czwartek, 17 maja 2012

Rozdział 1

-"So get out, get out, get out of my head.."
-Ashley, proszę, skończ - jęknęłam już chyba po raz setny - ile razy ci mówiłam, żebyś tego przy mnie nie śpiewała?
-Nie wiem, bo nie liczę - odparła - czemu aż tak ci to przeszkadza ?
-Wiesz, że nie cierpię boysbandów. A zwłaszcza tych twoich..
-Nie kończ! - przerwała mi - zatrzymaj dla siebie te durne komentarze. Nie mam zamiaru tego słuchać.
Byłyśmy właśnie w drodze do szpitala, na cotygodniowe odwiedziny u Sue. Ostatnio jej stan znowu się pogorszył i nie opuszczała szpitalnego budynku nawet na krótką chwilę. Było mi jej naprawdę żal i z każdym dniem martwiłam się coraz bardziej. Podziwiałam ją za to, że starała się być pozytywna i wesoła i udawało jej się to. Chociaż miewała chwile załamania, to i tak patrzyła na życie przez różowe okulary. Przez resztę drogi Ashley się nie odezwała.
-Oj no, przepraszam - powiedziałam w końcu - obiecuję, że już nigdy nie powiem na nich złego słowa.
-Dziwne - mruknęła - bo to samo mówiłaś wczoraj. I przedwczoraj. I tydzień temu. I jakoś ci się to nie udaje.
-Nic nie poradzę na to, że nie podoba mi się ich muzyka - jęknęłam.
-Ale mi się podoba! Więc proszę cię, nie krytykuj mnie. Ty ich nawet nigdy nie widziałaś. I słyszałaś tylko jedną ich piosenkę. Więc nie rozumiem na jakiej podstawie ich krytykujesz. I chyba nigdy się nie dowiem. Koniec tematu. Nie zamierzam się kłócić.
-Ja też.
W końcu stanęłyśmy przed szklanymi drzwiami szpitala. Weszłyśmy do środka i skierowałyśmy się prosto do sali Sue. Zastałyśmy ją siedzącą na łóżku, ze słuchawkami w uszach. Gdy tylko nas zobaczyła, szeroko się uśmiechnęła i zdjęła słuchawki.
-Cześć! - powiedziała - fajnie, że w końcu jesteście. Nudno tu.
-Hej mała - powiedziała Ashley i poczochrała jej włosy - jak się masz?
-Bywało lepiej. Ale nie jest aż tak źle. A co tam u was?
-W porządku kochanie - odpowiedziałam - wszystko po staremu. Czekamy aż wrócisz do domu.
-To trochę sobie poczekacie.. - mruknęła i spuściła głowę - bo lekarz powiedział, że jeszcze długo tu sobie poleżę.
-Nie przejmuj się. Mam coś dla ciebie - powiedziała Ashley i wyjęła z torby plakat One Direction.
Sue pisnęła z zadowolenia i wzięła go do ręki.
-Jesteś świetna Ash! Uwielbiam cię!
Oj, no świetnie, zaczyna się, pomyślałam ze znużeniem. Ile razy odwiedzałam Sue z Ashley, tyle razy temat schodził na ten nowy boysband. Jacy to oni są przystojni, utalentowani bla bla bla. Miałam powoli tego dość.
-Pójdę po coś do picia - powiedziałam i wyszłam z sali zostawiając je same.
Wolałam, żeby nie było mnie przy kolejnej rozmowie, w której co drugie słowo to "przystojny" "świetny" "kochany" "wspaniały"" i innych. Nie krytykowałam ich za to, że podobała im się ich muzyka. W końcu każdy ma prawo do słuchania tego, co mu się podoba. Doszłam do automatu z napojami. Wrzuciłam monetę i po chwili dostałam puszkę coli. Otworzyłam ją i usiadłam na jednym z krzeseł. Zaczęłam rozmyślać. Jak zawsze, gdy zostawałam sama. Próbowałam przypomnieć sobie jakieś momenty z Liamem, ale coraz trudniej było mi przypomnieć sobie jego twarz. W końcu minęło już 5 lat. A to wcale nie tak mało. Czasami za nim tęskniłam i chciałam go spotkać, porozmawiać z nim jak dawniej i powspominać. Ale on zmienił numer telefonu i nie wiedziałam nawet, czy dalej mieszka w Wolverhampton. Nasz kontakt urwał się całkowicie. Po chwili zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Jacoba. Uśmiechnęłam się i odebrałam.
-Słucham?
-Cześć mała! - krzyknął - jakie macie plany na dziś?
-A czemu pytasz?
-Alex organizuje imprezę. Pomyślałem, że może wpadniecie z Ashley. Co ty na to?
-Jasne, czemu nie? Ale zapytaj Ash.
-Super. Szczegóły prześlę smsem. Bajo!
-Pa.
Rozłączyłam się, wyrzuciłam pustą puszkę do kosza i wróciłam do sali Sue. Razem z Ashley siedziały na łóżku pochylone nad plakatem.
-Scarlett, zobaczy tylko. Proszę cię - powiedziała Sue - tylko ten jeden raz. Powiedz, który jest najprzystojniejszy i dam ci spokój. Proszę..
Przewróciłam oczami i podeszłam do nich. Wzięły plakat w obie ręce i przytrzymały mi go przed oczami. Obejrzałam wszystkich po kolei, a na jednym z nich zawiesiłam wzrok. Przypominał mi kogoś, ale za nic nie mogłam przypomnieć sobie, kogo. Wyglądał znajomo. Jakbym go znała. Ale przecież nigdy przedtem go nie widziałam. W końcu wskazałam ręką na jednego z nich.
-Tak! - krzyknęła Ashley - wiedziałam, że wybierze Zayna.
-Oj tam - skrzywiła się Sue - Harry i tak jest lepszy.
Wystawiły sobie nawzajem język.
-Przestańcie, proszę - jęknęłam - nie torturujcie mnie.
-Dobra już dobra - powiedziała Ashley.
Sue złożyła plakat i wsunęła go pod poduszkę. Po chwili do sali weszła pielęgniarka, żeby zabrać Sue na badania. Pożegnałyśmy się z nią i wyszłyśmy. Po drodze zahaczyłyśmy o Milkshake City i kupiłyśmy sobie po shake'u truskawkowym.
-Dostałam sms od Jacoba o jakieś imprezie u Alexa. Idziemy? - zapytała Ashley.
-Jasne, nie przegapiłabym tego. Alex zawsze urządzał najlepsze imprezy.
W końcu pożegnałam się z przyjaciółką i weszłam do domu. Już od progu powitali mnie rodzice z grobowymi minami.
-Coś nie tak? - spytałam.
-Mamy złe wieści. Chodzi o Sue..


_______________________
Ta-da! ; ) 
Brak weny, ale rozdział jest ; ) 
Miłego czytania ♥

3 komentarze:

  1. Fajnie napisany;)

    OdpowiedzUsuń
  2. 27 year old VP Product Management Courtnay Kinzel, hailing from Fort Erie enjoys watching movies like Major League and Couponing. Took a trip to Timbuktu and drives a Ferrari 375 MM Berlinetta. sprawdz moje zrodlo

    OdpowiedzUsuń