środa, 30 maja 2012

Rozdział 11

Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Przyjechała karetka i zabrała mnie i mamę do szpitala. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, kazali mi zaczekać na korytarzu a mamę zawieźli do jakiejś sali. Czas dłużył się w nieskończoność. Zaczęłam płakać. Nawet się z tym nie hamowałam. Usiadłam na krześle i zaczęłam nerwowo tupać nogą. Obok mnie przewijało się mnóstwo ludzi, ale ja nie zwracałam na nich uwagi. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Ashley. Odebrała niemal od razu.
-Scarlett, co się dzieje? - spytała, gdy usłyszała mój głos.
-Jestem w szpitalu.. moja matka.. znalazłam ją nieprzytomną.. nałykała się jakichś tabletek.. nie wiem co mam robić...
-Będę za 15 minut.
Po tych słowach odłożyła słuchawkę, a ja z powrotem włożyłam telefon do kieszeni. Ashley zjawiła się kwadrans później, jak powiedziała. Przytuliłam się do niej i próbowałam opanować emocje. W końcu usiadłyśmy na niewygodnych, drewnianych krzesłach.
-Mam tego powoli dość.. najpierw Sue. Potem rozwód rodziców, brak kontaktu z ojcem i jeszcze to..
Ashley spojrzała na mnie ze zdziwieniem i niedowierzaniem. Opowiedziałam jej o całym dzisiejszym dniu. Kiedy zaczęłam mówić o wycieczce rowerowej z Zaynem, zauważyłam, że bacznie mi się przygląda.
-Nieciekawie.. - powiedziała gdy skończyłam - nie mogę uwierzyć.. twoja matka z innym?
-Ty nie możesz w to uwierzyć, a co dopiero ja.. powoli zaczynam wymiękać..
-Musisz się trzymać, Scarlett. Twojej mamie nic nie będzie, zobaczysz. A co do wycieczki z Zaynem.. naprawdę próbował cię pocałować?
Nie odpowiedziałam przez chwilę.
-Tak.. chociaż tego nie rozumiem.. on ma dziewczynę.. Chelsea.. chociaż wygląda na wredną żmiję, to są parą..
-No niby tak.. ale ona jest jakaś dziwna, nie uważasz? Nie mam pojęcia co Zayn w niej widzi..
-To są ich sprawy..
W tym momencie z sali wyszedł lekarz. Od razu stanęłam na nogi i do niego podeszłam.
-Co z nią? - spytałam, nim zdążył coś powiedzieć.
-Wszystko w porządku. Zrobiliśmy jej płukanie żołądka i dochodzi do siebie. Ale gdyby zadzwoniła pani kilka minut później, to nie byłoby tak wesoło.
-Mogę do niej wejść?
-Oczywiście, ale tylko na chwilę.
Weszłam do małej, błękitnej sali, w której stały dwa łóżka. Jedno było puste, a na drugim leżała mama. Podeszłam do niej i usiadłam na łóżku. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
-Scarlett.. - szepnęła.
-Mamo, co ty do cholery chciałaś zrobić? Czy ty już do reszty zwariowałaś?
Wpatrywałam się w nią z wyczekiwaniem.
-Przepraszam słońce, nie wiem co mnie napadło..
-Samobójstwo to najgorsze co mogłaś zrobić! Chciałaś zostawić mnie, Sue i tatę? Tak po prostu? Co ty sobie myślałaś?!
Wstałam i zaczęłam nerwowo chodzić po sali.
-Nie wiem kochanie.. to była chwila.. przepraszam cię.. straciłam George'a.. nie chcę jeszcze stracić ciebie..
-Mamo, nie stracisz mnie - powiedziałam już spokojniej - ale obiecaj mi, że więcej nie zrobisz niczego głupiego.
-Obiecuję - uśmiechnęła się blado - tak bardzo za nim tęsknię.. nie wiem jak mogłam być taka głupia.. przecież on mi tego nie wybaczy!
-Nie trać nadziei - zacytowałam słowa Zayna - tata cię kocha. Musi to po prostu przemyśleć.
Rozmawiałam z nią jeszcze przez chwilę, a potem musiałam wyjść. Z wielką ulgą stanęłam na korytarzu.
-I jak? - spytała Ashley.
-Wszystko dobrze. Za kilka dni wraca do domu.
Skierowałyśmy się w kierunku wyjścia ze szpitala. Nagle zadzwonił mój telefon. Uśmiechnęłam się, gdy wyświetlił się numer Liama.
-Scarlett, gdzie ty się podziewasz? - spytał.
-Napisałam ci smsa żebyś na mnie nie czekał.
Opowiedziałam mu co się stało.
-Twoja mama? wszystko z nią w porządku? - wyraźnie się zmartwił.
-Tak, tak, nic jej nie będzie.
-Nie mogłaś usiedzieć w miejscu?
-Przesada - przewróciłam oczami - byłam na przejażdżce rowerowej.
-Sama?
-Nie, z Zaynem. Musiałam z kimś pogadać a on akurat był w domu.
Przez chwilę w słuchawce zapadła cisza.
-Liam? Jesteś tam?
-Tak, jestem. Cieszę się, że nie byłaś sama. Muszę kończyć, trzymaj się.
-Do zobaczenia.
Przerwałam połączenie i schowałam telefon. Razem z Ashley poszłyśmy do mnie i przedstawiłam jej swój genialny pomysł.
-Chcę wywołać zdjęcia ze szpitala i wszystkie przypiąć na tablicy korkowej. Taki prezent dla Sue.
-Świetny pomysł!
Uśmiechnęłam się do przyjaciółki i przyniosłam tablicę z biura matki. Na podłodze wciąż leżały porozrzucane tabletki, ale nie zwracałam na nie uwagi. Zabrałyśmy się do pracy.

.~*~.

Minęły 4 dni. Mama wróciła ze szpitala i wzięła sobie tydzień wolnego. Kiedy wróciłam ze szkoły po domu roznosił się zapach spaghetti, którego nie robiła od dawna. Weszłam do kuchni, cmoknęłam ją w policzek i nalałam sobie szklankę soku jabłkowego. 
-Jak ci minął dzień? - spytała. 
-Jak każdy inny. Tata się odzywał? 
-Jeszcze nie, ale mam nadzieję, że w końcu to zrobi. Bo zaczynam się martwić. 
Wypiłam sok duszkiem i poszłam do swojego pokoju. Przy moim łóżku leżał zapakowany prezent dla Sue. Tablica ze zdjęciami, nad którą razem z Ashley i Liamem pracowaliśmy przez 3 ostatnie dni. Dzisiejszego dnia mieliśmy jej go dać. Spytaliśmy lekarza, czy tablica mogłaby zawisnąć w jej sali. Po długich próbach przekonywania, w końcu wyraził zgodę. Niecałą godzinę później do drzwi zadzwoniła Ashley. Byłam akurat w trakcie jedzenia obiadu. Szybko wstawiłam talerz do zmywarki, wzięłam prezent i wyszłam z domu. Ashley i Liam czekali przy furtce. Przywitałam się z nimi i wsiedliśmy do czarnego audi. Za kierownicą siedział jakiś mężczyzna, zapewne ochroniarz. Po chwili byliśmy pod budynkiem szpitala. Pewnym krokiem weszliśmy do środka i skierowaliśmy się prosto do sali Sue. Ale gdy do niej weszliśmy, była pusta. Nie licząc pielęgniarki zmieniającej pościel. Spytałam ją, gdzie jest Sue, a ona się uśmiechnęła.
-Jest na badaniach, zaraz powinna wrócić. Możecie na nią poczekać. 
Pościeliła ostatnie łóżko i wyszła z sali. Nie musieliśmy długo czekać. Kilka minut później lekarz przywiózł Sue na wózku. Wyglądała lepiej i chyba tak się czuła. Gdy nas zobaczyła, od razu się uśmiechnęła i wszystkich nas przytuliła.
-Tak się cieszę, że przyszliście! - pisnęła - jeszcze chwila a umarłabym z nudów. Ale jutro do mojej sali ma przyjść nowa dziewczyna, więc będę miała towarzystwo.
-Cieszę się kochanie - pocałowałam ją w policzek i pomogłam usiąść na łóżku. 
-Jak się czujesz mała? - spytał Liam.
-Nie jestem taka mała, Li - wystawiła mu język - ale czuję się trochę lepiej. Bez rewelacji, ale jakoś daję radę.
-Dzielna jesteś - powiedziała Ashley - mamy coś dla ciebie.
-Dla mnie? - w jej oczach błysnęły iskry - prezent?
-Coś w tym stylu.
-Ale z jakiej okazji? Urodziny mam za 2 miesiące.
-Bez okazji, kochanie - powiedziałam.
Liam wyciągnął spod łóżka pakunek i jej go wręczył. W jednej chwili porwała papier ozdobny, a gdy zobaczyła co jest w środku, zaczęła klaskać i piszczeć. 
-Jejku, jakie to świetne! - spojrzała na nas, a w jej oczach pojawiły się łzy - to najlepszy prezent jaki w życiu dostałam!
Wszyscy mocno ją przytuliliśmy, a Liam zawiesił tablicę na ścianie nad jej łóżkiem. 
Wpatrywała się we wszystkie zdjęcia z wielkim uśmiechem na twarzy. Sama też się uśmiechałam widząc ją taką szczęśliwą. Po jakimś czasie lekarz wziął Sue na inne badania, więc musieliśmy się z nią pożegnać.
-Obiecajcie, że za niedługo znowu mnie odwiedzicie - zażądała.
-Obiecuję skarbie.
Uśmiechnęła się do nas ostatni raz, a my wyszliśmy ze szpitala.
-Macie jakieś plany? - spytał Liam.
-Żadnych - odpowiedziałam, a Ashley się ze mną zgodziła.
-To jedziemy do mnie.
Nie protestowałyśmy i po jakimś czasie wysiedliśmy pod domem chłopaków. Wszystkich zastaliśmy w salonie, jak grali na konsoli. Przywitałyśmy się ze wszystkimi i usiadłyśmy na dywanie. Starałam się nie patrzeć na Zayna, ale czułam na sobie jego wzrok. Chelsea oczywiście siedziała mu na kolanach i się do niego uśmiechała. W pewnym momencie szepnęła mu coś do ucha i wyszła z salonu. Próbowałam skupić się na grze, ale kiepsko mi to wychodziło. 
-Muszę do łazienki - powiedziałam i wyszłam.
Na moje nieszczęście było zajęte. Zapewne Chelsea poprawiała makijaż. Stanęłam pod drzwiami i usłyszałam jak dziewczyna rozmawia z kimś przez telefon.
-..daj spokój.. przecież wiesz, że wolałabym być teraz z tobą W Nandos zamiast siedzieć tutaj z tymi czubami... Sydney przecież wiesz, że jestem z nim tylko dlatego, że jest popularny.. kochać? proszę cię... wiesz, że muszę dbać o swój wizerunek...
Nie słyszałam nic więcej i raczej nie chciałam słyszeć. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. A właściwie podsłuchałam. Jednak nie miałam czasu się nad tym zastanowić, bo drzwi łazienki się otworzyły i stanęłam twarzą w twarz z Chelsey...


______________________
Troszkę długi, ale jest ^.^
Czekam na komentarze z waszymi opiniami ; ) 
Pozdrawiam! ♥ 

2 komentarze:

  1. Wiesz.... To jest po prostu... ŚWIETNE !! ♥
    Oluuś... Kocham Twoje opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ dziękuję ci bardzo Karoluśś.. ♥ Ale wiesz, że masz w tych rozdziałach spory udział :) ; - *

    OdpowiedzUsuń