłam Zayna za sobą. Zaczęliśmy się śmiać i chlapać, zupełnie jak małe dzieci.
-Wariat! - krzyknęłam i oblałam go wodą.
-Przecież sama chciałaś żebym cię puścił!
Kilka minut później cali mokrzy wyszliśmy na brzeg i usiedliśmy pod jednym z drzew. Na chwilę zapomniałam o swoich problemach i poczułam się świetnie w jego towarzystwie. Wiedział jak rozładować atmosferę i ani słowem nie wspomniał o moich rodzicach. Już wtedy wiedziałam, że mogę mu ufać. I że mógłby być dobrym przyjacielem.
-A tak poważnie to myślałam o Sue i rodzicach - powiedziałam po chwili - zupełnie nie wiem co mam robić.. jak ja jej to powiem?
-Czasami słowa są niepotrzebne - odpowiedział po namyśle - na razie nic nie musisz jej mówić. Może twoi rodzice do siebie wrócą? Może to jeszcze nie jest koniec?
-Zayn, ona przespała się z innym facetem! Z innym nauczycielem! W dodatku wcale nie przystojnym. Ja nie potrafiłabym wybaczyć czegoś takiego. To zbyt okropne. I upokarzające.
-Nie trać nadziei..
-Straciłam ją w chwili, gdy moja matka zdradziła ojca - powiedziałam twardo - zresztą, nawet gdyby do siebie wrócili, to to i tak nie byłoby to samo. Nigdy nie udałoby im się w zupełności sobie zaufać.
-Chyba masz rację.. ale może jeszcze wszystko potoczy się inaczej.. a co u Sue?
Spuściłam głowę i objęłam kolana rękoma. Zawsze gdy mówiłam o siostrze czułam dziwny ból w sercu. Z dnia na dzień była coraz słabsza, a dawcy wciąż nie było.
-Bez zmian.. - powiedziałam w końcu - wasza wizyta naprawdę dobrze na nią wpłynęła. Jest dzielna i silna, ale czasami ją to po prostu przerasta.. tak samo mnie.. i nie wiem co będzie dalej.. Jej stan jest coraz gorszy.. kiedyś nie umiała usiedzieć w miejscu, a dzisiaj z trudem wstaje z łóżka..
Poczułam jak po policzku zaczynają spływać mi łzy. Poczułam się bezradna i bezsilna. Tak bardzo chciałam coś dla niej zrobić. Gdybym mogła oddałabym jej własne serce, żeby tylko mogła żyć. Ale to niestety było niemożliwe.
Zayn otarł mi łzy swoją dłonią i objął mnie ramieniem. Zrobiło mi się ciepło na sercu, a po plecach przeszły mi dreszcze. "Scarlett opanuj się! co się z tobą do cholery dzieje?! Weź się w garść!" skarciłam się w myślach i doprowadziłam się do porządku.
-Wszystko z nią będzie w porządku - powiedział Zayn - uwierz mi. Coś mi się wydaje, że będzie do końca walczyła o swoje życie.
Uśmiechnęłam się mimowolnie i spojrzałam na niego. Nasze usta znalazły się w niebezpiecznej odległości. Serce zaczęło mi szybciej bić i poczułam skurcz żołądka. Zayn zaczął się nade mną pochylać, ale odwróciłam głowę w ostatniej chwili tak, że jego usta dotknęły mojego policzka. Zmieszał się i odsunął ode mnie.
-Przepraszam.. nie wiem co we mnie wstąpiło..
-Nic się nie stało, naprawdę.
Rozmawialiśmy jeszcze przez dwie godziny. Starałam się opowiedzieć mu o sobie jak najwięcej i on mi również. Co chwila wybuchaliśmy śmiechem. Atmosfera kontroli i wahania ulotniła się w powietrzu. Zachowywaliśmy się jak starzy, dobrzy przyjaciele. W końcu musieliśmy się zbierać. Wsiedliśmy na rowery i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Dojechaliśmy do domu chłopaków i odstawiliśmy rowery do garażu. Weszliśmy do domu śmiejąc się, ale gdy tylko znaleźliśmy się w salonie, Zayn odsunął się ode mnie i uśmiech zniknął z jego twarzy. Na jednym z foteli siedziała Chelsea. Spiorunowała mnie wzrokiem i skrzywiła się. Po chwili wstała i podeszła w naszym kierunku.
-Cześć kochanie - przywitał się z nią Zayn i pocałował w policzek.
Chelsea zawiesiła mu się na ramieniu i szepnęła coś do ucha. Poczułam się jak piąte koło u wozu.
-To ten.. ja.. ja chyba.. - zaczęłam się jąkać - muszę iść.
Wybiegłam z domu nie mówiąc nic więcej. Na szczęście wokół nikogo nie było. Przystanęłam dopiero na chodniku żeby się opanować. Nie miałam pojęcia co się ze mną działo. Przecież Zayn był dla mnie tylko i wyłącznie kolegą. Może nawet przyjacielem. Ale nikim więcej. Więc czemu jak zobaczyłam go z Chelsey poczułam jak ściska mnie serce i miałam ochotę się rozpłakać?
Szybkim krokiem wróciłam do domu. Panowała w nim kompletna cisza, więc zapewne mamy nie było. Zamknęłam się w swoim pokoju i włączyłam laptopa. Mój wzrok od razu powędrował na folder "1D u Sue". Otworzyłam go bez wahania i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Zatrzymałam się na jednym z nich. Przedstawiało Zayna trzymającego na kolanach roześmianą Sue. Uśmiechnęłam się sama do siebie. I nagle wpadłam na genialny pomysł. Szybko pobiegłam do biura matki i przeżyłam istny koszmar. Leżała na podłodze nieprzytomna a w ręce trzymała słoiczek z tabletkami..

______________
Nie planowałam takiego zakończenia, ale nie miałam dziś zbyt 
dobrego humoru i postanowiłam zrobić coś złego ^.^
Czekam na wasze komentarze! :) 
I głosujcie w ankiecie, czy to opowiadanie wam się podoba :) 
alexiss70

niedziela, 27 maja 2012

Rozdział 9

[Scarlett]

Kiedy wróciłam do domu, mamę zastałam w kuchni. Siedziała na jednym z krzeseł i wpatrywała się przed siebie. Nawet na mnie nie spojrzała. Po jej policzkach powoli spływały łzy, ale ona zdawała się tego nie zauważać. Przed nią leżały jakieś dokumenty, na których zaciskała pięści.
-Mamo? - powiedziałam niepewnie, ale ona nie zareagowała - mamo, wszystko w porządku?
Nadal zero odpowiedzi. Zaczęłam się naprawdę poważnie martwić. Podeszłam do niej i dotknęłam jej ramienia. Po chwili położyła swoją dłoń na mojej, ale nadal nic nie powiedziała, ani nie obróciła się w moim kierunku.
-Straciłam go.. - wyszeptała tak, że ledwo ją usłyszałam.
Po chwili niepewności usiadłam naprzeciwko niej i czekałam na jakąkolwiek reakcję.
-Chodzi o tatę, prawda? - spytałam - coś między wami nie tak?
Matka w końcu spojrzała mi prosto w oczy.
-Zrobiłam głupi błąd, Scarlett.. coś co nie powinno się zdarzyć..
-O czym ty mówisz? - z każdym jej słowem byłam coraz bardziej zdenerwowana.
-.. a teraz jego nie ma - mówiła dalej, jakby w ogóle mnie nie słyszała.
-Co tu się do cholery dzieje?! - nie wytrzymałam.
Wstałam i zaczęłam nerwowo chodzić po kuchni.
-O czym ty do mnie mówisz mamo? - pytałam dalej - jak to go nie ma?! więc gdzie jest?! umarł?!
Matka jakby w jednym momencie oprzytomniała. Poprosiła, żebym usiadła, więc tak zrobiłam. Wpatrywałam się w nią z oczekiwaniem i zmartwieniem.
-Tata i ja się rozwodzimy - powiedziała w jednym momencie, a mnie kompletnie zatkało - zabrał dzisiaj wszystkie swoje rzeczy i przysłał pozew..
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale zaraz je zamknęłam. Słowa uwięzły mi w gardle. Wpatrywałam się w matkę z niedowierzaniem.
-Rozwodzicie się? - powiedziałam w końcu - ale dlaczego? co się stało? przecież u was zawsze wszystko było w porządku..
Mama przez chwilę milczała, a kiedy w końcu wyjawiła mi powód ich ostatniej kłótni, poczułam jak wzbiera we mnie wściekłość. Coś rozsadzało mnie od środka.
-Zdradziłaś go?! I to z gościem od chemii?! 
-Naprawdę nie wiem, co się ze mną stało.. ale to był tylko raz. Raz!
Wstała od stołu i zaczęła iść w moim kierunku, ale ja się wycofywałam. Z każdym krokiem byłam coraz bliżej drzwi.
-Nie mogę uwierzyć, że zrobiłaś coś takiego! - zaczęłam wrzeszczeć - jesteś wstrętna! Jesteś.. winisz wszystkich za całe zło, a sama zachowujesz się jak dziwka! A pomyślałaś o Sue?! Pomyślałaś co będzie jak się dowie co zrobiłaś?! Nie! Myślałaś tylko o sobie! Nie mam matki!
Po tych słowach wyszłam z domu i trzasnęłam drzwiami. Pobiegłam przed siebie i potrąciłam po drodze kilka osób. Nie zwracałam nawet na to uwagi. Nie wiem kiedy znalazłam się w parku i usiadłam na ławce pod starym dębem. Napisałam smsa do Liama i dopiero wtedy się rozpłakałam. Byłam wściekła, oszołomiona i nadal nie mogło dotrzeć do mnie co się stało.
Rodzice zawsze byli dobrym małżeństwem. Zawsze się kochali, wspierali. A gdy Sue zachorowała zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej. Nie pojmowałam tego, jak mama mogła zrobić ojcu takie świństwo. I na jego miejscu zrobiłabym to samo. Wyciągnęłam komórkę i próbowałam się z nim skontaktować, ale cały czas włączała się poczta głosowa. Nagrałam mu kilka wiadomości i w końcu schowałam telefon do kieszeni. Usłyszałam czyjeś kroki i po chwili znalazł się przy mnie Liam. Mocno mnie przytulił, a ja wtuliłam się w niego i w końcu poczułam się lepiej. Nadal płakałam i nie umiałam się powstrzymać, ale dzięki przyjacielowi było mi lepiej. Kiedy w końcu się od niego odsunęłam spojrzał na mnie z wielką troską w oczach, ale nic nie powiedział.
-Przepraszam, że wyrwałam cię z domu.. - zaczęłam.
-Nawet nie żartuj. Przyszedłem najszybciej jak to było możliwe. Coś się stało?
-Moi rodzice się rozwodzą, bo moja matka okazała się dziwką, która zdradza męża z facetem od chemii.
Liam spojrzał na mnie, jakby nie mógł uwierzyć w moje słowa. Opowiedziałam mu wszystko, co usłyszałam od mamy.
-..ojciec ma wyłączony telefon. Nie rozmawiałam z nim od ponad tygodnia i nie wiem co się z nim dzieje. Co ja mam robić?
-Nie mam pojęcia.. nie mogę uwierzyć, że twoja mama..
-Ja też.. - spuściłam głowę.
-Słuchaj. Nie myśl teraz o tym. Będziesz się martwić później.
-Łato powiedzieć, trudniej zrobić.
-Ochłoń i przemyśl to. Twoja mama też powinna uporządkować sobie różne rzeczy. Zostaw tą sprawę przynajmniej do jutra. A teraz chodź ze mną.
Wstał i podał mi rękę.
-Ale gdzie? - spytałam niepewnie.
-Do mnie. Nie zostawię cię teraz samej. Mam coś do załatwienia, ale wrócę najszybciej jak będzie to możliwe. No chodź.
Podałam mu rękę i wstałam z ławki. Wolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku jego domu.
-Jesteś pewien, że nie będę przeszkadzać?
-Oczywiście! Harry i Louis gdzieś wyszli, a Niall jedzie ze mną. Nie wiem co z Zaynem, ale pewnie jest z Chelsey. Nie chcę żebyś wracała do domu.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Weszłam do dużego salonu i usiadłam na kanapie. Po chwili po schodach zszedł Niall.
-Cześć - przywitał się ze mną - wszystko okej?
-Tak, jak najbardziej - wymusiłam uśmiech.
Kiedy w końcu wyszli włączyłam telewizor na jakimś programie i zajęłam się oglądaniem. W głowie miałam kompletny mętlik i chaos. Nie umiałam normalnie myśleć, bo moje myśli ciągle wędrowały do rodziców.
-Nie wiedziałem, że mamy gościa - usłyszałam za sobą czyjś głos i wstałam z kanapy.
Przede mną stał Zayn i uśmiechał się dziwnie.
-Przepraszam.. - wydukałam - Liam mnie tu przyprowadził i...
-Nie musisz się tłumaczyć - przerwał mi - wiem tylko, że dostał jakiegoś smsa i wybiegł z domu jak opętany. Domyślam się, że do ciebie.
-Ta.. - mruknęłam i z powrotem usiadłam na kanapie.
Po chwili Zayn usiadł koło mnie i zaczął mi się przyglądać. Nie mogłam skupić się na filmie, bo cały czas czułam na sobie jego spojrzenie.
-Wszystko w porządku? - spytał w końcu.
-Nie, do cholery! Nie jest w porządku.
Sama nie wiem czemu opowiedziałam mu historię o rodzicach i o tym jak się czułam. Nawet go nie znałam. Nie wiedziałam jaki jest, a nagle zaczęłam mu się zwierzać. Czy to było normalne?
-Hej, wiesz co? Nie powinnaś siedzieć w domu. Co powiesz na przejażdżkę rowerową?
-A nie byłeś przypadkiem umówiony z Chelsey?
Zayn przewrócił tylko oczami i wstał. Po chwili wahania poszłam za nim. Wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy przed siebie..

_____________________
Wiem, że miałam dodać jutro, ale miałam chwilę :) 
Jak wam się podoba? ; ) 
alexiss70

sobota, 26 maja 2012

Rozdział 8

Rano obudziłam się na kolanach Liama. Gdy próbowałam wstać, poczułam ostry ból w skroniach. Jęknęłam cicho, żeby nie obudzić przyjaciela i usiadłam. W głowie miałam urywki ostatniej nocy, ale niewiele pamiętałam. Wszędzie leżało pełno puszek po piwie, chipsach i innych przekąskach. Rozglądnęłam się dookoła i zdałam sobie sprawę, że jesteśmy w salonie. Ashley spała w nienaturalnej pozycji na dywanie, Louis zajmował fotel, a Zayna. Harrego, Nialla i Chelsea nie było. W końcu nauczyłam się ich imion. Wyjęłam ze spodni telefon i skrzywiłam się. Była godzina 14, a na wyświetlaczu była informacja o 15 nieodebranych połączeniach od mamy. Szybko wybrałam jej numer. Odebrała po 2 sygnałach.
-Scarlett, co się z tobą dzieje?! - usłyszałam zanim zdążyłam się odezwać - gdzie ty się podziewasz?! Czemu ani ty ani Ashley nie odbieracie telefonu? Gdzie wy jesteście?
-Mamo, spokojnie - uspokoiłam ją - wszystko w porządku. Miałam wyciszony telefon.
-Spokojnie?! Spokojnie?! Ja tu odchodzę od zmysłów!
-Och, no przecież nic mi nie jest - westchnęłam - za niedługo wrócę.
Słyszałam, jak matka coś krzyczy, ale przerwałam połączenie i poszłam poszukać łazienki. Kiedy w końcu ją znalazłam, okazało się, że jest zajęta. Po 5-ciu minutach wyszła z niej Chelsea. Zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła się krzywo.
-Cześć - przywitałam się z nią.
-Ta.. - przewróciła oczami - hej.
Nie powiedziała nic więcej. Odwróciła się i poszła w swoją stronę. Pokręciłam głową i weszłam do łazienki. Doprowadziłam się do porządku, wzięłam krótki prysznic i usiadłam na wannie. Musiałam przemyśleć ostatnie kilka dni. Naprawdę strasznie się cieszyłam, że znowu spotkałam Liama. Cieszyłam się, że znów mogę z nim porozmawiać, jak dawniej. Ale coś było nie tak. Kiedy zobaczyłam Zayna z Chelsea poczułam się jakoś dziwnie. Jakby coś wykręcało mi żołądek. A tak zdecydowanie nie powinno być. Przecież nawet go nie znałam, zamieniłam z nim raptem kilka zdań. Więc czemu poczułam coś w rodzaju zazdrości? Na to pytanie niestety nie znałam odpowiedzi. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z łazienki.  Wróciłam z powrotem do salonu. Louisa nie było, a Ashley rozmawiała z Liamem. Kiedy mnie zobaczyli, uśmiechnęli się i zrobili mi miejsce na kanapie.
-Będę musiała lecieć - powiedziałam - moja matka nie daje mi spokoju. Dzwoniła 15 razy.
-Reszta już siedzi w kuchni. Zjedz chociaż śniadanie - powiedział Liam.
Wstał i zaprowadził mnie i Ashley do przestronnej kuchni, gdzie reszta zespołu i Chelsea zajadali się tostami. Zajęłam miejsce obok Nialla i zajęłam się jedzeniem. Co jakiś czas któryś z chłopaków rzucił jakiś komentarz, na co wybuchaliśmy śmiechem. Po śniadaniu trzymałam się za brzuch i nie mogłam się opanować. Chelsea cały czas przymilała się do Zayna, całowała go i patrzyła na mnie spod oka. Nie miałam pojęcia o co jej chodziło. W końcu nadszedł czas na powrót do codzienności. Kiedy opuszczałam, dom chłopaków, posłałam ostatnie spojrzenie Zaynowi. Nie wiedziałam, czemu właśnie jemu. I chyba nie chciałam wiedzieć.

[Liam]

Minęło kilka dni, a ja nadal nie mogłem uwierzyć, że spotkałem Scarlett. Myślałem o niej ciągle odkąd opuściła Wolverhampton i straciłem wszelką nadzieję, że jeszcze kiedyś ją zobaczę. Zmieniła się niesamowicie. Kiedy wpadłem na nią na chodniku, wydawała mi się znajoma. Ale gdyby nie Zayn, w życiu bym nie zgadł, że to właśnie ona. Kiedy wraz z Ashley opuściły nasz dom, poszedłem do swojego pokoju i zalogowałem się na twitterze. Dodałem wpis o imprezie i wrzuciłem zdjęcie ze Scarlett, które zrobiła nam Ashley moim telefonem. Po chwili ktoś zapukał do moich drzwi. 
-Wejdź - rzuciłem i znowu całą swoją uwagę skupiłem na komputerze. 
W progu stanął Zayn. 
-Gdzie zgubiłeś Chelsea? - spytałem i zamknąłem laptopa. 
-Musiała iść - rzucił i usiadł na moim łóżku. 
-Pomysł, żeby je zaprosić, był strzałem w dziesiątkę - powiedział - obie są świetne. Kiedy opowiadałeś o Scarlett, odnosiłem wrażenie, że jest raczej nudna. Taka szara myszka. A tu proszę.. 
-Zmieniła się - odpowiedziałem opanowany - i naprawdę jej nie poznałem. A tak właściwie, to czemu chcesz o niej gadać? 
-Czy ja wiem.. - przewrócił oczami - po prostu. Ashley też jest w porządku. 
-Tak, obie są wspaniałe. Ale wiesz co? Przez całą imprezę byłeś zajęty Chelsea, mało z nimi gadałeś. 
-Chelsea to moja dziewczyna - spojrzał na mnie dziwnie - i ją kocham. Więc to chyba jasne, że spędzam czas z nią. 
-Skoro tak mówisz.. - powiedziałem pod nosem tak, żeby nie mógł mnie usłyszeć. 
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, a potem znowu zostałem w pokoju sam. Ciągle myślałem o Scarlett. Zaprzątała każdą moją myśl. Myślałem też o Chelsea. Od początku wydawała mi się dziwna. Zachowywała się jak królewna i na każdym kroku pokazywała, że jest dziewczyną Zayna. Było pewne, że chciała być w centrum uwagi. Ale czy go kochała? 
Miałem dość samotności, więc zszedłem na dół do chłopaków. Nazajutrz mieliśmy mieć wywiad w radiu, więc powinniśmy się przygotowywać. Niall wziął gitarę i przećwiczyliśmy kilka piosenek. Chłopaki zaczęli mówić o Scarlett i Ashley. Chyba je polubili, bo mówili o nich same pozytywne rzeczy. Poczułem w kieszeni wibracje i wyciągnąłem telefon. Dostałem sms'a od Scarlett. "Hej, przepraszam, że przeszkadzam, ale muszę pilnie z kimś pogadać.. Ashley jest nieosiągalna, więc zostałeś mi tylko ty.. zwariuję, jak się do kogoś nie przytulę.. jestem w parku, pod tym drzewem co ostatnio. Scarlett
Od razu wstałem i wybiegłem z domu. Szybko znalazłem się w parku i ruszyłem w kierunku przyjaciółki. Siedziała niespokojnie i była cała zapłakana.. 

_____________________
Następny rozdział będzie w poniedziałek.. : ) 
Jutro niestety nie będę miała czasu. 
Zapraszam do komentowania ♥ 
 

piątek, 25 maja 2012

Rozdział 7

Od kłótni rodziców minął tydzień. I od tygodnia ojciec nie pojawił się w domu. Mama chodziła poddenerwowana i nie chciała ze mną rozmawiać. Z Liamem też nie miałam kontaktu.
Na wiadomość, że się z nim spotkałam, Ashley zareagowała tak jak się spodziewałam. Zaczęła skakać, piszczeć i mnie przytulać. Tak jak ja nie mogła uwierzyć, że to był on.
-Jaka z ciebie szczęściara - powiedziała - ty nawet ich nie lubisz! i nagle bum i spotykasz cały zespół. To cholernie niesprawiedliwe.
Zaśmiałam się wtedy i obiecałam, że ona kiedyś również ich spotka.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc poszłam otworzyć. Na wycieraczce leżała mała, kremowa koperta z moim imieniem. Rozglądnęłam się dookoła, ale nikogo nie było. Wzięłam kopertę i wróciłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na łóżku. Jednym ruchem ręki ją otworzyłam i wyciągnęłam małą karteczkę. Rozprostowałam ją i przeczytałam co było na niej napisane.
"Cześć Scarlett! Przepraszam, że się nie odzywałem. Zawsze jak zaczyna się szkoła, mamy sporo na głowie. Pamiętam twoją prośbę, żeby odwiedzić w szpitalu Sue. Razem z chłopakami mamy wolną sobotę, więc pomyślałem, że może byśmy do niej wpadli? :) Oczywiście, jeżeli tego chcesz. Liam" 
Uśmiechnęłam się szeroko i przeczytałam liścik jeszcze 5 razy. Pod spodem był podany jego numer telefonu. Szybko zapisałam go w telefonie i zadzwoniłam. Cały czas włączała się automatyczna sekretarka, więc zostawiłam mu wiadomość. Zeszłam na dół i zapukałam do biura matki. Usłyszałam krótkie "proszę" więc weszłam i stanęłam na przeciwko jej biurka.
-Wszystko w porządku? - spytałam.
-Scarlett, nie jestem w nastroju do takich pytań. Jasne, że nie jest w porządku! - rzuciła długopisem i schowała twarz w dłoniach.
Usiadłam w wygodnym fotelu i wpatrywałam się w nią.
-Mamo, co się dzieje? Czemu taty od tygodnia nie ma w domu? O co się pokłóciliście?
-Nie mam ochoty o tym rozmawiać - odparła sucho - w każdym małżeństwie zdarzają się sprzeczki.
-Sprzeczki? Czy ty siebie słyszysz?! Wybiegłaś z kuchni zapłakana i zamknęłaś się w biurze. Ojciec był wściekły. I od tygodnia nie przekroczył progu tego domu. To nie była jakaś tam mała kłótnia. Mam prawo wiedzieć o co chodzi.
-Scarlett, kochanie. Proszę cię, daj spokój. Kiedyś ci to wytłumaczę, ale proszę cię, nie teraz. Idź się lepiej uczyć.
Nalegałam jeszcze przez chwilę, ale bez skutku.
-A tak właściwie to po co tu przyszłaś? - spytała i spojrzała na mnie.
Opowiedziałam jej o tym, jak spotkałam Liama i o tym, że śpiewa w ulubionym zespole Sue.
-Czy.. czy mogłabym ją odwiedzić z całym zespołem? Chcę jej zrobić niespodziankę. Bo wiem, że jest z nią źle.. chcę coś dla niej zrobić..
Po policzku matki zaczęły płynąć łzy. Szybko otarła je wierzchem dłoni i doprowadziła się do porządku.
-Oczywiście, że tak - spróbowała się uśmiechnąć, ale kiepsko jej to wyszło.
Podziękowałam jej i już chciałam wyjść, ale usłyszałam, jak mówi:
-Scarlett, przepraszam cię..
Odwróciłam się i spojrzałam na nią niepewnie.
-Ale o co?
-O to, że cię zaniedbuję.. i o to, że mam pretensje za każdym razem jak wychodzisz z przyjaciółmi.. wiem, że nie powinnam tak cię kontrolować. Jesteś już pełnoletnia, sama decydujesz o sobie.. ale ja po prostu bardzo martwię się o Sue.. i wyładowuje się na tobie.. przepraszam cię kochanie, postaram się przestać.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam ją w policzek, po czym wróciłam do swojego pokoju i zadzwoniłam do Ashley.

.~*~.

Nadeszła sobota. Razem z Ashley właśnie wychodziłyśmy do Sue. Umówiłam się z Liamem, że będą czekać pod szpitalem. Ashley była strasznie podekscytowana i co minutę pytała, czy dobrze wygląda.
-Błagam cię, staraj się zachowywać normalnie - poprosiłam ją - nie chcę żebyś wyszła na jakąś psycho-fankę. 
Chyba pomogło, bo się uspokoiła i znowu była taka jak zawsze. O równej 11:00 pod szpital zajechało czarne, sportowe auto i wysiadł z niego Liam i reszta. Szepnął coś do kierowcy i ruszyli w naszym kierunku. Poczułam jak Ashley ściska mnie za rękę i jęknęłam z bólu. Spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem, ale nadal kurczowo trzymała się mojego ramienia. 
-Cześć - powiedział i pocałował mnie w policzek - długo czekacie? 
-Jakieś 5 minut - odpowiedziałam. 
Przywitałam się z resztą zespołu i przedstawiłam im Ashley. Widziałam jak trzęsą jej się ręce. Zdołała wyszeptać jedno "hej", a potem już się nie odzywała. Posłałam jej współczujące spojrzenie i poszliśmy prosto pod salę Sue. Ashley w końcu zebrała się w sobie i zaczęła rozmawiać z blondynem. Nadal nie pamiętałam, jak miał na imię. Stanęliśmy pod drzwiami sali 112. 
-Okej - powiedziałam - wejdę tam z Ashley i chwilę z nią pogadamy, żeby niczego się nie domyśliła. 
Pokiwali głowami na znak, że rozumieją i usiedli na krzesłach.
Wzięłam głęboki oddech i lekko zapukałam. Nie czekając na "proszę" weszłam do sali z uśmiechem na twarzy. Sue leżała w łóżku blada i wymęczona. Coś ścisnęło mnie za serce i poczułam się dziwnie. 
-Cześć Sue - przywitałam ją - jak się masz? 
Nie podniosła się z łóżka. Lekko otworzyła oczy i spojrzała na mnie. 
-Cześć Scarlett.. - powiedziała cicho - fatalnie. Czuję się jakby uchodziło ze mnie życie. Nie mam na nic siły. Nie mogę nawet wstać z łóżka.. 
Po jej policzku spłynęła łza. 
-Chcę, żeby to się już skończyło - kontynuowała - chcę wyjść z tej sali i wrócić do domu. Do swojego pokoju. Ale nie mogę.. 
Rozpłakała się na dobre. Przytuliłam ją mocno. 
-Mamy dla ciebie małą niespodziankę - powiedziała Ashley.
Sue spojrzała na nią z oczekiwaniem. 
-Zabieracie mnie do domu? - spytała z nadzieją. 
-Niestety nie kochanie - powiedziałam - ale mamy coś lepszego. 
Ashley zniknęła za drzwiami i po chwili do sali weszło 5-ciu chłopaków. Sue szeroko otworzyła oczy i usta. Podniosła się i z trudem usiadła na łóżku. 
-Cześć Sue - powiedział uśmiechnięty Liam - pamiętasz mnie jeszcze? W Wolverhampton uwielbiałaś siedzieć na moim tarasie. 
Sue patrzyła na przemian na mnie, Ashley i chłopaków. 
-Liam.. ? - zapytała w końcu. 
-Tak, oto ja. I One Direction! Słyszałem, że jesteś fanką? 
Każdy z chłopaków podszedł do niej, przytulił ją i życzył powrotu do zdrowia. 
-Gdyby nie twoja siostra to by nas to nie było - powiedział Zayn i puścił do mnie oko - tylko pozazdrościć. 
-Scarlett jest najlepsza - powiedziała ze łzami w oczach - nie sądziłam, że moje marzenie może kiedyś się spełnić.. 
-A jednak - powiedział Harry. 
Przesiedzieliśmy u niej praktycznie cały dzień. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Na koniec wyciągnęłam z torby aparat i zrobiłam całą masę zdjęć. Liam dał Sue ich debiutancką płytę z autografami i musieliśmy opuścić szpital. 
Już mieliśmy się rozstać gdy Zayn powiedział:
-Hej dziewczyny, robimy dzisiaj domówkę. Może byście wpadły?
Ashley spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
-Jasne, świetny pomysł - uśmiechnęłam się do niego.
Podali nam swój adres i odjechali. Szybkim krokiem wróciłyśmy do domu. Miałyśmy niewiele czasu żeby się przygotować. Umówiłyśmy się, że ojciec Ashley zawiezie nas do chłopaków o 19. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w jasne rurki, bluzkę "nietoperz", do tego czarne szpilki i ciemniejszy makijaż. Przeczesałam włosy i byłam gotowa do wyjścia. Zostawiłam mamie karteczkę, że jestem z Ashley i wyszłam z domu. Przyjaciółka właśnie wchodziła przez furtkę. Była ubrana w miętowe rurki, granatową bokserkę i granatowe szpilki. Uśmiechnęłam się do niej i wsiadłyśmy do samochodu.
Po jakimś czasie dojechałyśmy na miejsce. Stanęłyśmy przed wielkim domem i szeroko otwartymi oczami rozglądałyśmy się dookoła. W końcu zadzwoniłyśmy do drzwi. Otworzył nam Liam i wpuścił do środka. Nie było nikogo oprócz nas i chłopaków. Tak mi się wydawało, do czasu, aż weszłam do salonu. Na kanapie Zayn trzymał na kolanach jakąś dziewczynę i dość namiętnie się całowali. Poczułam się dziwnie. Nie wiedziałam dlaczego. Odchrząknęłam i para niechętnie odsunęła się od siebie. Zayn wstał, objął dziewczynę w pasie i podszedł do nas.
-Cześć, to moja dziewczyna, Chelsea - przedstawił ją - a to Scarlett i Ashley. Przyjaciółki Liama.
Podałyśmy sobie ręce, ale w spojrzeniu dziewczyny dostrzegłam złowrogie iskry. Harry zapuścił muzykę i zaczęliśmy tańczyć. .

Scarlett

Ashley


+ nowa postać w zakładce "Bohaterowie" ! : ))  

czwartek, 24 maja 2012

Rozdział 6

A więc to był on. Naprawdę on. Był poniedziałek - dzień powrotu do szkoły. Razem z Ashley pewnym krokiem weszłyśmy do wielkiej auli, gdzie dyrektor Grant rozpoczął swoje coroczne przemówienie i otworzył nowy rok szkolny. Poszukałyśmy wzrokiem Jacoba. Stał przy ścianie ze swoją obecną dziewczyną - Emily Combes. Kiedy nas zauważył, pożegnał się z nią i podbiegł w naszym kierunku.
-Dzień doberek! - powitał nas z uśmiechem.
Odwzajemniłyśmy uśmiech i poszliśmy do sali biologicznej na spotkanie z wychowawcą. Razem z Ashley zajęłyśmy swoje stare miejsca w ostatniej ławce i czekałyśmy na panią Hunt. Zdążyłyśmy przywitać się ze wszystkimi znajomymi, a jej nadal nie było. Po kwadransie do sali weszła jakaś młoda kobieta i gestem ręki nas uciszyła.
-Witam wszystkich, nazywam się Kate Lynn i jestem waszą nową wychowawczynią. Pani Hunt jest na rocznym urlopie, więc przez ten rok będę ją zastępować. Ostrzegam was, że bez względu na wiek jestem dość ostra i wymagająca. Nie liczcie na taryfy ulgowe na biologii czy na każdym innym przedmiocie. Liczę na to, że będzie nam się dobrze pracowało. A teraz niech każdy z was się przedstawi i powie kilka słów o sobie.
Zrobiliśmy to, co nam kazała. Wydawała się dość miłą osobą, ale pozory mogły mylić. Podała nam plan lekcji na cały tydzień i byliśmy wolni. Razem z Ashley i Jacobem od razu poszliśmy do jednej z naszych ulubionych kawiarni. Złożyliśmy zamówienia i zaczęliśmy rozmawiać o pani Lynn.
-Jest całkiem spoko - powiedział Jake - i nawet niebrzydka.
Zaśmiałam się pod nosem.
-A ty jak zwykle swoje. Jak dla mnie może być - powiedziałam.
W końcu dostaliśmy swoje sałatki i zajęliśmy się jedzeniem.
Kiedy w końcu pożegnałam się z przyjaciółmi wolnym krokiem ruszyłam z powrotem do domu. Mniej więcej w połowie drogi ktoś na mnie wpadł i z bólem upadłam na chodnik.
-Co do cho.. - przerwałam w połowie zdania, gdy zobaczyłam kto nade mną stoi.
Liam podał mi rękę i pomógł wstać. Cały zespół stał za nim.
-Hej, przepraszam cię - powiedział i lekko się uśmiechnął - wyścigi na chodniku to nie był jednak najlepszy pomysł..
-Ciekawe czyj! - krzyknął stojący za nim blondyn.
Otworzyłam usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Zaschło mi w gardle i poczułam ucisk w piersi. Nogi miałam jak z waty i zupełnie nie wiedziałam jak się zachować.
-Wszystko w porządku? - spytał i przyjrzał mi się dokładnie.
-Ej, to dziewczyna z koncertu! - usłyszałam czyjś głos i po chwili pojawił się przy mnie przystojny mulat - to byłaś ty prawda? Pod sceną?
-Tak.. - powiedziałam jakby szeptem, bo moje gardło nadal było zaciśnięte.
"Dziewczyno, opanuj się! To przecież Li! Twój najlepszy przyjaciel!" zganiłam się w myślach. I to chyba pomogło.
-Wiedziałem, że jeszcze kiedyś cię zobaczę - uśmiechnął się - Fanka?
-Nie bardzo - powiedziałam szczerze - na koncercie byłam z przyjaciółką, która was uwielbia.
-Ach tak.. - westchnął - jestem Zayn. A ty?
-Scarlett - podałam mu rękę.
I w tym momencie Liam spojrzał na mnie badawczym wzrokiem. Podszedł o krok i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Scarlett? Scarlett Evans? - zapytał, jakby chciał się upewnić.
-We własnej osobie - uśmiechnęłam się - cześć Liam. Miło znowu cię widzieć.
Przez chwilę stał zupełnie zaskoczony. Ale po chwili wziął mnie na ręce i okręcił wokół własnej osi. Zaczęłam piszczeć, ale jemu to nie przeszkadzało. W końcu postawił mnie na ziemi i mocno przytulił. Reszta chłopaków patrzyła na nas nic nie rozumiejąc.
-Nie mogę uwierzyć, że to ty - powiedział - straciłem nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek cię zobaczę.
-Ja też. Ale to ty zmieniłeś numer telefonu i przestałeś odpisywać na mejle.
-Ekhem?
Odwróciliśmy się w kierunku chłopaków.
-A, tak. Chłopaki to jest Scarlett, moja dawna przyjaciółka. Opowiadałem wam o niej. Scarlett to Harry, Louis, Niall a Zayna już znasz - wskazał na wszystkich po kolei.
-Cześć - przywitali się.
Odpowiedziałam im to samo i znów całą swoja uwagę skupiłam na Liamie.
-Śpieszy ci się? Bo pomyślałem, że moglibyśmy pójść na spacer.. czy coś..
-Jasne, chętnie - uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie.
Liam uzgodnił sprawę z chłopakami i już po chwili wolnym krokiem szliśmy w kierunku parku.
-Jak się tu znalazłeś? - spytałam.
-Odkryłem, że moją pasją jest śpiew - odpowiedział po prostu - wyjechałem do Londynu i zacząłem naukę w szkole artystycznej. Tam poznałem chłopaków. Stworzyliśmy zespół, byliśmy w X Factor i dziwnym trafem staliśmy się sławni.
-To dziwne.. Ty i boysband?
-Cuda się zdarzają.
Roześmialiśmy się. W końcu usiedliśmy na drewnianej ławce obok starego dębu i schowaliśmy się w jego cieniu.
-Dlaczego nigdy mnie nie odwiedziłeś?
-Nie znałem adresu. Zresztą, nie miałem odwagi. Ty zaczęłaś nowe życie, nie wiedziałem nawet czy mnie pamiętasz. I ciągle byłem zajęty. Próby, nagrania, trasy..
-Nigdy o tobie nie zapomniałam - popatrzyłam mu prosto w oczy - byłeś dla mnie zbyt ważny by zapomnieć.
-Ty dla mnie również.. A co z Sue? Jak ona się czuje?
Spuściłam głowę i przez chwilę nic nie odpowiedziałam. Poczułam jak w oczach gromadzą mi się łzy.
-Jest.. źle.. jej stan ciągle się pogarsza.. czeka na przeszczep serca..
Liam objął mnie ramieniem i przysunął do siebie. Poczułam się jak dawniej. Gdy wypłakiwałam mu się z najbardziej bezsensownych pierdół, on obejmował mnie, a ja kładłam głowę na jego ramieniu.
-Wszystko z nią będzie w porządku - powiedział - zobaczysz.
-Mam taką nadzieję.. - po policzku spłynęła mi łza, więc szybko otarłam ją wierzchem dłoni.
Siedzieliśmy w parku jeszcze przez kilka godzin. I przez te kilka godzin staraliśmy się streścić sobie ostatnie 5 lat naszego życia. Nie obyło się bez śmiechu, gdy Li opowiadał o śmiesznych początkach swojej kariery. Odprowadził mnie pod sam dom. Pożegnaliśmy się i odwrócił się by odejść, ale w ostatniej chwili go zatrzymałam.
-Liam? czy mogę mieć do ciebie małą prośbę?
-Jasne, dla ciebie wszystko - powiedział z uśmiechem i puścił mi oczko.
-Sue jest waszą wielką fanką.. - zaczęłam - czy.. czy mógłbyś któregoś dnia odwiedzić ją ze mną w szpitalu?
-Nie ma sprawy - zgodził się od razu - dla mnie to sama przyjemność.
-Dziękuję - powiedziałam i pocałowałam go w policzek - jesteś najlepszy.
Pierwsze, co usłyszałam gdy weszłam do domu, to odgłosy dość zawziętej kłótni rodziców. Po chwili mama wybiegła z kuchni cała zapłakana i zamknęła się w swoim gabinecie.
-Co tu się dzieje? - spytałam ojca, który właśnie zmierzał w kierunku schodów.
-Nie twoja sprawa - powiedział ze złością - zajmij się lepiej nauką.
Stałam w miejscu zbita z tropu. Pierwszy raz widziałam ojca w takim stanie. Po chwili usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami. Myślałam, że to tylko zwykła kłótnia. Ale niestety się myliłam..

____________________
Comment please :)
Następny rozdział jutro lub w sobotę :)
Zapraszam ; )


"Words will be just words,

Till you bring them to life.." ♥ 

środa, 23 maja 2012

Rozdział 5

W sobotni poranek obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do mojego pokoju przez zamknięte okno. Ziewnęłam leniwie i niechętnie powlokłam się do łazienki. Po wczorajszej burzy nie było ani śladu. Szybko się umyłam, założyłam swoje ulubione stare dresy i zeszłam na dół. Mama krzątała się przy kuchni i przygotowywała śniadanie, a ojciec w pośpiechu dopijał świeżo parzoną kawę. Gdy weszłam rzucił mi krótkie "dzień dobry słonko", pocałował mnie w czoło i wyszedł do pracy. Zostałam z mamą sama. Usiadłam przy kuchennym stole i oparłam głowę na rekach.
-Jak było na plaży? - spytała od niechcenia.
-Świetnie. - odpowiedziałam krótko.
Ostatnio moje kontakty z matką ograniczały się do kilku zdaniowych rozmów o niczym. Kiedyś miałyśmy ze sobą świetny kontakt, ale tamten czas minął bezpowrotnie. Odkąd u Sue wykryto wadę serca, wszystko było inne.
Matka ustawiła przede mną talerz z kanapkami i wyszła z kuchni. Prawdopodobnie do swojego biura, gdzie przygotowywała materiały na nowy rok szkolny. Była ostatnia sobota wakacji. A ja ciągle nie byłam do końca przekonana, czy powinnam iść na dzisiejszy koncert z Ashley. Ale w końcu i tak nie miałam nic innego do roboty. Szybko zjadłam śniadanie i wróciłam na górę. W moim pokoju panował wielki bałagan, a bardzo tego nie lubiłam. Wzięłam się za sprzątanie.
Nagle rozległ się dźwięk dzwonka telefonu. Odstawiłam odkurzacz i odebrałam. Dzwoniła Ashley.
-Cześć siostrzyczko! - krzyknęła do słuchawki zanim zdążyłam się odezwać - i jak się dzisiaj miewa moja ulubiona przyjaciółka?
-A coś ty taka słodka? - spytałam ironicznie - czego chcesz?
-Oj, nie bądź taka podejrzliwa. Dzwonię żeby się upewnić, czy nie zmieniłaś decyzji co do koncertu.
-Nie zmieniłam - powiedziałam stanowczo - muszę poznać prawdę. I kropka.
-No to świetnie! Będę u ciebie o17:30.
-Przecież koncert zaczyna się o 20!
-Nie narzekaj, do zobaczenia.
Rozłączyła się zanim zdążyłam cokolwiek dodać. Nie pozostało mi nic innego, jak skończyć sprzątanie i zacząć przygotowywać się do koncertu.
Schowałam odkurzacz i poszłam do wielkiej garderoby na piętrze. Otworzyłam szafę z rzeczami, w których jeszcze nie chodziłam. Postanowiłam się nie stroić i iść zupełnie na luzie. W końcu zdecydowałam się na jeansowe wyższe spodenki, biały top, czarny sweterek i czarne buty na obcasie. Wzięłam ze sobą wszystkie rzeczy i wróciłam do pokoju. Zegar wskazywał godzinę 16:00.
Wzięłam prysznic, zrobiłam makijaż i rozczesałam włosy. Nie miałam zamiaru nic z nimi robić. Wróciłam do pokoju i założyłam wcześniej przygotowane ciuchy. Na koniec spryskałam się perfumą i zeszłam na dół. Miałam jeszcze trochę czasu, więc przygotowałam sobie płatki z mlekiem i usiadłam przed telewizorem.
-Ile razy ci mówiłam żebyś nie jadła w salonie, Scarlett? - usłyszałam za sobą głos matki.
-Nie wiem - odpowiedziałam jakby do siebie.
-Jadę do Sue, jedziesz.. - przerwała w połowie zdania i zmierzyła mnie wzrokiem - co to za strój?
-Idę na koncert, przecież ci mówiłam. Zakończenie wakacji - przewróciłam oczami i wyłączyłam telewizor.
-Jasne, bo koncert jest ważniejszy od własnej siostry..
-Mam tego powoli dość! - nie wytrzymałam - wszystko co robię jest źle! Zawsze jak wychodzę gdzieś z przyjaciółmi masz do mnie wielkie pretensje! O co ci do cholery chodzi?! Przecież dobrze wiesz, że prawie codziennie odwiedzam Sue i też się o nią martwię! Najwyraźniej moje życie już się nie liczy - dodałam już ciszej - nigdy tego nie zrozumiesz, mamo.
Nie zdążyłam dodać nic więcej, bo rozległ się dzwonek do drzwi. Posłałam matce ostre spojrzenie i bez słowa wyszłam z domu. Ashley przyjrzała mi się uważnie, ale nic nie powiedziała. Wsiadłyśmy do samochodu jej ojca i ruszyliśmy.
-Wprost nie mogę się doczekać! - pisnęła Ashley - mamy miejsca pod samą sceną!
-Jakim cudem udało ci się to załatwić? - zdziwiłam się.
-Mam swoje sposoby - powiedziała tajemniczo - i znajomości.
Po 30 minutach byłyśmy na miejscu. Weszłyśmy do wielkiej sali koncertowej, w której roiło się od ludzi. Stanęłyśmy na swoich miejscach i czekałyśmy. Byłam coraz bardziej zdenerwowana. Chociaż gdyby nawet to był TEN Liam, to szanse na to, że mnie rozpozna były równe zeru. 5 lat temu byłam krótkowłosą ciemną blondynką o stanowczym spojrzeniu i piegami na nosie. Dzisiaj byłam długowłosą brunetka i w niczym nie przypominałam dawnej siebie.
W końcu koncert się rozpoczął. Wokół mnie było tylu ludzi, że ledwo mogłam oddychać, ale Ashley była strasznie podekscytowana. Na scenę weszło 5-ciu przystojnych chłopaków i zaczęli śpiewać ulubioną piosenkę Ashley - "What makes you beautiful" . Przyjrzałam im się wszystkim uważnie. A zwłaszcza niby-Liamowi. Ale gdy zaczął śpiewać nie miałam już żadnych wątpliwości. Ten głos rozpoznałabym wszędzie, mimo tego, że brzmiał trochę inaczej. Przez chwilę w ogóle się nie poruszałam tylko gapiłam się na Liama z niedowierzaniem. W końcu przeniosłam wzrok na Ashley i lekko nią potrząsnęłam. Odwróciła się w moją stronę. Nie musiałam nic mówić. Moje spojrzenie mówiło wszystko. Ashley zaczęła skakać, piszczeć i mnie przytulać. Kiedy w końcu przestała, znów odwróciłam się w kierunku Liama. I to był mój błąd. Bo nasze spojrzenia się spotkały. Szybko spojrzałam w innym kierunku.
Przez resztę koncertu starałam się na niego nie patrzeć. Chociaż wiedziałam, że mnie nie rozpoznał to i tak czułam się dziwnie. Zaczęłam wydurniać się razem z Ashley i całkiem dobrze się bawiłam. Przez całą ostatnią piosenkę gapiłam się na jednego z nich i ciągle się do niego uśmiechałam, a on do mnie. Mimo tego, że obok mnie była cała masa innych ludzi wiedziałam, że te uśmiechy były tylko dla mnie. W drodze powrotnej Ashley zasypała mnie całą masą pytań.
-No i jak ci się podobało?
-Wiesz.. nie było tak źle jak myślałam.
-Zdążyłam się domyślić! Przez całe "Everything about you" uśmiechałaś się do Zayna, a on do ciebie! Dziewczyno!
Nie odpowiedziałam nic, tylko się uśmiechnęłam. Kiedy wysiadłam przed domem, było naprawdę bardzo późno. W domu było całkiem ciemno, więc rodzice zapewne już spali. Jak najciszej weszłam do swojego pokoju i położyłam się spać. Przez całą noc miałam przed oczami obraz Zayna uśmiechającego się do mnie..

______________________
Tak, tak. Wiem, że Li i Scarlett powinni spotkać się wcześniej, ale...
W rozdziale 6 to nastąpi : ) 
Zapraszam do czytania i komentowania!


"We're like na na na!" 

poniedziałek, 21 maja 2012

Rozdział 4

-O nie, to niemożliwe - powiedziałam stanowczo - nie ma mowy, żeby to był ten Liam. Są podobni, ale to wszystko. Rozumiesz?
-Scarlett.. a co jeżeli to jest właśnie on? Co? Liam z One Direction też jest z Wolverhampton.. Tak samo się nazywają. Są do siebie podobni. Wszystko wskazuje na to, że to on - stwierdziła Ashley, a w jej oczach błysnęły iskry.
-Nie.. to nie może być on! - powiedziałam twardo - nie ma mowy.
-Jest tylko jeden sposób żeby się przekonać.
Spojrzałam na nią z wyczekiwaniem.
-W sobotę, w ostatni weekend sierpnia grają koncert na zakończenie wakacji. Bilety mam już od dawna. Miałam iść z Catherine, ale ona akurat wtedy będzie na Hawajach. Więc.. pójdziesz ze mną i przekonamy się.
-Słucham? Mam iść na ich koncert? Do reszty cię pogięło? Ja tam nie wytrzymam 5 minut!
-Scarlett, nie dramatyzuj. Chcesz poznać prawdę?
Zastanawiałam się przez dłuższą chwilę. To przecież nie mógł być on. To było niemożliwe. Czy było możliwe, że zmienił się nie do poznania? Czy 5 lat to naprawdę aż tak strasznie dużo? Musiałam się przekonać. Musiałam wiedzieć.
-Zgoda, niech będzie - powiedziałam - ale mówię ci, że to nie on.
-No to może zakładzik? - Ashley zatarła ręce - jeżeli to on, to się z nim skontaktujesz. A jeżeli nie, to przysięgam, że już nigdy nie wspomnę przy tobie o tym zespole. Nawet jak będziemy u Sue. Nigdy. Stoi?
-Stoi - podałyśmy sobie ręce.
W końcu pożegnałam się z przyjaciółką i weszłam do domu. Tak jak się spodziewałam, nikogo nie było. Odgrzałam sobie lasagne i usiadłam na kanapie przed telewizorem. Włączyłam jakiś badziewny serial i zajęłam się oglądaniem. Nawet nie zauważyłam kiedy do domu weszła mama.
-Scarlett, zbliża się rok szkolny. Nie powinnaś zacząć się uczyć? - krzyknęła z kuchni.
-Mamo, nadal są wakacje. I aż do września nie zamierzam się uczyć! - odkrzyknęłam.

.~*~.

Nadszedł piątek. A dokładniej, ostatni piątek sierpnia. Wcześnie rano zapakowaliśmy samochód ojca Jacoba i ruszyliśmy w kierunku plaży. Przez całą drogę rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Jacob opowiadał najnowsze dowcipy, a Ashley ciągle coś dopowiadała. Miałam na sobie krótką sukienkę w czarno-białe paski i granatowe bikini. Ashley postawiła na białe szorty, żółtą bluzkę bez szelek i czarne bikini w różowe grochy. Pogoda była wprost wymarzona do opalania lub pływania w zimnej, orzeźwiającej wodzie morza Północnego. W końcu zaparkowaliśmy samochód i wypakowaliśmy swoje rzeczy. Razem z Ashley od razu zdjęłyśmy ubrania i położyłyśmy się na kocach. Wokół nas było naprawdę sporo ludzi. Jacob postanowił na nas nie czekać i po minucie zniknął w wodzie. Nasmarowałyśmy się olejkiem, nasunęłyśmy na nos okulary i włożyłyśmy w uszy słuchawki. Zamknęłam oczy i z powrotem położyłam się na kocu. Przed oczami znowu pojawił mi się obraz chłopaka z plakatu. Zaczynałam mieć tego dość. Następnego dnia miałam iść na ich koncert i miało się okazać, która z nas miała rację. Starałam się myśleć o czymś innym. O plaży, o wodzie, o chłopakach, o szkole i innych duperelach. Ale jego twarz ciągle powracała. 
-Hej Ashley - powiedziałam - idę popływać. Idziesz ze mną? 
-Nie, idź sama. 
Wstałam z koca i po chwili zanurzyłam się w zimnej wodzie. Pozwoliłam, żeby oblała mnie ze wszystkich stron i zanurkowałam. Wynurzyłam się po kilku minutach żeby zaczerpnąć powietrza i nagle podpłynął do mnie Jacob. 
-Seksownie dziś wyglądasz, wiesz? - spytał i poruszył brwiami. 
Zaśmiałam się i ochlapałam go wodą. On zrobił to samo i po chwili chlapaliśmy się jak małe dzieci. Zrobiliśmy sobie nawet małe wyścigi, które oczywiście przegrałam. Ciągle się śmiejąc wyszliśmy z wody i ruszyliśmy w kierunku koców. Nagle Jacob wziął mnie na ręce. Objęłam go za szyję i pozwoliłam zanieść się na koc. Kiedy w końcu mnie odstawił, otuliłam się ręcznikiem i usiadłam na leżaku. 
Dzień mijał szybko. Nawet bardzo szybko. Nim się obejrzeliśmy był już wieczór i musieliśmy wracać. W drodze powrotnej rozpętała się wielka burza. Wiał silny wiatr i ostro padał deszcz. Ledwo dojechaliśmy z powrotem do Londynu. Kiedy w końcu znalazłam się w swoim pokoju, przebrałam się swoją ulubioną, stara piżamę i zasnęłam.

niedziela, 20 maja 2012

Rozdział 3

Impreza się udała. Nawet bardzo. Ashley tak się spiła, że razem z Jacobem musieliśmy ją mieć cały czas na oku, żeby nie zrobiła niczego głupiego. O mały włos nie przespała się z Martinem Sommerem - swoim byłym, którego z całego serca nienawidziła. Zaskakujące jak alkohol działa na ludzi. Następnego dnia miała sporego kaca i wielką dziurę w pamięci.
Minął tydzień, a moją głowę ciągle zaprzątała twarz chłopaka z plakatu. I miałam tego powoli dość. Do końca wakacji zostało 7 dni. Siedziałam z Ashley u Jacoba, a po domu roznosił się słodki zapach szarlotki, którą piekła jego mama. Jak zwykle graliśmy na konsoli. To znaczy oni grali, a ja siedziałam na sofie z puszką coli w ręku. Martwiłam się o Sue. Gdy poprzedniego dnia odwiedziłam ją w szpitalu, leżała w łóżku blada i krucha. Starała się uśmiechać, ale tym razem słabo jej to wychodziło. Wiedziała, że czeka ją przeszczep. I bardzo się tego bała. Tak samo jak ja i rodzice. Ale zamartwianie się nic nie dawało. Z niecierpliwością czekaliśmy aż pojawi się idealny dawca, ale na razie bez rezultatu. Z przemyśleń wyrwał mnie głos Jacoba:
-Na pewno nie chcesz z nami zagrać?
-Tak.. - uśmiechnęłam się smutno - nie jestem w nastroju do gier..
-Ciągle martwisz się o Sue? - spytała Ashley.
-I to bardzo.. - spuściłam głowę.
-Wszystko się ułoży, zobaczysz. Sue jest bardzo silna, nie da się tak łatwo. Skoro ona potrafi się uśmiechać, to ty też powinnaś. A teraz rusz tyłek i chodź do nas.
Wstała, podeszła do mnie i wyciągnęła rękę w moim kierunku. Pokiwałam przecząco głową i spojrzałam na nią smutno.
-Nie dzisiaj, Ashley proszę.
Popatrzyła na mnie ze zrozumieniem i wróciła na swoje miejsce. Po chwili znowu całą swoja uwagę skupili na ekranie 42-calowego telewizora. Poszłam do kuchni żeby dosypać chipsów. W połowie drogi zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer.
-Halo? - odebrałam, ale nikt się nie odezwał - jest tam ktoś? - nadal zero odpowiedzi - naprawdę bardzo zabawne.
Rozłączyłam się i schowałam telefon z powrotem do kieszeni. Wróciłam do pokoju i z powrotem usiadłam na sofie. Ashley i Jacob usiedli na podłodze naprzeciwko mnie. Spojrzałam na nich zdezorientowana.
-Wakacje się kończą, a my jeszcze nigdzie razem nie byliśmy - zaczął Jacob - więc.. w ostatni weekend sierpnia pożyczam samochód od ojca i jedziemy na najbliższą plażę. Co ty na to?
-Świetny pomysł - zgodziłam się od razu - tego mi właśnie trzeba.
-No to jesteśmy mówieni - uśmiechnął się - a teraz naprawdę strasznie was przepraszam, ale muszę pędzić na trening.
Pożegnałyśmy się z nim i wolnym krokiem ruszyłyśmy w kierunku domów. Zastanawiałam się czy nie spytać Ashley o tego chłopaka, który wydawał mi się znajomy. Jednak bałam się tego, co mogła sobie o mnie pomyśleć. W końcu jednak ciekawość zwyciężyła.
-Słuchaj Ash.. - zaczęłam - nie wierzę, że to mówię, ale może opowiedziałabyś mi coś o tym całym One Direction?
Przyjaciółka spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.                                                              
-Kim jesteś i co zrobiłaś ze Scarlett? - spytała i cofnęła się o krok - przecież ty nienawidzisz boysbandów..
-Tak wiem.. ale.. no cóż.. - zaczęłam się jąkać.
-Scarlett, co z tobą? przez ostatni tydzień cały czas chodzisz rozkojarzona i z głową w chmurach! Czasami nawet nie słuchasz tego, co do ciebie mówię. A teraz pytasz o zespół, którego nie cierpisz? Co się z tobą dzieje do cholery? Nigdy cię takiej nie widziałam..
-Oj.. no dobra, powiem ci - powiedziałam zrezygnowana.
Usiadłyśmy na pobliskiej ławce.
-Pamiętasz jak pokazałyście mi z Sue tamten plakat? - zaczęłam.
-Jasne, że pamiętam. Ale co w związku z tym?
-No bo.. jeden z tych chłopaków wydaje mi się znajomy. Chociaż wiem, że nigdy go nie widziałam, to mam wrażenie, że kogoś mi przypomina. I ciągle mam przed oczami jego twarz.. Pomożesz mi?
Ashley pisnęła i szeroko się uśmiechnęła.
-No jasne! Słuchaj. W zespole jest pięciu członków. Harry, Zayn, Louis, Niall i Liam.
I w tym momencie jakby czas się zatrzymał. Już wiedziałam kogo przypominał mi tamten chłopak.
-Scarlett? czy ty mnie słuchasz? - usłyszałam głos Ashley.
-Tak, tak - powiedziałam szybko - po prostu już wiem. Pamiętasz jak opowiadałam ci o moim przyjacielu z Wolverhampton?
-Coś mi tam świta..
-Liam. Liam Payne. To właśnie jego mi przypominał.
Ashley ponownie szeroko otworzyła oczy i spojrzała na mnie z wielkim zdziwieniem w oczach.
-Chyba mówimy o tej samej osobie..

piątek, 18 maja 2012

Rozdział 2

-Jak to przeszczep?! - krzyknęłam przerażona - o czym wy mówicie?!
-Nie ma innego wyjścia.. jej stan się pogarsza.. z dnia na dzień jest coraz słabsza.. - powiedziała mama.
-Ale przeszczep? Przecież to niebezpieczne! Na pewno nic innego nie da się zrobić?
-Przykro mi kochanie..
-Bądźmy dobrej myśli - dodał ojciec i mnie przytulił.
-Sue jest bardzo silna. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.
W końcu oderwałam się od ojca i pobiegłam do swojego pokoju. To małe, przytulne pomieszczenie o pomarańczowo-zielonych ścianach, zawsze sprawiało, że myślałam pozytywnie. Zawsze pachniało w nim świeżą lawendą. I chociaż przepłakałam w nim wiele nocy, uwielbiałam tam przebywać. Usiadłam zrezygnowana na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Nie sądziłam, że z Sue jest aż tak źle. Wyglądała całkiem normalnie. Wiedziałam, że kiedyś będzie z nią źle. Ale nie sądziłam, że tak szybko. Poczułam jak coś ściska mnie za serce. Opuściłam Wolverhampton tylko dla niej. Nie mogła mnie teraz opuścić. Po prostu nie mogła. Poczułam wibracje w kieszeni i wyciągnęłam telefon. Dzwoniła Ashley, chociaż widziałyśmy się jakąś godzinę temu.
-Ashley? - odebrałam.
-Będę u ciebie z Jacobem o 19:00. Bądź gotowa.
-Nie wiem, czy pójdę..
-Nawet sobie tak nie żartuj Scarlett. Do zobaczenia!
I się rozłączyła, a mi nie pozostało nic innego, jak zacząć się przygotowywać. Wzięłam prysznic i przejrzałam zawartość szafy. Po dłuższej chwili zastanowienia, wybrałam cekinową, złotą sukienkę na jedno ramie (prezent od Ashley). Zegar wybijał godzinę 18:00. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak szybko ostatnio mija czas. Do końca wakacji zostało zaledwie 2 tygodnie.
Umalowałam się, uczesałam i ubrałam. Na koniec spryskałam się perfumami i zeszłam na dół. Rodzice spojrzeli na mnie zupełnie, jakby nie pojmowali co robię.
-Wybierasz się gdzieś? - spytał ojciec.
-Ja.. - zawahałam się - Alex robi imprezę urodzinową.. nie mogę nie pójść..
-Och, jasne.. więc baw się dobrze - powiedziała mama i włączyła telewizor.
W tym samym momencie po całym domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Szybko pobiegłam otworzyć i bez słowa wyszłam z domu. Spojrzałam na zdezorientowaną twarz Jacoba.
-Coś nie tak? - spytał.
-Cześć Jake, ciebie też miło widzieć - powiedziałam z sarkazmem i uśmiechnęłam się - później wam wyjaśnię.
Poszłam do jego samochodu i zajęłam miejsce obok Ashley. Przywitałam się z nią i po 10 minutach byliśmy pod wielkim domem Alexa. Ten chłopak miał to do siebie, że pod nieobecność rodziców urządzał najlepsze imprezy świata. Jego dom wyglądał jak pałac. Wszędzie stało mnóstwo samochodów i słychać było głośną muzykę. Drzwi otworzył nam jakiś mężczyzna i zaprowadził do wielkiego salonu. Wszędzie kręciło się sporo znajomych. W końcu natknęliśmy się na Alexa.
-Cześć, świetnie, że jesteście - powiedział.
-Wszystkiego najlepszego Al - powiedziałam i go przytuliłam - obyś nadal urządzał takie świetne imprezy.
-Dzięki Scarlett, bawcie się dobrze. A tak w ogóle, to świetnie wyglądasz - puścił do mnie oko.
-Dzięki, ty też niczego sobie.
-Jak to możliwe, że jak rozmawia z tobą, to nas w ogóle nie zauważa? - zapytała Ashley, gdy Alex już poszedł.
Wzruszyłam tylko ramionami i usiadłam na białej skórzanej kanapie. Wszędzie kręciła się cała masa ludzi. Odkąd dzisiaj wyszłyśmy ze szpitala, cały czas miałam przed oczami plakat, który Ashley dała Sue. Miałam dziwne wrażenie, że jednego z nich już gdzieś widziałam. Ale to było niemożliwe. Pewnie minęłam go na ulicy, lub widziałam go przez szybę jakiejś kawiarni. Nie mógł to być nikt inny. Bo gdybym naprawdę go znała, to chyba wiedziałabym, kto to.

czwartek, 17 maja 2012

Rozdział 1

-"So get out, get out, get out of my head.."
-Ashley, proszę, skończ - jęknęłam już chyba po raz setny - ile razy ci mówiłam, żebyś tego przy mnie nie śpiewała?
-Nie wiem, bo nie liczę - odparła - czemu aż tak ci to przeszkadza ?
-Wiesz, że nie cierpię boysbandów. A zwłaszcza tych twoich..
-Nie kończ! - przerwała mi - zatrzymaj dla siebie te durne komentarze. Nie mam zamiaru tego słuchać.
Byłyśmy właśnie w drodze do szpitala, na cotygodniowe odwiedziny u Sue. Ostatnio jej stan znowu się pogorszył i nie opuszczała szpitalnego budynku nawet na krótką chwilę. Było mi jej naprawdę żal i z każdym dniem martwiłam się coraz bardziej. Podziwiałam ją za to, że starała się być pozytywna i wesoła i udawało jej się to. Chociaż miewała chwile załamania, to i tak patrzyła na życie przez różowe okulary. Przez resztę drogi Ashley się nie odezwała.
-Oj no, przepraszam - powiedziałam w końcu - obiecuję, że już nigdy nie powiem na nich złego słowa.
-Dziwne - mruknęła - bo to samo mówiłaś wczoraj. I przedwczoraj. I tydzień temu. I jakoś ci się to nie udaje.
-Nic nie poradzę na to, że nie podoba mi się ich muzyka - jęknęłam.
-Ale mi się podoba! Więc proszę cię, nie krytykuj mnie. Ty ich nawet nigdy nie widziałaś. I słyszałaś tylko jedną ich piosenkę. Więc nie rozumiem na jakiej podstawie ich krytykujesz. I chyba nigdy się nie dowiem. Koniec tematu. Nie zamierzam się kłócić.
-Ja też.
W końcu stanęłyśmy przed szklanymi drzwiami szpitala. Weszłyśmy do środka i skierowałyśmy się prosto do sali Sue. Zastałyśmy ją siedzącą na łóżku, ze słuchawkami w uszach. Gdy tylko nas zobaczyła, szeroko się uśmiechnęła i zdjęła słuchawki.
-Cześć! - powiedziała - fajnie, że w końcu jesteście. Nudno tu.
-Hej mała - powiedziała Ashley i poczochrała jej włosy - jak się masz?
-Bywało lepiej. Ale nie jest aż tak źle. A co tam u was?
-W porządku kochanie - odpowiedziałam - wszystko po staremu. Czekamy aż wrócisz do domu.
-To trochę sobie poczekacie.. - mruknęła i spuściła głowę - bo lekarz powiedział, że jeszcze długo tu sobie poleżę.
-Nie przejmuj się. Mam coś dla ciebie - powiedziała Ashley i wyjęła z torby plakat One Direction.
Sue pisnęła z zadowolenia i wzięła go do ręki.
-Jesteś świetna Ash! Uwielbiam cię!
Oj, no świetnie, zaczyna się, pomyślałam ze znużeniem. Ile razy odwiedzałam Sue z Ashley, tyle razy temat schodził na ten nowy boysband. Jacy to oni są przystojni, utalentowani bla bla bla. Miałam powoli tego dość.
-Pójdę po coś do picia - powiedziałam i wyszłam z sali zostawiając je same.
Wolałam, żeby nie było mnie przy kolejnej rozmowie, w której co drugie słowo to "przystojny" "świetny" "kochany" "wspaniały"" i innych. Nie krytykowałam ich za to, że podobała im się ich muzyka. W końcu każdy ma prawo do słuchania tego, co mu się podoba. Doszłam do automatu z napojami. Wrzuciłam monetę i po chwili dostałam puszkę coli. Otworzyłam ją i usiadłam na jednym z krzeseł. Zaczęłam rozmyślać. Jak zawsze, gdy zostawałam sama. Próbowałam przypomnieć sobie jakieś momenty z Liamem, ale coraz trudniej było mi przypomnieć sobie jego twarz. W końcu minęło już 5 lat. A to wcale nie tak mało. Czasami za nim tęskniłam i chciałam go spotkać, porozmawiać z nim jak dawniej i powspominać. Ale on zmienił numer telefonu i nie wiedziałam nawet, czy dalej mieszka w Wolverhampton. Nasz kontakt urwał się całkowicie. Po chwili zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Jacoba. Uśmiechnęłam się i odebrałam.
-Słucham?
-Cześć mała! - krzyknął - jakie macie plany na dziś?
-A czemu pytasz?
-Alex organizuje imprezę. Pomyślałem, że może wpadniecie z Ashley. Co ty na to?
-Jasne, czemu nie? Ale zapytaj Ash.
-Super. Szczegóły prześlę smsem. Bajo!
-Pa.
Rozłączyłam się, wyrzuciłam pustą puszkę do kosza i wróciłam do sali Sue. Razem z Ashley siedziały na łóżku pochylone nad plakatem.
-Scarlett, zobaczy tylko. Proszę cię - powiedziała Sue - tylko ten jeden raz. Powiedz, który jest najprzystojniejszy i dam ci spokój. Proszę..
Przewróciłam oczami i podeszłam do nich. Wzięły plakat w obie ręce i przytrzymały mi go przed oczami. Obejrzałam wszystkich po kolei, a na jednym z nich zawiesiłam wzrok. Przypominał mi kogoś, ale za nic nie mogłam przypomnieć sobie, kogo. Wyglądał znajomo. Jakbym go znała. Ale przecież nigdy przedtem go nie widziałam. W końcu wskazałam ręką na jednego z nich.
-Tak! - krzyknęła Ashley - wiedziałam, że wybierze Zayna.
-Oj tam - skrzywiła się Sue - Harry i tak jest lepszy.
Wystawiły sobie nawzajem język.
-Przestańcie, proszę - jęknęłam - nie torturujcie mnie.
-Dobra już dobra - powiedziała Ashley.
Sue złożyła plakat i wsunęła go pod poduszkę. Po chwili do sali weszła pielęgniarka, żeby zabrać Sue na badania. Pożegnałyśmy się z nią i wyszłyśmy. Po drodze zahaczyłyśmy o Milkshake City i kupiłyśmy sobie po shake'u truskawkowym.
-Dostałam sms od Jacoba o jakieś imprezie u Alexa. Idziemy? - zapytała Ashley.
-Jasne, nie przegapiłabym tego. Alex zawsze urządzał najlepsze imprezy.
W końcu pożegnałam się z przyjaciółką i weszłam do domu. Już od progu powitali mnie rodzice z grobowymi minami.
-Coś nie tak? - spytałam.
-Mamy złe wieści. Chodzi o Sue..


_______________________
Ta-da! ; ) 
Brak weny, ale rozdział jest ; ) 
Miłego czytania ♥

środa, 16 maja 2012

Prolog

Moje życie było wspaniałe. Mieszkałam z rodzicami i młodszą siostrą w Wolverhampton. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że u Sue wykryto wadę serca. Zarówno dla mnie, jak i dla moich rodziców był to szok. Uczucie nie do opisania. Gdy tylko się o tym dowiedziałam, ze łzami w oczach pobiegłam do mojego najlepszego przyjaciela, którego znałam od zawsze. To w nim zawsze znajdywałam oparcie i ufałam mu bezgranicznie. Zawsze przychodziłam do niego z moimi problemami i odwrotnie. Liam, bo tak miał na imię, zareagował tak jak się spodziewałam. Mocno mnie przytulił i zaczął pocieszać. Tylko, że niestety nic mi to nie dało. Starałam się doszukać jakichś pozytywów, ale od początku było jasne, że nic nie znajdę. Cały tamten dzień spędziłam u niego. Zamówiliśmy pizzę i zaczęliśmy wspominać dzieciństwo. Wspólne zabawy w piaskownicy, wyścigi, gry i inne rzeczy. Spędzaliśmy ze sobą naprawdę sporo czasu. I naprawdę bardzo go polubiłam mimo tego, że ciągle wołał na mnie "marchewa!". Liam rozumiał mnie jak nikt inny. Tylko on wiedział jaka byłam naprawdę. Nawet przed moim chłopakiem, Joshem miałam wiele sekretów. Kochałam go, ale pewnych rzeczy po prostu nie mogłam mu powiedzieć. Późnym wieczorem, po wyjściu od Liama, poszłam na długi spacer. Kiedy szłam ulicami Wolverhampton wiedziałam, że moje życie zmieni się o 180 stopni. Tylko wtedy nie wiedziałam jeszcze w jaki sposób. Ogarnęła mnie panika i strach. Sue miała wtedy tylko 8 lat! Była młoda i niewinna.. Minął miesiąc. Potem kolejny i kolejny. Sue praktycznie cały czas przebywała w szpitalu ja jakichś badaniach. Przyzwyczaiłam się do tego, że całe dnie spędzałam sama. Nie licząc wyjść do szkoły i nielicznych odwiedzin przyjaciela. Myślałam, że tak już będzie zawsze, ale niestety się myliłam. Tego dnia moja mama powiedziała:
-Scarlett, musimy przeprowadzić się do Londynu. Sue musi natychmiast zacząć leczenie, a tylko tam mają do tego odpowiednie warunki i będą mogli zapewnić jej najlepszą opiekę.
Na początku nie przyjmowałam tego do wiadomości. Nie chciałam opuszczać rodzinnego miasta. W końcu jednak dotarło do mnie, że Sue była dla mnie najważniejsza. Chciałam, żeby żyła jak najdłużej. Nie czekaliśmy nawet do końca roku szkolnego. Rodzice znaleźli dom i od razu go kupili. Nie było czasu na nic. Nie mogliśmy zwlekać. Najtrudniej było mi się rozstać z Liamem i Joshem. Wiedziałam, że mogłam już więcej ich nie zobaczyć. Chociaż nie wyjeżdżałam na koniec świata. W dzień mojego odjazdu Liam powiedział:
-To, że się wyprowadzasz wcale nie oznacza, że to koniec naszej przyjaźni. Nadal będziemy w kontakcie, jasne?
Przytaknęłam i przytuliłam go ostatni raz. Potem wsiadłam do pociągu i postawiłam krok w kierunku nowego, innego życia.
Od tamtych wydarzeń minęło 5 lat. Mimo tego, że moja przyjaźń z Liamem miała zostać nietknięta, nasz kontakt się urwał. Nie rozmawialiśmy ze sobą. Z Joshem zerwałam kilka miesięcy po wprowadzeniu się do nowego domu. Nigdy nie wierzyłam w związki na odległość. Poszłam do nowej szkoły i poznałam wielu nowych znajomych. W tym jedną najlepszą przyjaciółkę, Ashley Word. Od tamtej chwili byłyśmy nierozłączne. Ashley bardzo polubiła Sue i wzajemnie. Na jednej z imprez poznałyśmy Jacoba, który niedawno wprowadził się niedaleko nas. I tak zostaliśmy trójką najlepszych przyjaciół. Coraz mniej myślałam o Liamie i dawnym życiu. Zaczęłam zapominać, że był dla mnie taki ważny. Jednak to miało się zmienić..


_______________________
CZEŚĆ! :D Witam was na nowym blogu :) 
Mam już gotowych kilka rozdziałów i tak jak obiecałam, ten blog będzie o wiele ciekawszy.
Tamten był amatorski :) 
Zapraszam do czytania i komentowania ♥