Impreza się udała. Nawet bardzo. Ashley tak się spiła, że razem z Jacobem musieliśmy ją mieć cały czas na oku, żeby nie zrobiła niczego głupiego. O mały włos nie przespała się z Martinem Sommerem - swoim byłym, którego z całego serca nienawidziła. Zaskakujące jak alkohol działa na ludzi. Następnego dnia miała sporego kaca i wielką dziurę w pamięci.
Minął tydzień, a moją głowę ciągle zaprzątała twarz chłopaka z plakatu. I miałam tego powoli dość. Do końca wakacji zostało 7 dni. Siedziałam z Ashley u Jacoba, a po domu roznosił się słodki zapach szarlotki, którą piekła jego mama. Jak zwykle graliśmy na konsoli. To znaczy oni grali, a ja siedziałam na sofie z puszką coli w ręku. Martwiłam się o Sue. Gdy poprzedniego dnia odwiedziłam ją w szpitalu, leżała w łóżku blada i krucha. Starała się uśmiechać, ale tym razem słabo jej to wychodziło. Wiedziała, że czeka ją przeszczep. I bardzo się tego bała. Tak samo jak ja i rodzice. Ale zamartwianie się nic nie dawało. Z niecierpliwością czekaliśmy aż pojawi się idealny dawca, ale na razie bez rezultatu. Z przemyśleń wyrwał mnie głos Jacoba:
-Na pewno nie chcesz z nami zagrać?
-Tak.. - uśmiechnęłam się smutno - nie jestem w nastroju do gier..
-Ciągle martwisz się o Sue? - spytała Ashley.
-I to bardzo.. - spuściłam głowę.
-Wszystko się ułoży, zobaczysz. Sue jest bardzo silna, nie da się tak łatwo. Skoro ona potrafi się uśmiechać, to ty też powinnaś. A teraz rusz tyłek i chodź do nas.
Wstała, podeszła do mnie i wyciągnęła rękę w moim kierunku. Pokiwałam przecząco głową i spojrzałam na nią smutno.
-Nie dzisiaj, Ashley proszę.
Popatrzyła na mnie ze zrozumieniem i wróciła na swoje miejsce. Po chwili znowu całą swoja uwagę skupili na ekranie 42-calowego telewizora. Poszłam do kuchni żeby dosypać chipsów. W połowie drogi zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer.
-Halo? - odebrałam, ale nikt się nie odezwał - jest tam ktoś? - nadal zero odpowiedzi - naprawdę bardzo zabawne.
Rozłączyłam się i schowałam telefon z powrotem do kieszeni. Wróciłam do pokoju i z powrotem usiadłam na sofie. Ashley i Jacob usiedli na podłodze naprzeciwko mnie. Spojrzałam na nich zdezorientowana.
-Wakacje się kończą, a my jeszcze nigdzie razem nie byliśmy - zaczął Jacob - więc.. w ostatni weekend sierpnia pożyczam samochód od ojca i jedziemy na najbliższą plażę. Co ty na to?
-Świetny pomysł - zgodziłam się od razu - tego mi właśnie trzeba.
-No to jesteśmy mówieni - uśmiechnął się - a teraz naprawdę strasznie was przepraszam, ale muszę pędzić na trening.
Pożegnałyśmy się z nim i wolnym krokiem ruszyłyśmy w kierunku domów. Zastanawiałam się czy nie spytać Ashley o tego chłopaka, który wydawał mi się znajomy. Jednak bałam się tego, co mogła sobie o mnie pomyśleć. W końcu jednak ciekawość zwyciężyła.
-Słuchaj Ash.. - zaczęłam - nie wierzę, że to mówię, ale może opowiedziałabyś mi coś o tym całym One Direction?
Przyjaciółka spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.
-Kim jesteś i co zrobiłaś ze Scarlett? - spytała i cofnęła się o krok - przecież ty nienawidzisz boysbandów..
-Tak wiem.. ale.. no cóż.. - zaczęłam się jąkać.
-Scarlett, co z tobą? przez ostatni tydzień cały czas chodzisz rozkojarzona i z głową w chmurach! Czasami nawet nie słuchasz tego, co do ciebie mówię. A teraz pytasz o zespół, którego nie cierpisz? Co się z tobą dzieje do cholery? Nigdy cię takiej nie widziałam..
-Oj.. no dobra, powiem ci - powiedziałam zrezygnowana.
Usiadłyśmy na pobliskiej ławce.
-Pamiętasz jak pokazałyście mi z Sue tamten plakat? - zaczęłam.
-Jasne, że pamiętam. Ale co w związku z tym?
-No bo.. jeden z tych chłopaków wydaje mi się znajomy. Chociaż wiem, że nigdy go nie widziałam, to mam wrażenie, że kogoś mi przypomina. I ciągle mam przed oczami jego twarz.. Pomożesz mi?
Ashley pisnęła i szeroko się uśmiechnęła.
-No jasne! Słuchaj. W zespole jest pięciu członków. Harry, Zayn, Louis, Niall i Liam.
I w tym momencie jakby czas się zatrzymał. Już wiedziałam kogo przypominał mi tamten chłopak.
-Scarlett? czy ty mnie słuchasz? - usłyszałam głos Ashley.
-Tak, tak - powiedziałam szybko - po prostu już wiem. Pamiętasz jak opowiadałam ci o moim przyjacielu z Wolverhampton?
-Coś mi tam świta..
-Liam. Liam Payne. To właśnie jego mi przypominał.
Ashley ponownie szeroko otworzyła oczy i spojrzała na mnie z wielkim zdziwieniem w oczach.
-Chyba mówimy o tej samej osobie..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz