czwartek, 24 maja 2012

Rozdział 6

A więc to był on. Naprawdę on. Był poniedziałek - dzień powrotu do szkoły. Razem z Ashley pewnym krokiem weszłyśmy do wielkiej auli, gdzie dyrektor Grant rozpoczął swoje coroczne przemówienie i otworzył nowy rok szkolny. Poszukałyśmy wzrokiem Jacoba. Stał przy ścianie ze swoją obecną dziewczyną - Emily Combes. Kiedy nas zauważył, pożegnał się z nią i podbiegł w naszym kierunku.
-Dzień doberek! - powitał nas z uśmiechem.
Odwzajemniłyśmy uśmiech i poszliśmy do sali biologicznej na spotkanie z wychowawcą. Razem z Ashley zajęłyśmy swoje stare miejsca w ostatniej ławce i czekałyśmy na panią Hunt. Zdążyłyśmy przywitać się ze wszystkimi znajomymi, a jej nadal nie było. Po kwadransie do sali weszła jakaś młoda kobieta i gestem ręki nas uciszyła.
-Witam wszystkich, nazywam się Kate Lynn i jestem waszą nową wychowawczynią. Pani Hunt jest na rocznym urlopie, więc przez ten rok będę ją zastępować. Ostrzegam was, że bez względu na wiek jestem dość ostra i wymagająca. Nie liczcie na taryfy ulgowe na biologii czy na każdym innym przedmiocie. Liczę na to, że będzie nam się dobrze pracowało. A teraz niech każdy z was się przedstawi i powie kilka słów o sobie.
Zrobiliśmy to, co nam kazała. Wydawała się dość miłą osobą, ale pozory mogły mylić. Podała nam plan lekcji na cały tydzień i byliśmy wolni. Razem z Ashley i Jacobem od razu poszliśmy do jednej z naszych ulubionych kawiarni. Złożyliśmy zamówienia i zaczęliśmy rozmawiać o pani Lynn.
-Jest całkiem spoko - powiedział Jake - i nawet niebrzydka.
Zaśmiałam się pod nosem.
-A ty jak zwykle swoje. Jak dla mnie może być - powiedziałam.
W końcu dostaliśmy swoje sałatki i zajęliśmy się jedzeniem.
Kiedy w końcu pożegnałam się z przyjaciółmi wolnym krokiem ruszyłam z powrotem do domu. Mniej więcej w połowie drogi ktoś na mnie wpadł i z bólem upadłam na chodnik.
-Co do cho.. - przerwałam w połowie zdania, gdy zobaczyłam kto nade mną stoi.
Liam podał mi rękę i pomógł wstać. Cały zespół stał za nim.
-Hej, przepraszam cię - powiedział i lekko się uśmiechnął - wyścigi na chodniku to nie był jednak najlepszy pomysł..
-Ciekawe czyj! - krzyknął stojący za nim blondyn.
Otworzyłam usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Zaschło mi w gardle i poczułam ucisk w piersi. Nogi miałam jak z waty i zupełnie nie wiedziałam jak się zachować.
-Wszystko w porządku? - spytał i przyjrzał mi się dokładnie.
-Ej, to dziewczyna z koncertu! - usłyszałam czyjś głos i po chwili pojawił się przy mnie przystojny mulat - to byłaś ty prawda? Pod sceną?
-Tak.. - powiedziałam jakby szeptem, bo moje gardło nadal było zaciśnięte.
"Dziewczyno, opanuj się! To przecież Li! Twój najlepszy przyjaciel!" zganiłam się w myślach. I to chyba pomogło.
-Wiedziałem, że jeszcze kiedyś cię zobaczę - uśmiechnął się - Fanka?
-Nie bardzo - powiedziałam szczerze - na koncercie byłam z przyjaciółką, która was uwielbia.
-Ach tak.. - westchnął - jestem Zayn. A ty?
-Scarlett - podałam mu rękę.
I w tym momencie Liam spojrzał na mnie badawczym wzrokiem. Podszedł o krok i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Scarlett? Scarlett Evans? - zapytał, jakby chciał się upewnić.
-We własnej osobie - uśmiechnęłam się - cześć Liam. Miło znowu cię widzieć.
Przez chwilę stał zupełnie zaskoczony. Ale po chwili wziął mnie na ręce i okręcił wokół własnej osi. Zaczęłam piszczeć, ale jemu to nie przeszkadzało. W końcu postawił mnie na ziemi i mocno przytulił. Reszta chłopaków patrzyła na nas nic nie rozumiejąc.
-Nie mogę uwierzyć, że to ty - powiedział - straciłem nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek cię zobaczę.
-Ja też. Ale to ty zmieniłeś numer telefonu i przestałeś odpisywać na mejle.
-Ekhem?
Odwróciliśmy się w kierunku chłopaków.
-A, tak. Chłopaki to jest Scarlett, moja dawna przyjaciółka. Opowiadałem wam o niej. Scarlett to Harry, Louis, Niall a Zayna już znasz - wskazał na wszystkich po kolei.
-Cześć - przywitali się.
Odpowiedziałam im to samo i znów całą swoja uwagę skupiłam na Liamie.
-Śpieszy ci się? Bo pomyślałem, że moglibyśmy pójść na spacer.. czy coś..
-Jasne, chętnie - uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie.
Liam uzgodnił sprawę z chłopakami i już po chwili wolnym krokiem szliśmy w kierunku parku.
-Jak się tu znalazłeś? - spytałam.
-Odkryłem, że moją pasją jest śpiew - odpowiedział po prostu - wyjechałem do Londynu i zacząłem naukę w szkole artystycznej. Tam poznałem chłopaków. Stworzyliśmy zespół, byliśmy w X Factor i dziwnym trafem staliśmy się sławni.
-To dziwne.. Ty i boysband?
-Cuda się zdarzają.
Roześmialiśmy się. W końcu usiedliśmy na drewnianej ławce obok starego dębu i schowaliśmy się w jego cieniu.
-Dlaczego nigdy mnie nie odwiedziłeś?
-Nie znałem adresu. Zresztą, nie miałem odwagi. Ty zaczęłaś nowe życie, nie wiedziałem nawet czy mnie pamiętasz. I ciągle byłem zajęty. Próby, nagrania, trasy..
-Nigdy o tobie nie zapomniałam - popatrzyłam mu prosto w oczy - byłeś dla mnie zbyt ważny by zapomnieć.
-Ty dla mnie również.. A co z Sue? Jak ona się czuje?
Spuściłam głowę i przez chwilę nic nie odpowiedziałam. Poczułam jak w oczach gromadzą mi się łzy.
-Jest.. źle.. jej stan ciągle się pogarsza.. czeka na przeszczep serca..
Liam objął mnie ramieniem i przysunął do siebie. Poczułam się jak dawniej. Gdy wypłakiwałam mu się z najbardziej bezsensownych pierdół, on obejmował mnie, a ja kładłam głowę na jego ramieniu.
-Wszystko z nią będzie w porządku - powiedział - zobaczysz.
-Mam taką nadzieję.. - po policzku spłynęła mi łza, więc szybko otarłam ją wierzchem dłoni.
Siedzieliśmy w parku jeszcze przez kilka godzin. I przez te kilka godzin staraliśmy się streścić sobie ostatnie 5 lat naszego życia. Nie obyło się bez śmiechu, gdy Li opowiadał o śmiesznych początkach swojej kariery. Odprowadził mnie pod sam dom. Pożegnaliśmy się i odwrócił się by odejść, ale w ostatniej chwili go zatrzymałam.
-Liam? czy mogę mieć do ciebie małą prośbę?
-Jasne, dla ciebie wszystko - powiedział z uśmiechem i puścił mi oczko.
-Sue jest waszą wielką fanką.. - zaczęłam - czy.. czy mógłbyś któregoś dnia odwiedzić ją ze mną w szpitalu?
-Nie ma sprawy - zgodził się od razu - dla mnie to sama przyjemność.
-Dziękuję - powiedziałam i pocałowałam go w policzek - jesteś najlepszy.
Pierwsze, co usłyszałam gdy weszłam do domu, to odgłosy dość zawziętej kłótni rodziców. Po chwili mama wybiegła z kuchni cała zapłakana i zamknęła się w swoim gabinecie.
-Co tu się dzieje? - spytałam ojca, który właśnie zmierzał w kierunku schodów.
-Nie twoja sprawa - powiedział ze złością - zajmij się lepiej nauką.
Stałam w miejscu zbita z tropu. Pierwszy raz widziałam ojca w takim stanie. Po chwili usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami. Myślałam, że to tylko zwykła kłótnia. Ale niestety się myliłam..

____________________
Comment please :)
Następny rozdział jutro lub w sobotę :)
Zapraszam ; )


"Words will be just words,

Till you bring them to life.." ♥ 

2 komentarze: